Mam męża i dzieci, które bardzo kochają swojego tatę. Ale ja kocham innego. Ciągle myślę – czy warto dalej tak żyć, czy może lepiej rozstać się i zacząć życie na nowo, póki jeszcze jest czas.

przytulnosc.pl 1 tydzień temu

Jestem mężatką, ale nie jestem szczęśliwa w małżeństwie. Mam 32 lata, mój mąż ma 39 lat. Między nami nie ma szczególnej miłości, ale pogodziłam się z tym i żyłabym tak dalej, gdybym nie spotkała swojej dawnej miłości i nie zrozumiała, iż stare uczucia nie zniknęły.

Poznałam mojego męża na przyjęciu u przyjaciół. Trochę się spotykaliśmy, a potem Paweł oświadczył mi się i zgodziłam się żyć razem. Zaczęło się nowe życie. Mieliśmy piękne wesele.

Rok później urodziła się córka, szczęścia było nie do opisania, nosił mnie na rękach. Kolejne 7 lat później kupiliśmy osobne mieszkanie (wcześniej mieszkaliśmy z jego rodzicami, bardzo dobrzy ludzie), urządziliśmy je, stopniowo remontowaliśmy. Urodziła się kolejna córka. Wydawałoby się, iż wszystko jest dobrze, ale czegoś nam brakuje. Tej miłości, iskry, która powinna być między małżonkami.

Miałam nadzieję, iż to się pojawi, ale się nie pojawiło. Przestaliśmy być dla siebie interesujący. Nie chodzimy razem nigdzie, jeżeli idę gdzieś, to tylko z dziećmi, on zawsze zostaje w domu. Nie interesuje go, co robią dzieci, co je interesuje. I nie zwraca na mnie szczególnej uwagi, tylko dzieci zauważają, iż mama ma nową sukienkę czy fryzurę.

Mąż odpłaca się pieniędzmi. Paweł uważa, iż skoro nas utrzymuje, to wykonuje wszystko, co powinien robić głowa rodziny.

Po drugim urlopie macierzyńskim wróciłam do pracy, pracuję w firmie zajmującej się sprzedażą wyrobów cukierniczych. Miesiąc temu przed Nowym Rokiem zawieraliśmy dużą umowę. Nie spodziewałam się, iż podczas podpisywania umowy spotkam swoją dawną miłość. Andrzej też mnie rozpoznał, ale na oficjalnym spotkaniu nic nie powiedział.

Znalazł jednak mój numer telefonu i zadzwonił do mnie po pracy, zaprosił na kawę. Spotkaliśmy się, Andrzej powiedział, iż przez cały czas jest kawalerem, bo nie może mnie zapomnieć. Prosił, żebym chociaż pomyślała. A ja od razu, od pierwszej minuty zrozumiałam, iż go nie zapomniałam.

Po podpisaniu umowy zaczął przyjeżdżać, dawać kwiaty, czekoladki, zapraszać do kawiarni na lunch czy kawę. Podwoził mnie do domu. Ze mną jest ciekawie, wesoło, daje mi tę bajkę i radość, której brakuje mi z mężem. Jedna połowa mnie rozumie, iż to wszystko niepoważne, iż mam męża i dzieci, które bardzo kochają swojego tatę. Ale co zrobić, jeżeli kocham innego?

Może ktoś napisze, jak być, czy warto dalej tak żyć, czy lepiej rozstać się i zacząć życie na nowo, póki jeszcze jest czas.

Idź do oryginalnego materiału