Matka 6-klasistki: Po tygodniowej nieobecności córka ma do zaliczenia kilka kartkówek

gazeta.pl 3 godzin temu
Zdjęcie: shutterstock.com/Volodymyr Nik


Matka uczennicy 6 klasy podzieliła się z nami swoimi przemyśleniami dotyczącymi polskiej szkoły. "Po tygodniowej nieobecności córka ma do zaliczenia kilka kartkówek, plus bieżące sprawdziany. Jest tego dużo. Ostatnio połowa klasy dostała jedynki z kartkówki z historii. Czasem przedmiot wydaje się prosty, ale nauczyciel ma nierealne oczekiwania. Czasem jest trudny. Wielu uczniów ma problemy ze zrozumieniem matematyki" - pisze w liście do redakcji.Od dłuższego czasu słychać głosy rodziców twierdzących, iż podstawa programowa jest przeładowana. Zdaniem niektórych nie pomogła choćby likwidacja prac domowych w klasach 1-3, gdyż poskutkowała większą liczbą sprawdzianów i klasówek. Napisała do nas pani Aleksandra (imię zmienione na potrzeby artykułu), mam uczennicy 6 klasy szkoły podstawowej. W liście do redakcji podzieliła się swoimi spostrzeżeniami dotyczącymi obecnego systemu edukacji.
REKLAMA


"Nie szło to najlepiej"Gdy córka naszej czytelniczki rozpoczęła naukę, w szkołach podstawowych nie wprowadzono jeszcze zakazu zadawania prac domowych. Dziewczynka mocno odczuła dotychczasową zmianę trybu życia."Skończyła się zabawa po południu, huśtawki, czy bieganie po dworze z innymi dziećmi (pod opieką rodziców oczywiście). Zaczęło się codzienne odrabianie lekcji, wypełnianie tzw. samouczków, czyli zeszytów ćwiczeń, nauka pisania itd. Nie szło to najlepiej, było tego sporo dla tak małego dziecka, zwłaszcza w pierwszej klasie córka nie mogła się przestawić i oczywiście lekcje odrabiałyśmy razem" - twierdzi.


Zobacz wideo


Badania potwierdzają – najmłodsi są najbardziej podatni na radykalizację


"Uczniowie mają za mało czasu, żeby wszystko omówić"W starszych klasach pomoc mamy okazały się jednak niewystarczająca. Zdaniem kobiety, wielu uczniów nie dało rady zrozumieć wszystkich omawianych na lekcjach zagadnień. Wtedy z pomocą przyszły korepetycje. Kobieta twierdzi również, iż bardzo ciężko jest nadrobić materiał, gdy dziecko nie chodzi do szkoły np. z powodu choroby."Obecnie w 6 klasie córka uczy się języków angielskiego i niemieckiego, z których od roku bierze korepetycje, bo nie jestem jej w stanie w tym pomóc. Innych przedmiotów uczymy się czasem razem, lub robi to sama. Po tygodniowej nieobecności ma do zaliczenia kilka kartkówek, plus bieżące sprawdziany. Jest tego dużo. Ostatnio połowa klasy dostała jedynki z kartkówki z historii. Czasem przedmiot wydaje się prosty, ale nauczyciel ma nierealne oczekiwania. Czasem jest trudny. Wielu uczniów ma problemy ze zrozumieniem matematyki i to już w 3-4 klasie. Ten przedmiot pojawia się na wszystkich egzaminach i na maturze. Mają za mało czasu, żeby wszystko omówić" - pisze nam czytelniczka.


"Po co grać na flecie od pierwszej do siódmej klasy?"Aleksandra zwraca uwagę jeszcze na jeden problem. Uważa, iż uczniowie muszą uczyć się wielu rzeczy, które nie przydadzą im się w życiu codziennym. Wolałaby, aby poświęcili więcej czasu, na opanowanie przedmiotów, które sprawiają im najwięcej problemu, a trzeba je opanować, aby zdać maturę."Córka w 6 klasie ma wciąż muzykę, plastykę i technikę. Do tych wszystkich przedmiotów ma książki i ćwiczenia, które nosi ze sobą, dostaje zadania z tych przedmiotów. To nie jest malowanie obrazków, czy przyszywanie guzików jak kiedyś. Na technice np. rysują schemat kuchenki, nie rozumiem zupełnie po co. Wydaje mi się to niezbyt rozsądne, czy nie lepiej byłoby przeznaczyć ten czas na matematykę, która jest trudna i mają za mało czasu w naukę? Po co ma grać na flecie od pierwszej do siódmej klasy? To są właśnie atrakcje programu nauczania w Polsce" - twierdzi.Kobieta wolałaby, aby córka, zamiast uczyć się w jej opinii mniej przydatnych kwestii, miałaby więcej czasu w odpoczynek lub zabawę na świeżym powietrzu. "W okresie trzech tygodni od 13 do 31 stycznia ma w każdym tygodniu po dwa, lub trzy zaliczenia (kolejno: trzy kartkówki, kartkówkę i sprawdzian oraz kartkówkę i dwa sprawdziany). Szkoła to nauka, obowiązki, nieprzemyślane reformy, stres i zaliczenia" - podsumowuje.A czy Twoim zdaniem podstawa programowa naprawdę jest przeładowana? Jakie zmiany należałoby wprowadzić w polskich szkołach? Napisz w komentarzu lub na maja.kolodziejczyk@grupagazeta.pl. Wasze historie są dla mnie ważne. Gwarantuję anonimowość.
Idź do oryginalnego materiału