Mama odmówiła poświęcenia swojego komfortu dla wnuczki – musiałam znaleźć inne rozwiązanie

przytulnosc.pl 22 godzin temu

Gdyby odłożyć na bok wszystkie kwestie społeczne i finansowe, to większość problemów starszych ludzi wynika z nich samych. Tak, brzmi to może brutalnie, ale wraz z wiekiem człowiekowi może towarzyszyć zarówno mądrość, jak i krótkowzroczność. Do tego dochodzą zmiany charakteru – seniorzy często zamieniają się w zrzędliwych maruderów, którzy bez powodu potrafią wszcząć awanturę, chociażby w kolejce w aptece.

To nie tylko moje słowa – podobnego zdania jest wiele osób, które, tak jak ja, zmagały się z problemami we współżyciu z własnymi rodzicami. Moja mama od lat nie chce pójść rodzinie na rękę, chociaż sytuacja aż się o to prosi. Jest starszą kobietą, sporo przeżyła, dużo widziała. Czego jeszcze można chcieć od życia? A jednak jej ambicje wciąż nie pozwalają jej się dostosować.

Mam 47 lat, jestem rozwódką, a moja córka Karolina studiuje. Życie toczy się swoim rytmem, ale z czasem rzeczy się zmieniają. W naszym domu zaczęło brakować przestrzeni, a drobne nieporozumienia przerodziły się w codzienne frustracje. Karolina dorastała i chciała mieć swoją prywatność – w końcu nie była już dzieckiem. Wspólnie doszłyśmy do wniosku, iż musimy coś z tym zrobić.

Okazało się, iż Karolina ma chłopaka, który boryka się z podobnym problemem – mieszkał z rodzicami i nie czuł się komfortowo. Marzyli o własnym kącie, ale życie studenckie i ograniczone fundusze nie pozwalały na szybkie rozwiązanie problemu. Pomysł był prosty – ja przeniosę się do mamy, a Karolina i jej chłopak zamieszkają sami, ucząc się dorosłego życia. To wydawało się idealnym rozwiązaniem.

Poszłam do mamy z tą propozycją. W końcu od lat mieszka sama, jest wdową i na pewno przydałoby się jej towarzystwo. Jednak jej reakcja całkowicie mnie zaskoczyła. Zdecydowanie odmówiła, twierdząc, iż nie ma zamiaru zmieniać swojego trybu życia. Od pewnego czasu spotyka się z pewnym mężczyzną – starszym panem, który odwiedza ją kilka razy w miesiącu. Twierdziła, iż to „mężczyzna jej życia”, iż świetnie się rozumieją i iż ich relacja nie powinna ulec zmianie.

Nie mogłam tego pojąć. Mama całkowicie zignorowała potrzeby własnej wnuczki, myśląc tylko o sobie i swoim komforcie. Przecież żyjemy dla dzieci i wnuków, nieprawdaż?

Nie zamierzałam jednak poddać się bez walki. Wiedziałam, iż mama jest osobą upartą, ale ja też odziedziczyłam po niej charakter. Jej mieszkanie było moim miejscem zameldowania, a to oznaczało, iż miałam pełne prawo tam mieszkać. Spakowałam rzeczy i po prostu się do niej wprowadziłam. Wypełniłam lodówkę jedzeniem, urządziłam się w jednym z pokoi, starając się jej nie przeszkadzać.

Jak się można było spodziewać, mama była wściekła i nie chciała ze mną rozmawiać. Ale uważałam, iż robię to dla dobra naszej rodziny – dla przyszłości Karoliny.

Ciekawym efektem mojej przeprowadzki było to, iż „mężczyzna jej życia” nagle przestał się pojawiać. Tłumaczył to „licznymi obowiązkami” i brakiem czasu. Ciekawe, prawda?

Nie wiem, jak rozwiną się nasze relacje w przyszłości. Na razie atmosfera w domu jest daleka od ideału, ale mam nadzieję, iż z czasem się poprawi. W końcu jesteśmy rodziną i rodzina powinna się wspierać, prawda?

A jakie jest wasze zdanie na ten temat? Czy poświęcenie własnego komfortu dla dobra najbliższych to konieczność, czy jednak każdy ma prawo do swojego życia?

Idź do oryginalnego materiału