Mamo, on chce, żebym to dla niego zrobiła… Mówi, iż wszystkie dobre kobiety to potrafią… A ja nie jestem dobra? Naucz mnie… Skoro wszystkie umieją, to ja też powinnam… przez cały czas nie mogę uwierzyć, iż moja bratanica znalazła męża – i to tylko dzięki swojej mamie! Kiedy Alina była mała, moja siostra nie pozwalała jej chodzić do przedszkola, jako nastolatka nie mogła wychodzić, zawsze siedziała w domu, była samotniczką. Gdy studiowała w Warszawie, mama pilnowała, by wracała do domu przed 18:00. Miała 20 lat, a mama dzwoniła o wpół do ósmej i krzyczała, dlaczego jeszcze nie wróciła. To było absurdalne! Alina poznała swojego przyszłego męża na drugim roku studiów – poznali się w bibliotece, on był dwa lata starszy, pożyczał jej notatki, pomagał, aż niespodziewanie się zakochał i zaczął się z nią spotykać. To wtedy moja bratanica zaczęła łamać matczyne zakazy. W końcu wyszła za mąż i mama pozwoliła jej zacząć nowe życie. I teraz chcę opowiedzieć, co wydarzyło się ostatnio. Siedziałam u siostry w domu, gdy Alina zadzwoniła, a w jej głosie mieszały się łzy ze śmiechem – prawie nic nie było słychać: – Mamo, on chce, żebym to dla niego zrobiła… Mówi, iż wszystkie porządne kobiety potrafią… To ja nie jestem dobra? Naucz mnie… Skoro inne potrafią, ja też powinnam… W tej chwili twarz siostry dosłownie się odmieniła, poprosiła córkę, żeby się uspokoiła i wyjaśniła, co takiego potrafią wszystkie dobre kobiety. – Zupę, mamo – usłyszałyśmy i wybuchnęłyśmy śmiechem, – Nie śmiejcie się! Nie nauczyłaś mnie gotować, szukałam przepisów w internecie, ale nie smakują tak, jak powinny! gwałtownie krok po kroku wytłumaczyłyśmy jej, jak zrobić dobrą zupę, raz po raz śmiejąc się pod nosem. Wieczorem Alina zadzwoniła, podziękowała, a jej mąż ją pochwalił: było pyszne! A ona powiedziała, iż wreszcie czuje się jak prawdziwa kobieta!

newsempire24.com 9 godzin temu

Mamo, on chce, żebym to dla niego zrobiła… Mówi, iż wszystkie porządne kobiety potrafią… A ja nie jestem porządną kobietą? Naucz mnie… Skoro inne to potrafią, ja też powinnam…

Do dziś jestem pod wrażeniem, iż moja siostrzenica w ogóle znalazła męża, a wszystko dzięki swojej mamie.

Kiedy jeszcze Hania była dzieckiem, moja siostra uparcie odmawiała wysłania jej do przedszkola, jak już dorosła do wieku nastoletniego zero imprez, zero wyjść na miasto, cały czas siedziała w domu i zamieniała się w taką małą pustelniczkę. Kiedy studiowała w Krakowie, matka pilnowała, żeby zawsze była w domu przed osiemnastą. Dziewczyna skończyła dwadzieścia lat, a mama o wpół do ósmej dzwoniła z wrzaskiem: Czemu jeszcze cię nie ma w domu?!. Absurd gonił absurd.

Hania poznała swojego narzeczonego na drugim roku studiów uczyli się razem w bibliotece Uniwersytetu Jagiellońskiego. On był dwa lata starszy, podsuwał jej swoje notatki, pomagał przy projektach, i sam choćby nie zauważył, kiedy się zakochał! Zaczęli się spotykać i oto nadszedł ten dzień, gdy Hania pierwszy raz złamała wszystkie domowe zasady.

W końcu Hania wyszła za mąż i jej matka łaskawie pozwoliła jej zacząć nowe życie, prawdopodobnie ze ściśniętym sercem.

Chcę teraz opowiedzieć sytuację sprzed paru dni. Siedzę sobie u siostry, popijam herbatę, nagle dzwoni Hania, a w słuchawce taki mix płaczu i śmiechu, iż trudno zrozumieć, o co chodzi.

Mamo, on chce, żebym to dla niego zrobiła… On mówi, iż wszystkie porządne kobiety tak potrafią… A ja co? Jestem już taka beznadziejna? Naucz mnie, no proszę… Skoro inne potrafią, ja też powinnam…

Siostra w sekundę zmieniła kolor na twarzy, jakby widziała duchy, po czym poprosiła córkę, by się uspokoiła i wyjaśniła, o co chodzi z tymi umiejętnościami adekwatnymi porządnym kobietom.

Zupę, mamo! wyznała Hania, a nam poszły łzy ze śmiechu.

Nie śmiejcie się ze mnie! prawie krzyczała. Nigdy mnie nie nauczyłyście gotować, a jak próbuję przepisy z internetu, to zawsze wychodzi jakaś katastrofa i nikt tego nie chce jeść!

Z siostrą natychmiast przeszłyśmy do działania, rozrysowałyśmy Hani krok po kroku jak ugotować porządną pomidorową (i jeszcze się trochę pośmiałyśmy z naszych młodzieńczych przygód kuchennych).

Wieczorem dzwoni Hania, cała dumna i wdzięczna, dziękowała za wsparcie. Jej mąż zjadł całą miskę, pochwalił, iż lepszej nie jadł. Teraz Hania jest już jednak prawdziwą kobietą tak przynajmniej twierdzi jej mąż, a ona sama śmieje się z własnej kulinarnej kariery!

Idź do oryginalnego materiału