Mąż Anny wrócił do domu późnym wieczorem, po pracy był u matki. Od razu powiedział żonie, iż jego mama latem przechodzi na emeryturę i iż ma dawać jej tysiąc–półtora tysiąca złotych miesięcznie. Anna wtedy jeszcze nie wiedziała, co mąż razem z teściową knują

przytulnosc.pl 3 godzin temu

U mojej koleżanki Anny w rodzinie właśnie zaszła bardzo nieprzyjemna sytuacja, aż wstyd o tym opowiadać.

Mąż wczoraj powiedział Annie, iż jego matka zamierza przejść na emeryturę! Lato chce jeszcze przepracować, a od września przejść na zasłużony odpoczynek. I w jej wizji świata to syn powinien ją wspierać na emeryturze. Co miesiąc dawać jej trochę pieniędzy, z tysiąc czy półtora. Tak jej powiedziała! Że niby za samą emeryturę nie da się przeżyć.

Teściowa Anny latem skończy 65 lat. To zupełnie zwyczajna kobieta, niczym się szczególnie niewyróżniająca, z mnóstwem dolegliwości.

Wygląda na swój wiek, a choćby nieco starzej, od lat mieszka sama w dwupokojowym mieszkaniu, niczym się nie interesuje, nie ma żadnego hobby. Chodzi sobie w chustce na głowie, a wszystkie produkty kupuje tylko na promocjach. Matka jej męża bardzo lubi plotkować, dlatego Anna utrzymuje z nią minimalny kontakt, bo wie, iż jeżeli tylko wyjdzie z jej mieszkania, to za pięć minut wszystkie sąsiadki będą wiedziały, o czym rozmawiały, i jeszcze sporo do tego zostanie dopowiedziane.

Kiedyś, dawno temu, tuż po ślubie, młode małżeństwo mieszkało u matki męża przez półtora roku, dopóki nie rozwiązali kwestii mieszkaniowej. Wspólne mieszkanie z teściową to nie cukierek, oczywiście, i relacje wtedy mocno się napięły. Wyprowadzali się ze skandalem i przez prawie rok nie mieli kontaktu.

Później stosunki stopniowo się poprawiły, ale bliskimi, sobie oddanymi ludźmi synowa i teściowa nigdy nie zostały. Gdy urodziły się wnuki, matka męża Anny trochę pomagała, ale bez większego entuzjazmu. jeżeli proszono ją, żeby posiedziała z dziećmi, nie odmawiała, ale sama nigdy inicjatywy nie wykazywała.

– Tak naprawdę prosiliśmy ją może ze dwa, trzy razy o pomoc w ciągu całego czasu! – opowiadała mi Anna. – To była naprawdę ostateczność! Parę razy odebrała dzieci z przedszkola, przez tydzień siedziała ze starszym, kiedy byłam w szpitalu, rodząc drugie dziecko. Później raz, gdy starszy wylądował w szpitalu, siedziała z młodszym roczniakiem.

A przez ostatnie trzy lata zajmuje się naszym psem, kiedy wyjeżdżamy na urlop. I to cała jej pomoc. Przecież nie ma tak wielu zajęć, mogłaby czasem sama coś zaproponować, jakoś nam pomóc, bo bywa nam ciężko.

Anna uważa, iż z mężem świetnie sobie poradzili bez większej pomocy z zewnątrz. Wychowali dzieci, które mają już trzynaście i dziewięć lat, spłacili kredyt za własne mieszkanie, kupili dużą działkę poza miastem. W planach mają uporządkowanie działki i zakup kolejnego, choćby niedużego mieszkania. Może dla dzieci na start, a może dla siebie na starość.

Obecnie teściowa i synowa utrzymują istotny neutralny kontakt, składają sobie życzenia z okazji ważnych świąt kilka razy do roku. Głównie matka męża rozmawia z synem: dzwoni, pyta o nowiny, opowiada o sobie, i na tym koniec. Dziećmi interesuje się rzadko, jakby byli dla niej obcymi ludźmi.

A teraz teściowa ma emeryturę w zasięgu wzroku i okazuje się, iż oczekuje pomocy od syna. Ma samych leków za jakieś tysiąc złotych miesięcznie, trzeba też kupować produkty, opłacić rachunki, które prawie pochłaniają całą emeryturę. Do tego buty, ubrania, środki do domu, fryzjer, dentysta. I to jeszcze nie pełna lista wydatków.

– Przecież wszyscy emeryci jakoś żyją! – oburza się Anna. – Moim rodzicom, na przykład, też się nie przelewa. Mieszkają na wsi, mają marne emerytury. I choćby nie myślą prosić mnie o pieniądze! Jestem pewna, iż jakbym im zaoferowała pomoc, to by odmówili, bo wiedzą, iż mamy dwoje dzieci i ledwo wiążemy koniec z końcem. A oni nie biedują, ciągle oszczędzają i jakoś im wystarcza. Na leki, ubrania, jedzenie.

Anna z mężem oboje pracują, ale dochody są rozplanowane od dawna, i wykroić z budżetu tysiąc czy półtora co miesiąc jest bardzo trudno. Nie, można by, oczywiście, gdyby zrezygnować z wakacyjnych wyjazdów, sportu i kółek dla dzieci, albo zapomnieć o działce czy nie brać dodatkowego kredytu na mieszkanie.

– No to nie jeździmy na urlop i rezygnujemy z zajęć pozalekcyjnych! – zadecydował wieczorem mąż Anny. – Albo zrezygnujemy z działki. Albo nie weźmiemy mieszkania na kredyt. W końcu to moja mama, nie mogę odmówić jej pomocy! Jestem jedynym synem, jedyną nadzieją.

Matka męża Anny wychowywała syna sama od jego dwunastego roku życia. Ale Anna nie widzi w tym szczególnego bohaterstwa.

– Nie może jej, widzisz, odmówić? Cudownie! – mówi rozgoryczona Anna. – Więc dobrze, idź i zarób dodatkowo dla swojej mamy. Bez ucinania wydatków naszej rodziny. Przecież to jego mama, jego obowiązek, co ja i dzieci mamy do tego?

Szczerze mówiąc, jest mi trochę wstyd za moją przyjaciółkę. Ale widziałam, jak żyli. Teściowa nigdy szczególnie nie interesowała się nią ani dziećmi.

Screenshot
Idź do oryginalnego materiału