„Mąż odszedł do innej, gdy córka miała dwa lata. A po piętnastu latach… to ja zostałam oskarżona”

przytulnosc.pl 19 godzin temu

– Naprawdę nie sądziłam, iż w wieku pięćdziesięciu dwóch lat stanę się pośmiewiskiem – żali się pani Grażyna swojej sąsiadce w Gdańsku.

– Całe życie pracujesz na dwa etaty, oszczędzasz na sobie, łapiesz każdą dodatkową robotę, byle tylko twoja córeczka miała wszystko, co najlepsze… A potem okazuje się, iż jeszcze ją okradłaś! I nie dość, iż już chyba całe osiedle o tym huczy, to jeszcze wygrzebała numer do swojego ojca, z którym nie mieliśmy kontaktu od piętnastu lat, i poskarżyła się jemu. Prosiłam ich, żeby przestali to rozgłaszać, bo tylko wstyd się z tego robi. Ale nie! Dalej swoje – iż ukradłam pieniądze własnej córce i koniec!

– Grażynko, ja już sama nic nie rozumiem… Ty naprawdę mogłaś jej coś ukraść? Opowiedz wszystko od początku.

– Przecież wiesz, iż Karolinkę wychowywałam sama. Mój mąż, Krzysztof, zostawił mnie jeszcze w czasie urlopu macierzyńskiego. Odszedł do innej kobiety, a ja zostałam sama z niemowlęciem i trzypokojowym mieszkaniem po rodzicach w Toruniu.

– Tak, pamiętam… Do dziś podziwiam, jak dałaś sobie z tym radę.

– Po rozwodzie wiedziałam, iż muszę zacząć od nowa. Sprzedałam mieszkanie i przeprowadziłam się z Karolinką do Gdańska. Starczyło nam na dwupokojowe mieszkanie w spokojnej dzielnicy. Córkę zapisałam do żłobka, a sama zaczęłam pracować na dwie zmiany. Wtedy właśnie cię poznałam.

Było ciężko. Dodatkowe dyżury, korepetycje, sprzątanie mieszkań. Ale chciałam, żeby moja córka miała wszystko. Miała modne ubrania, telefon, taniec towarzyski, lekcje angielskiego. Wszystko opłacałam z własnej pensji. Nie chciałam ani grosza od Krzysztofa. Gardziłam nim.

– Ale przecież musiał płacić alimenty…

– I płacił. Ale przez pierwsze pięć lat choćby nie sprawdzałam konta, na które wpływały. Gdy trochę mi przeszło, spojrzałam. Była tam już spora suma. Karolinka miała wszystko, czego potrzebowała, więc nie ruszałam tych pieniędzy. Zaczęłam też regularnie odkładać tam część swojej wypłaty. Pomyślałam, iż kiedyś kupię sobie działkę. Posadzę warzywa, będę hodować kury, może króliczki. Karolina się wyprowadzi, a ja będę jej przywozić świeże warzywa i owoce. Mieszkanie w końcu i tak zostanie jej.

– Marzenie! Sama zawsze chciałam mieć działkę. Gratuluję ci!

– Nie ma czego gratulować. Kiedy ją kupiłam i podzieliłam się tą euforią z córką, natychmiast tego pożałowałam. Karolina zrobiła mi awanturę. Stwierdziła, iż wydałam „jej” pieniądze.

– Ale przecież to niemożliwe! Karolina była zawsze taka rozsądna…

– Też tak myślałam. Ale zaraz potem zadzwoniła do Krzysztofa. A on, jakżeby inaczej, stanął po jej stronie. Oboje zaczęli mnie oskarżać. Że wykorzystałam alimenty. Że jestem egoistką. Że „okradałam dziecko”. Nikt nie wspomina o tym, iż przez lata zapracowałam na jej komfort – sama. Nikt nie pyta, co ja czułam.

I teraz zastanawiam się, czy naprawdę jestem taka zła? Może powinnam sprzedać działkę i oddać im te pieniądze?


A Ty? Co byś zrobił na miejscu Grażyny?
Czy matka, która całe życie poświęcała się dla dziecka, nie ma prawa choć na starość zrobić czegoś dla siebie?

Idź do oryginalnego materiału