Masa orzeczeń i brak zasobów. "Wystarczy papierek za 600 zł i wszyscy będą wspierać"

gazeta.pl 1 godzina temu
Orzeczenia w polskich szkołach miały ułatwiać życie: otwierać dostęp do specjalistów, dodatkowych zajęć i realnego wsparcia dla ucznia. W praktyce coraz częściej stają się tylko papierkiem, który nauczyciel dostaje do ręki i zostaje z nim sam. Brakuje ludzi, czasu i środków.Skala zjawiska rośnie z roku na rok. W samych szkołach podstawowych w roku szkolnym 2022/2023 było około 166 tys. uczniów z orzeczeniami, a już w kolejnym roku liczba ta wzrosła do około 182 tys. W ciągu ostatniej dekady liczba dzieci posiadających takie dokumenty niemal się podwoiła. Tymczasem poradnie, terapeuci i zajęcia dodatkowe "nie nadążają", a dokumenty często powstają schematycznie i zawierają powtarzalne sformułowania lub błędy.
REKLAMA






Zobacz wideo

Lektury szkolne nie powinny być tematem debat o edukacji



"Żeby uczeń nic nie musiał, wystarczy zaświadczenie za 600 zł i wszyscy w szkole będą go już tylko wspierać" - mówi jedna z nauczycielek, której słowa cytuje strefaedukacji.pl.Zajęcia, które nie przynoszą efektuZajęcia wynikające z zaleceń bywają mało efektywne. Logopeda, zajęcia korekcyjno-kompensacyjne czy wyrównawcze często nie odpowiadają na rzeczywiste potrzeby uczniów, frekwencja spada, a motywacja dzieci jest niska. Orzeczenie bywa bardziej formalnym zabezpieczeniem niż realnym wsparciem. Często zalecenia są sprzeczne w ramach jednej klasy - jedno dziecko powinno mieć ciszę, inne musi się ruszać, czego nie da się pogodzić w praktyce. Wiele zajęć traktowanych jest przez uczniów jako obowiązek, a nie jako wsparcie, co dodatkowo ogranicza ich skuteczność.Nauczyciel to pedagog, psycholog i mediator w jednymW tej sytuacji szczególnie istotny jest głos prezesa ZNP Sławomira Broniarza, który podczas wrześniowego protestu nauczycieli podkreślał potrzebę poprawy warunków pracy: "W szkolnictwie powszechnym funkcjonuje ponad 70 procent uczniów z orzeczeniami. Bardzo często nauczyciel zostaje sam w klasie 20-30-osobowej, gdzie dziewięcioro czy dziesięcioro dzieci ma orzeczenia albo opinie. Do tego dochodzi młodzież z różnych środowisk i kultur, także dzieci z traumą wojenną przywiezioną z Ukrainy".Broniarz zwraca uwagę, iż wymagania wobec nauczycieli rosną szybciej niż możliwości zapewnione przez system: "Od nauczyciela wymaga się dziś, by był nie tylko pedagogiem i dydaktykiem, ale także psychologiem, terapeutą, rozjemcą w konfliktach rodzinnych, a przy tym wykonywał wszystkie obowiązki zlecane przez dyrektora, organ prowadzący czy kuratorium. Jesteśmy omnipotentni, za pieniądze kilka wyższe niż minimalna płaca. Tak dalej być nie może" - mówił.


Dopóki system nie wzmocni wsparcia w szkołach poprzez większą liczbę specjalistów, sensowniejsze zajęcia i mniejsze klasy, to orzeczenia pozostaną tylko formalnością, a nauczyciele będą walczyć z dokumentami, zamiast faktycznie pomagać dzieciom.Masz ochotę podzielić się z nami swoimi spostrzeżeniami w tym temacie? Napisz na adres: klaudia.kierzkowska@grupagazeta.pl
Idź do oryginalnego materiału