Miała 15 lat, gdy zaszła w ciążę. Dziecko oddała do adopcji. Po 35 latach dostała wiadomość

gazeta.pl 6 godzin temu
Zdjęcie: Fot. screen YT / InsideEdition / PIXABAY / Antony_Wegener


Była młoda, dopiero wkraczała w świat dorosłych. Miała 15 lat, gdy zaszła w ciaże. Dziewięć miesięcy później urodziła zdrowego i silnego chłopca. Pod wpływem nacisku rodziny, zdecydowała się oddać syna do adopcji. To była dla niej trudna decyzja, jednak miała nadzieje, iż postępuje dobrze. Mijały lata, a rana na sercu matki robiła się coraz większa.
Stacey Faix była sama jeszcze dzieckiem, kiedy okazało się, iż jest w ciąży. Nie mogła pozwolić sobie na zatrzymanie malucha, więc za namową bliskich, zdecydowała się go oddać do adopcji zaraz po urodzeniu. To było dla niej bardzo bolesne przeżycie, bo personel szpitala wiedząc, jaka jest jej decyzja, nie pozwolił choćby wziąć chłopca na ręce. Po latach postanowiła go odnaleźć, ale bez większych sukcesów. Wtedy dostała wiadomość na jednym z portali społecznościowych. To był jej syn.


REKLAMA


Zobacz wideo Sylwia Nowak została mamą. Opowiedziała nam o ciemnych i jasnych stronach macierzyństwa [MAMY CZAS]


Ta wiadomość zmieniła wszystko. "Hej, mam dziwne pytanie"
Kiedy Stacey Faix szukała bezskutecznie swojego syna, po drugiej stronie kraju żył chłopiec - Stephen Strawn, który usilnie próbował dowiedzieć się, kim jest i gdzie są jego biologiczni rodzice. Wiedział, iż był adoptowany. Rodzina, która go przygarnęła i otoczyła miłością, nigdy tego przed nim nie ukrywała, jednak nie znali personaliów kobiety, która oddała im dziecko.


Wszystko zmieniło się w 2017 roku, gdy żona Strawna poinformowała go, iż prawo się zmieniło. Osoby adoptowane mogły od tamtej chwili ubiegać się o oryginał swojego aktu urodzenia. Mężczyzna od razu udał się do odpowiedniego urzędu, złożył wniosek i chwilę później trzymał w ręku najważniejszy dokument. Widniało tam imię i nazwisko jego biologicznej matki. To właśnie wtedy rozpoczął swoje poszukiwania. Wiedział, w jakim szpitalu przyszedł na świat, co pomogło mu zawęzić krąg poszukiwań, a niesłychanie pomocne w tym wszystkim okazały się być media społecznościowe. Dzięki nim znalazł kobietę, która mogłaby być jego matką. Postanowił iść za ciosem i do niej napisać. "Hej, mam naprawdę dziwne pytanie. Czy w 1982 r. oddałaś do adopcji chłopczyka?". Kobieta potwierdziła i przyznała, iż próbowała go szukać, ale bezskutecznie.


Odczytała liścik i polały się łzy. Teraz nadrabiają stracony czas
Stacey i Stephana wiele łączyło. Zaczęli pisać do siebie wiadomości. W trakcie rozmów wyszło, iż oboje należą do tego samego stowarzyszenia Team Red, White and Blue (RWB) organizacji wspierającej weteranów. Kobieta mieszkała w Ohio, a Strawn w Pittsburghu, ale jedno i drugie miało wziąć udział w tym samym maratonie. Zanim jednak rozpoczął się bieg, ktoś podał kobiecie liścik. "Minęło 13 075 dni, odkąd ostatni raz mnie widziałaś. Nie chciałem, żebyś czekała jeszcze jeden dzień dłużej" - przeczytała i zaniemówiła. Wtedy też podszedł do niej jej syn. Ostatni raz widziała go 35 lat temu - tuż po porodzie.


To była niezwykle wzruszająca chwila. Nie mogli uwierzyć, iż w końcu widzą się na żywo. Polały się łzy wzruszenia, a chwilę później oboje stanęli na linii startu, by razem przebiec maraton. Wyścig ukończyli po 2 godzinach i 50 minutach, ale obydwoje stwierdzili, iż nie było sensu się spieszyć. Od tamtego momentu nadrabiają stracony czas i wszelkie zaległości.
Idź do oryginalnego materiału