— Kochana, wstawaj, czas iść na targ…
Maria otworzyła oczy. Nie było przy niej Jarosława. To był tylko sen…
Minęło dwadzieścia lat od śmierci jej męża, a we śnie życie z nim zdawało się toczyć dalej. przez cały czas mówił do niej „kochana”, jak dawniej.
— Idź na śniadanie, zrobiłam omlet.
— Natalia, przecież ja nie lubię omletu, i po jajkach źle się czuję… Zjadłabym kaszę jaglaną na mleku.
— Nie mam kaszy, niech wasza córka kupi i przywiezie, mnie ciężko po sklepach chodzić.
Maria wypiła tylko herbatę i znów poszła się położyć. Nie miała już na nic siły — w końcu 90 lat to nie przelewki.
Wnuczka Irena znowu włączyła głośno muzykę.
— I jak tego można słuchać… — pomyślała Maria.
Chciała zatkać uszy. Ale nie mogła nic powiedzieć — w końcu mieszkała u nich w domu, to oni tu byli gospodarzami, robili, co chcieli…
Nie było dnia, by nie wspominała swojego przytulnego domku, który budowali z mężem z taką miłością. Syn dorósł, ożenił się, kupili mu dom. Córka wyszła za mąż i przeprowadziła się do męża. Żyj i ciesz się! Ale Jarosław odszedł… Praca w gospodarstwie pomagała odpędzić smutne myśli — nakarmić kury, przynieść trawy kaczkom, nalać wody…
Potem można było spokojnie się położyć, obejrzeć coś w telewizji albo przejrzeć stary album ze zdjęciami. Wnuki rzadko przychodziły, młodzi mieli swoje sprawy. Babcia nie była im w głowie…
Syn z wiekiem zaczął chodzić na zabawy, martwiła się o niego…
Córka wiele lat mieszkała z teściową. Ciągle się na nią skarżyła.
— Cierp, córeczko, co robić… to przecież matka twojego męża, nie ma kto się nią zająć — mówiła Maria.
Wnuk Artur przyszedł w odwiedziny — co za radość! Babcia podgrzewa czajnik. Na stół kładzie cukierki, ciastka — wszystko, co tylko ma.
— Babciu, muszę z tobą porozmawiać. Postanowiliśmy z Anną się pobrać. Jest w ciąży. Sama wiesz, iż z moją mamą się nie dogaduje, a nie mamy gdzie mieszkać.
Babciu, oddaj nam swój dom, a ty przenieś się do rodziców. No bo po co tu sama siedzisz, a tam będzie weselej…
Zresztą starzejesz się już, będzie trzeba się tobą opiekować. Tam wszystko gotowe. Pięknie będzie!
Babcia zaniemówiła. Miała dobre stosunki z synową, ale nigdy razem nie mieszkały. I czy ta w ogóle będzie chciała teściową pod swój dach?
— Och, Arturku, nie wiem… Tu, choć sama, to jestem panią u siebie. A tam będę przeszkadzać… Naprawdę nie wiem, co powiedzieć.
— Pomyśl, babciu, ślub za miesiąc planujemy, jeszcze jest czas. Ja tu zrobię remont, meble twoje trzeba będzie wyrzucić, wszystko stare, sama rozumiesz.
W nocy przyśnił jej się mąż. Siedział na progu domu i płakał. Głaskała go po głowie, mówiąc, iż wszystko będzie dobrze.
Rano źle się poczuła, a leki się skończyły. Poszła do sąsiadki Semeniwny — ona zawsze miała…
— Wiesz co, sąsiadko, wnuk prosi, bym oddała dom i przeprowadziła się do syna z synową. Nie wiem, co robić. Młodzi nie mają gdzie mieszkać, a Aleksander, mój syn, chodzi po zabawach, nie ma pieniędzy, by pomóc dzieciom.
— No co jeszcze! Babcię z domu chcą wyrzucić. Nie zgadzaj się, nie będzie powrotu. Będziesz im tylko zawadzać. Niech sami sobie radzą!
Wieczorem zadzwonił syn i zganił matkę, iż się jeszcze waha.
— Przecież to twój wnuk, mogłabyś pomóc. Natalia nie ma nic przeciwko, by cię zabrać. Mówi, iż gospodarstwo możesz sobie zabrać. Zabierz swoje kury i kaczki, a u nas są jeszcze krowy — będziesz miała zajęcie.
Środkowy pokój ci damy, w dalszym mieszka Irena. My z Natalią całymi dniami w pracy, będziesz jak królowa!
Co miała robić — zgodziła się. Przyjechała ciężarówka i przewieźli najpotrzebniejsze rzeczy do syna.
Artur od razu zaczął robić remont w domu babci, żeby po ślubie się tam wprowadzić. Dom został przepisany na niego.
Teraz na niej było gospodarstwo i ogród. Dopóki starczyło sił, jeszcze jakoś dawała radę. Ale kiedy zaczęła się gorzej czuć, synowa zaczęła jej wyrzucać, iż nie mają czasu w gospodarstwo. Odpoczęłaś? No to idź się zająć obejściem…
Wnuczka Irena wyszła za mąż i z mężem mieszkali z nimi.
Wieczorami telewizor był zajęty — młodzi oglądali swoje filmy, muzyka grała głośno.
Maria nie miała gdzie się podziać, wszędzie była zawadą.
Kiedy u wnuka Artura urodził się syn, zaczęli zostawiać dziecko jej, bo młoda mama zmęczona, chce się wyspać.
Lata mijały. Artur wpadł w długi na dużą sumę. Trzeba było sprzedać dom Marii, żeby je spłacić. Żona go zostawiła. Artur zaczął chodzić na zabawy i związał się z kobietą, z którą razem pili…
Potem zmarł syn Marii… Została z synową i wnuczką. Synowa stała się rozdrażniona, złośliwa, ciągle dawała do zrozumienia, iż powinna się przeprowadzić do córki.
— Wiktorio, Natalia mówi, żebym przeprowadziła się do ciebie, przecież z tobą lepiej żyć niż z synową.
— Mamo, całe życie poświęciłaś ich rodzinie, tyle dla nich zrobiłaś, dom wnukowi Arturowi oddałaś, niech teraz oni się tobą zajmą, tak będzie sprawiedliwie.
Mnie wystarczyła moja teściowa — trzydzieści lat się nią opiekowałam. Ja sama już nie jestem młoda, zdrowie nie to, chcę mieć trochę spokoju.
Maria ze smutkiem patrzyła przez okno. Życie przeleciało jak jedna chwila. Cały czas starała się pomagać dzieciom, wnukom, nie żałowała sił – i oto teraz nikomu nie jest potrzebna, stała się ciężarem dla wszystkich. Nie na darmo wtedy przyśnił się jej mąż, przed przeprowadzką – płakał, chyba przeczuwał, jaki los ją czeka…
Na próżno, oczywiście, opuściła swój dom, ale niczego już się nie cofnie.
Pozostaje tylko czekać, aż odejdzie do swojego Jarosława… Maria wyobrażała sobie, jak on ją przywita ze słowami:
– Moja kochana, tak bardzo tęskniłem… Teraz będziemy już zawsze razem…