Mama, czyś ty na głowę upadła? Masz ponad czterdzieści pięć lat i chcesz rodzić? To czyste szaleństwo!

polregion.pl 3 dni temu

– Mamo, naprawdę tak postanowiłaś? Masz już ponad czterdzieści pięć lat, a teraz chcesz rodzić? To czyste szaleństwo!

Po moich szesnastych urodzinach życie naszej rodziny nagle się zmieniło – rodzice postanowili się rozstać. Na zewnątrz ich związek wydawał się stabilny, ale widocznie pod powierzchnią kryły się problemy, o których nie miałam pojęcia. Rozwód przebiegł spokojnie, bez głośnych kłótni i walki o majątek. Ojciec zostawił nam z mamą nasze dwupokojowe mieszkanie w Poznaniu, a sam przeniósł się do kawalerki, którą odziedziczył po babci.

Mama, pragnąc zacząć od nowa, gwałtownie sprzedała nasze mieszkanie, i przeprowadziliśmy się do Wrocławia. Nie chciała choćby przypadkiem spotkać ojca, chcąc zostawić przeszłość za sobą. Z energią zabrała się za urządzanie nowego życia – znalazła dobrą pracę z godziwą pensją, wynajęła przytulne mieszkanie, i zaczęliśmy przyzwyczajać się do nowego otoczenia.

Po kilku miesiącach zauważyłam, jak mama się zmieniła. Zawsze była piękną kobietą, ale teraz zaczęła jeszcze bardziej o siebie dbać: częste wizyty u fryzjera, nowe sukienki, błysk w oczach. Jej zachowanie zdradzało zakochanie.

Pewnego dnia postanowiłam zapytać wprost:
– Mamo, zakochałaś się?

Zarumieniła się, ale nie zaprzeczyła:
– Tak. Poznałam kogoś. To Tadeusz Andrzejewski, jest trochę starszy ode mnie. To poważny związek. Co o tym myślisz?

Wzruszyłam ramionami:
– jeżeli jesteś szczęśliwa, to cieszę się razem z tobą.

Mama przytuliła mo, w jej oczach lśniła radość:
– Dziękuję za zrozumienie. Chcę, żebyście się poznali.

Niebawem doszło do spotkania. Tadeusz Andrzejewski zrobił na mnie dobre wrażenie – kulturalny, troskliwy, odnosił się do mamy z szacunkiem. Wyglądali na prawdziwie szczęśliwą parę. Z czasem mama zaczęła spędzać u niego coraz więcej czasu, aż w końcu się do niego wprowadziła.

Ja przygotowywałam się do studiów i cieszyłam się nowo zdobytą samodzielnością w naszym mieszkaniu. Ale pewna rozmowa przewróciła moje wyobrażenie o naszej rodzinie do góry nogami.

Pewnego wieczoru mama przyszła z tajemniczym uśmiechem:
– Mam dla ciebie wiadomość…

Zagadłam:
– Tadeusz złożył ci oświadczyny?

Kiwnęła głową:
– Tak, ale to nie wszystko. Spodziewamy się dziecka.

Byłam oszołomiona:
– Mamo, masz przecież ponad czterdzieści pięć lat! To bardzo ryzykowne. Jesteś pewna tej decyzji?

W jej oczach pojawił się cień:
– Wszystko przemyśleliśmy. To nasza wspólna decyzja. Rozumiem twoje obawy, ale to nasze życie.

W uniesieniu powiedziałam:
– A jeżeli coś pójdzie nie tak? Mam później zajmować się waszym dzieckiem i mieszkać z twoim Tadeuszem?

Mama zbladła, a jej głos stał się lodowaty:
– Nie spodziewałam się tego po tobie. jeżeli mnie nie wspierasz, lepiej się wynieś do ojca. Sprzedam mieszkanie i prześlę ci twoją część.

Następnego dnia próbowałam rozmawiać, ale była nieugięta:
– Nie mamy o czym dyskutować.

Po tygodniu wróciłam do rodzinnego Poznania i zamieszkałam z ojcem. Przyjął mnie spokojnie, podzielając moje wątpliwości co do decyzji mamy, ale podkreślił, iż to jej wybór.

Mama dotrzymała słowa – po miesiącu dostałam swoją część pieniędzy ze sprzedaży mieszkania. W liście był tylko jeden wiersz: *„Nigdy nie sądziłam, iż będziesz mi życzyć źle”*.

Minęły dwa lata. Mama zablokowała mój numer, wszystkie próby kontaktu spełzły na niczym. Nie wiem, jak przebiegła jej ciąża, czy dziecko się urodziło. Ojciec nie interesuje się tą sprawą. Czuję, iż taka obcość nie jest normalna, ale nie wiem, jak ją przełamać. Boję się pojechać bez zaproszenia i znów zostać odpowiedzianą…

Idź do oryginalnego materiału