Mężczyzna moich marzeń zostawił żonę dla mnie, ale nie wiedziałam, co z tego wyniknie.

newsempire24.com 2 tygodni temu

Mężczyzna moich marzeń odszedł od żony do mnie, ale choćby nie podejrzewałam, czym to się obróci

Marzyłam o nim jeszcze od czasów studenckich, mieszkając w małym miasteczku pod Radomiem. To była ślepa, szalona miłość, taka, co odbiera rozum i sprawia, iż zapomina się o wszystkim. Gdy w końcu zwrócił na mnie uwagę, straciłam resztki rozsądku. Zdarzyło się to lata po studiach, kiedy los zetknął nas w tej samej kancelarii prawnej. Taka sama profesja, wspólne zainteresowania – uznałam to za znak z góry, iż moja bajka zaraz stanie się rzeczywistością.

Wydawał mi się ideałem, mężczyzną z marzeń. To, iż miał żonę, nie przeszkadzało mi w młodości – nie rozumiałam, co to znaczy, gdy małżeństwo się rozpada, nie pojmowałam bólu ukrytego w takich historiach. Nie wstydziłam się, gdy Marek zostawił swoją żonę dla mnie. Kto by pomyślał, iż ten wybór obróci się dla mnie takim niepowodzeniem? Ludowa mądrość nie kłamie: na cudzym nieszczęściu swojego szczęścia nie zbudujesz.

Gdy wybrał mnie, unosiłam się w obłokach, gotowa byłam mu wybaczyć wszystko na świecie. Jednak w zwykłym życiu okazał się daleko nie księciem. Rozrzucone rzeczy wypełniały mieszkanie, odmówił zmywania naczyń, a cały ciężar codziennych obowiązków spadł na mnie jak ciężki krzyż. Wtedy przymykałam na to oko – miłość zaślepiała mnie, czyniła łagodną, uległą, niemal pozbawioną woli.

O swoim poprzednim małżeństwie zapomniał szybko, jakby wymazał je z pamięci. Dzieci nie mieli, a ślub, jak mi przyznał, wymusili jej rodzice. “Z tobą jest inaczej, jesteś moim przeznaczeniem”, szeptał mi, a ja topniałam. Moje szczęście było jasne, ale krótkotrwałe, jak błyskawica. Wszystko zmieniło się, gdy zaszłam w ciążę.

Na początku Marek promieniał z euforii – dziecko, jego dziecko! Zorganizowaliśmy wielką rodzinną uroczystość, zaprosiliśmy krewnych, przyjaciół. Toasty, życzenia szczęścia, zdrowia dla malucha – ten wieczór pozostał w mojej pamięci jako jasny punkt, wyspa ciepła w morzu nadchodzącej ciemności. Nie żałuję tego, ale po tej nocy moja ślepa miłość zaczęła gasnąć jak świeca na wietrze.

Im większy stawał się mój brzuch, tym rzadziej widywałam Marka w domu. Przeszłam na urlop macierzyński, a nasze spotkania ograniczały się do późnych wieczorów. Zostawał dłużej w pracy, znikał na firmowych imprezach. Początkowo to znosiłam, ale niedługo stało się to nie do zniesienia. Codzienność zamieniła się w torturę: ja, w ciąży, ledwo poruszałam się, a jego skarpetki i koszule leżały wszędzie, jak nieme wyrzuty mojej naiwności. Pytałam siebie: czy nie pospieszyliśmy się z dzieckiem? Miłość gaśnie z czasem, wiedziałam to, ale nie sądziłam, iż zniknie tak szybko.

Wciąż przynosił kwiaty, czekoladki, ale potrzebowałam czegoś innego – chciałam go obok siebie, jego wsparcia, ciepła. A później prawda wyszła na światło dzienne. Przypadkowa rozmowa z koleżankami przy kawie otworzyła mi oczy: do działu przybyła nowa pracownica, młoda, energiczna. Zespół i tak był już napięty, a moje pójście na urlop zrobiło sytuację krytyczną. Przypadek? Nie wiedziałam, czy to ona, ale Marek wyraźnie kogoś miał na boku. Jego życie teraz składało się z “pracy”, “spotkań” i “nagłych wydarzeń”. Pewnego dnia znalazłam w kieszeni jego marynarki karteczkę z nieznanymi inicjałami. Serce się ścisnęło, ale w milczeniu odłożyłam ją, postanawiając udawać ślepą. Strach przed zostaniem samą w siódmym miesiącu ciąży paraliżował mnie.

Zaczął narzekać, iż “zawsze jestem podenerwowana”, a każda kłótnia kończyła się jego zmęczonym westchnieniem, jakbym była ciężarem. Bałam się porozmawiać o najważniejszym – wiedziałam, iż to koniec. I nadszedł. Najgorsze słowa, jakie kiedykolwiek słyszałam, brzmiały: “Nie jestem gotowy na dzieci. Mam inną”. Jak to powiedział – nie pamiętam, w głowie huczało, świat się walił. Myślałam, iż oszaleję z bólu i upokorzenia.

Ale znalazłam w sobie siły. Złożyłam pozew o rozwód, chociaż każda litera wniosku była jak cios w serce. Nie spodziewał się, iż się odważę, iż wyrzucę jego rzeczy za próg następnego dnia. Na szczęście mieszkanie było wynajęte – nie musieliśmy go dzielić.

– A dziecko? Pomyśl o dziecku! Jak je wychowasz? – rzucił na odchodnym.

– Poradzę sobie. Będę pracować z domu. Rodzice pomogą. Mama zawsze mówiła, iż jesteś babiarzem, trzeba było jej słuchać – odparłam, trzaskając drzwiami.

Odpowiedzialność za syna dała mi kręgosłup, którego w sobie nie podejrzewałam. Sama bym nigdy nie odeszła, ale dla niego – dałam radę. Jego zdrada była tak podła, iż wymazałam Marka z życia, jakby nigdy nie istniał. Oczy mi się otworzyły i zobaczyłam jego prawdziwe oblicze.

Pierwsze miesiące po rozwodzie, łącznie z porodem, były piekłem. Wróciłam do rodziców do sąsiedniego miasteczka – przyjęli mnie z otwartymi ramionami, szczególnie cieszyli się z wnuka. Tęskniłam za Markiem, ale goniłam te myśli precz. W głębi duszy wiedziałam: postąpiłam adekwatnie i dam synowi wszystko, co mogę.

Gdy tylko wróciły mi siły, zabrałam się za pracę – tłumaczyłam teksty prawnicze w domu. Bywały miesiące bez dochodów, ale rodzice wspierali mnie, zanim zdobyłam klientów. Syn rósł, lata mijały niezauważenie. Zrozumiałam to, gdy zdałam sobie sprawę, iż potrzebuje własnego kąta. Rodzice nie chcieli nas wypuścić, ale ja marzyłam o niezależności – własnym gabinecie, jego pokoju do nauki. Wtedy już mogłam sobie pozwolić na wynajem mieszkania.

Życie się unormowało. Przedszkole zmieniło się w szkołę, pierwsza klasa w piątą, i pierwszy raz od lat poczułam wolność i spokój. Ale wtedy on pojawił się znów. Nasze miasteczko jest niewielkie, a w środowisku prawniczym wszyscy się znają. Marek bez trudu znalazł mój adres biura. Jak żałowałam, iż nie wyjechałam dalej! Oświadczył, iż “wyszalał się”, iż żałuje przeszłości, iż był “młody i głupi”. Błagał, by zapoznać go z synem, którego nigdy nie widział.

Zgodnie z prawem ma prawo do spotkań i jeżeli zechce – dojdzie swojego. Ale sama myśl o tym mrozi mi krew w żyłach. Od tej rozmowy minęło kilka tygodni. Powiedziałam, iż się zastanowię, ale w głowie mam chaos – nie wierzę mu i nie chcę go dopuszczać do syna. Może to moja kara? Odpłata za to, iż odebrałam go pierwszej żonie? Poważnie myślę o wyjeździe do innego miasta, by uratować nas przed tą przeszłością, która znów puka do moich drzwi.

Idź do oryginalnego materiału