– Mamo, tato – zwrócił się Wiktor do rodziców – chcę wam powiedzieć, iż my z Martą bierzemy ślub. Anna i Michał wymienili spojrzenia, a Anna, zmieniając wyraz twarzy, zapytała: – Z którą Martą? – ledwie dosłyszalnie wyszeptała, bojąc się usłyszeć odpowiedź syna. – No, z naszą sąsiadką. Anna przez pięć minut siedziała w jakimś osłupieniu, a potem nagle wykrzyknęła: – Zwariowałeś?!

przytulnosc.pl 1 tydzień temu

Marta siedziała na ławce przed domem, wystawiając swoją uroczą twarz ku łagodnym promieniom wrześniowego słońca. choćby zamknęła oczy, delektując się ostatnimi ciepłymi dniami. To był wspaniały relaks po pracy. Nie musiała się spieszyć, żeby przygotować kolację, zrobić pranie, prasowanie czy pomagać dzieciom w odrabianiu lekcji – dzieci nie miała, a wszystkie inne obowiązki mogła wykonywać wtedy, kiedy miała na to ochotę.

Prawie zasnęła, tak bardzo się odprężyła, gdy nagle zawołała ją sąsiadka Anna:

– Cześć, Marta! Dlaczego nie śpieszysz się do domu? – Anna również usiadła na ławce obok, stawiając dwa pełne torby z zakupami. – Uf, jestem strasznie zmęczona, a jeszcze muszę kolację przygotować.

– A po co mi się spieszyć? – odpowiedziała Marta z uśmiechem. – Dziś takie przyjemne słoneczko.

– Oj, a ja choćby odpocząć nie mogę, ciągle brakuje mi czasu – Anna chciała jakoś uszczypnąć Martę, żeby ta nie cieszyła się życiem, kiedy inni nie mogą. – No tak, no tak, nie masz rodziny. Patrzę na ciebie, sąsiadko, i myślę: gdzie ci mężczyźni patrzą? Taka dobra i miła jesteś, a sama.

Życie Marty wcale jednak nie było takie bezchmurne. Wychowywała się w domu dziecka i swoich rodziców nigdy nie widziała ani nie znała. Jej życie w sierocińcu nie było słodkie, ale kiedy nadszedł czas, żeby go opuścić, a państwo przyznało jej jednopokojowe mieszkanie, czuła się najszczęśliwszą osobą na świecie. Cieszyła się życiem w każdej jego odsłonie. Trudności z przeszłości nie złamały delikatnej Marty, choć czasami miewała sny pełne rozpaczy i smutnych wspomnień z sierocińca.

Marta pracowała w fabryce krawieckiej i lubiła swoją pracę, a także ludzi, z którymi pracowała. Oni również darzyli ją ciepłem i życzliwością, wiedząc, iż wychowała się w domu dziecka.

Jej życie osobiste jednak jakoś się nie układało. W żeńskim kolektywie nie miała doświadczenia w kontaktach z mężczyznami i ogólnie brakowało jej do nich zaufania. Dom dziecka nauczył ją ostrożności.

Pewnego dnia w bloku, w którym mieszkała Marta, zaczęła krążyć plotka, iż ma adoratora, i to nie byle kogo, tylko syna Anny, Wiktora. Wszyscy szeptali za plecami Anny, iż Marta spotyka się z młodszym od niej o dziesięć lat chłopakiem, ale matka Wiktora nic o tym nie wiedziała.

– Mamo, tato – zwrócił się Wiktor do rodziców – chciałem wam powiedzieć, iż zdecydowaliśmy się z Martą wziąć ślub.

Anna spojrzała na męża, pobladła i zapytała:

– Z którą Martą? – wyszeptała niemal bezgłośnie, bojąc się usłyszeć odpowiedź syna.

– No z naszą sąsiadką.

Michał odkaszlnął, przypominając sobie, jak sam flirtował z Martą. Zdenerwowany wyszedł do łazienki, by przeczekać wybuch złości Anny.

Anna przez pięć minut siedziała w jakimś stuporze, a potem zaczęła krzyczeć
:
– Zwariowałeś?! Ona jest stara, ma trzydzieści dwa lata, wiesz o tym?! Wygląda na drobną i młodą, ale dziesięć lat różnicy! Chłopaka omamiła, to wszystko! Mówię ci, idę do niej, ja jej pokażę! Michał, gdzie ty jesteś?!

– Mamo, nigdzie nie pójdziesz. Doskonale wiem, ile Marta ma lat, i nikt mnie nie omotał. Kocham ją, a ona kocha mnie. Przestań dramatyzować i robić rzeczy, których później będziesz żałować.

– Ty będziesz mnie uczyć?!

– Co to za hałas? – krzyknęła Maria, która wróciła ze szkoły.

– Twój brat chce się ożenić z Martą!

– Bracie, jak się odważyłeś im to powiedzieć? Żyliśmy sobie w nieświadomości przez pół roku, nikt niczego się nie domyślił – zaśmiała się Maria. – A wy co się tak denerwujecie? Marta to fajna dziewczyna. Żeń się i nie słuchaj nikogo.

– Pół roku?! O Boże, zaraz zemdleję. Maria, daj mi tabletki.

– Mamo, dlaczego się tak denerwujesz? Sama mówiłaś, iż Marta to miła dziewczyna, szkoda jej, bo taka samotna. Co się teraz zmieniło?

– Ale to nie jest odpowiednia dziewczyna dla niego, dziesięć lat różnicy! Michał, co tam robisz tak długo?!

Anna wypiła krople, zaczęła się uspokajać, a Michał, czekając, aż żona przestanie krzyczeć, wyszedł ze swojej kryjówki.

– Wiesz co? Jest i plus – jeżeli Marta zostanie naszą synową, będą mieszkać blisko, wnuki będziemy widywać codziennie. Inni latami swoich wnuków nie widzą. Żeń się, Wiktorze, bo jak nabiorę odwagi, to sam się z nią ożenię!

– Co ty wygadujesz?! Zamiast mnie wspierać, to jeszcze takie rzeczy mówisz!

– Mamo, trzy do jednego – powiedział Wiktor. – Poza tym za siedem miesięcy urodzi się nasze dziecko.

– Co?! Dziecko?! Dlaczego mi od razu tego nie powiedziałeś? – Anna rozpłakała się. – Ale spokojnie, płaczę ze szczęścia, iż niedługo będę niańczyć wnuka. Michał, idź z Wiktorem do sklepu, kupcie szampana, tort, cukierki i wszystko, co smaczne. I nie zapomnijcie o owocach, Marta teraz potrzebuje witamin.

Anna przez łzy uśmiechała się, a wychodząc z mieszkania, zawołała za synem:

– Wiktorze, kup kwiaty, w końcu jesteś narzeczonym! Twój tata kwiatami mnie nie rozpieszcza, nie bierz z niego przykładu. A ty, Wiktorze, częściej swojej żonie przynoś kwiaty. Jest sierotą, nie ma nikogo poza nami.

Idź do oryginalnego materiału