„Mama potrzebuje odpoczynku”: te słowa powtarzał codziennie od narodzin syna… aż po koniec

newskey24.com 1 dzień temu

„Mama musi odpocząć” – te słowa powtarzał każdego dnia po narodzinach syna… i aż do samego końca.

Każdego wieczoru, wracając z pracy, od razu mył ręce i szedł do naszego Jasia. Ani zapach obiadu, ani ulubiona gazeta nie mogły go powstrzymać. Podchodził do łóżeczka, pochylał się, brał malucha na ręce – i wtedy znów się w nim zakochiwałam. W mężczyźnie, który nie bał się być ojcem. W mężu, który pamiętał o mnie.

„Mama musi odpocząć” – mówił z uśmiechem, delikatnie kołysząc śpiącego Jasia i nucąc cicho kołysankę, aż chłopiec zasypiał.

„Mama musi odpocząć” – szeptał w środku nocy, wstając pierwszy, by zmienić pieluchę, a potem cicho podawał mi synka, czekał, aż go nakarmię, i znów ostrożnie kładł go do łóżeczka.

„Mama musi odpocząć” – powtarzał każdego wieczoru, zawiązując fartuch i karmiąc naszego upartego, marudnego malucha łyżeczką, zamieniając każdą zupkę w przygodę.

„Mama musi odpocząć” – mówił, ubierając rocznego Jasia na spacer, żebym mogła w spokoju wziąć prysznic i choć przez pół godziny pobyć sama.

„Mama musi odpocząć” – ciągnął, sadzając już podrośniętego synka na kolana i opowiadając mu wymyślone na poczekaniu bajki, tylko po to, by dać mi chwilę ciszy.

„Mama musi odpocząć” – powtarzał, sprawdzając zadania domowe i cierpliwie tłumacząc Jasiowi matematykę, której chłopiec nie mógł zrozumieć.

„Mama musi odpocząć” – szepnął cicho, gdy Jaś, już starszy, wrócił późno z balu maturalnego i bez słowa poszedł do kuchni.

Za każdym razem, gdy słyszałam te słowa, czułam falę czułości. Serce ściskało się, a oczy wypełniały łzy – nie z bólu, nie, ale ze szczęścia. Chciałam zatrzymać czas i już zawsze zostać w tej miłości.

A potem nadszedł trzeci etap. Wtedy, gdy słowo „mama” w jego ustach zmieniło się w „babcię”.

„Babcia musi odpocząć!” – uśmiechał się do naszego wnuczka, gdy ten, zostawszy u nas na weekend, zaczął marudzić i wołać rodziców. I wtedy znowu nucił tę samą kołysankę – tylko już innemu dziecku.

„Babcia musi odpocząć” – mrugnął do mnie, pakując wędki i zabierając wnuczka z naszym synem nad staw.

„Babcia musi odpocząć” – mówił łagodnie, podsuwając wnukowi słuchawki, by ściszył dźwięk w tablecie.

Nie zdążył poznać wnuczki. Odszedł za wcześnie, za cicho. Dzieci zabrały mnie do siebie – nie chciały, żebym została sama w naszym pustym domu.

Gdy po raz pierwszy wzięłam na ręce malutką Zosię, nie wytrzymałam – rozpłakałam się. Niemal słyszałam jego głos, jakby stał za mną i mówił:

„Babcia musi odpocząć…”

Nawet się odwróciłam. Głupia nadzieja… A nuż?

Później, gdy już zapadał zmierzch i prawie zasnęłam, z pokoju dobiegł szept. Głos mojego dorosłego syna, Jasia:

„Śpij, córeczko, śpij. Mama musi odpocząć…”

Wstałam, uchylam drzwi i zobaczyłam, jak kołysze swoją córeczkę, nucąc tę samą kołysankę. Tę, którą kiedyś ją śpiewał mu jego ojciec.

Jego już nie ma. Ale słowa „mama musi odpocząć” realizowane są dalej. Są w nas. W naszym synu. W jego dzieciach. I w pamięci, której nie zabierze choćby czas.

Idź do oryginalnego materiału