Miękko wprowadza, twardo kończy

polregion.pl 15 godzin temu

Dziś znów miałem tę rozmowę z Halinką o teściach. Dzwoniliśmy do jej mamy, Jadwigi Szczepańskiej, z życzeniami urodzinowymi. Z pozoru wszystko miło, Halina choćby powiedziała: „Pani Jadwigo, jeszcze raz wszystkiego najlepszego! Dbajcie o siebie! Jak tylko z Władkiem wszystko ustalimy, od razu zadzwonimy”. Ale zaraz po pożegnaniu odłożyła słuchawkę jak rozżarzone żelazo. Widziałem, iż mimo uprzejmego tonu chciała skończyć ten telefon jak najszybciej. Nie miała ochoty spędzać naszego długo wyczekiwanego, wspólnego urlopu na działce teściów. Dla niej milion innych miejsc w Polsce byłoby lepsze niż Lipinki koło Torunia. Próbowała delikatnie zasugerować, żebyśmy w tym roku pojechali gdzieś indziej, ale ja byłem nieugięty. Tak mnie wychowano – starszych trzeba kochać i szanować. Nie wypada nie odwiedzić własnych rodziców.

* * *

„Władek, przecież widzę rodziców może raz do roku. Chcesz, żebyśmy i na urlop przestali do nich jeździć? Dzieci zapomną, iż mają drugich dziadków w Poznaniu!” – zaprotestowała Halina.
„Kochanie, jak to ująć… Ale czy kiedykolwiek przyszło ci do głowy, iż te przyjazdy są potrzebne tylko tobie?” – odparła.
Spojrzałem na nią zdziwiony: „Co masz na myśli?”
„No to, iż twoim rodzicom już dobrze w ich własnym świecie. Nie cierpią z powodu braku wnuków, nie tęsknią za wspólnym czasem. Żyją sobie wspaniale bez tego.” – ciągnęła.
„Halino, co ty wygadujesz?! Skąd takie myśli?”
„A stąd, iż twoja mama w wiadomościach prosi mnie tylko o jedno: żebym przysłała zdjęcia starszych albo filmik Tadeuszka. I tyle. Nigdy nie pyta, jak im idzie w szkole, czy zdrowe. Wnuki potrzebne jej są tylko po to, żeby pochwalić się ładnymi fotkami przed koleżankami czy są ciałką z klatki. Ładna, idealna obrazka – nic więcej. A co się za tym kryje? To jej nie obchodzi. Nasze problemy? Nie istnieją.”
„Tu się z tobą nie zgodzę. Mieszkamy daleko. Nie mają jak posiedzieć z Tadziem, odprowadzić go do przedszkola czy odebrać chłopaków ze szkoły. Gdybyśmy mieszkali blisko, byłoby zupełnie inaczej.”
„Wiesz, Władek… Moja mama też mieszka w innym mieście, ale to jej nie przeszkadza przyjeżdżać w każdej trudnej sytuacji. Jak Szarik – zawsze gotowa pomóc. Pamiętasz, ile razy w zeszłym roku brała urlop albo zwolnienie, kupowała bilet PKP i pędziła do nas na pierwszą prośbę? Takiego poświęcenia po twoich rodzicach jakoś nie widzę.”
„Tak, Halinko, twoja mama złota. Nie przeczę. Jestem Marii bardzo wdzięczny, mówiłem jej to nie raz. Nasza niezawodna pomoc.” – przyznałem.
„Właśnie tak. Kiedy przyjeżdżamy do niej, zawsze stara się spędzić z chłopcami jak najwięcej czasu. Spacery, rowery, pluskanie w Warcie, chowanego, ganianego, piłka. Bardzo je kocha, a one odwzajemniają to uczucie. Tak w rodzinie powinno być. Ciepło, troska, miłość.”
„Halino, no czego ty ode mnie chcesz? Ludzie są różni. Twoja mama żywe srebro, wiecznie młoda, pełna energii. Moi rodzice starsi, inaczej skonstruowani. I co teraz? Nie mamy do nich przyjeżdżać?”
Halina na moment zamilkła, ścisnęła usta, jakby powstrzymywała słowa, ale postanowiła wybuchnąć. „Jest nam tam źle, mnie i dzieciom też. Niewygodnie, nieswojo. Nie wiem nawet, jak to ująć.”
„Jak to?! Dlaczego? Rodzice mają świetną działkę, każdy ma osobny pokój, czysto, wygodnie, komfortowo. Czego jeszcze potrzeba do szczęścia?”
„Wiesz, Władek, jest takie powiedzenie: «Cicho stąpa, ale twardo śpi». Dokładnie opisuje mój stan, kiedy przyjeżdżam do twojej mamy.” – odparła chłodno.
„To niespodziewane… Czemu milczałaś wcześniej? Zawsze myślałem, iż wam tam dobrze. Urlop u rodziców wydawał mi się idealny – odwiedzić staruszków, a wam zapewnić dobry czas. O co chodzi, Halinko?”
„O wszystko. Od pierwszej minuty, kiedy tylko wpadamy do ich domu całą naszą piątką, idealny, spokojny, uporządkowany świat rodziców się rozpada.”
„Nigdy nie zauważyłem. Chyba wszystko wymyślasz, Halino. Robisz się zbyt podejrzliwa.” – machnąłem ręką.
„Władku, kochanie, ty tam jesteś zajęty pomocą przy gospodarstwie. Na działce rzadko spędzasz czas ze mną czy dziećmi, zawsze starasz się rodzicom dogodzić. A ja doskonale widzę i słyszę, co się tam naprawdę dzieje. Te uszczypliwości twojej mamy, niemile spojrzenia ojca. Myślisz, iż to dla mnie przyjemne? Jesteśmy razem dziesięć lat, a mam wrażenie, iż Jadwiga Szczepańska wciąż nie może pogodzić się z tym, iż to ja jestem twoją żoną. Może po prostu nie cieszy się, iż masz teraz całą naszą rodzinę.”
„Co ty pleciesz, Halino!” – zirytowałem się, chcąc pr
I wtedy zrozumiałem, iż czasem trzeba porzucić miękką pozorność rodzinnego gniazda, by odnaleźć prawdziwe ciepło tam, gdzie euforia dzieci nie jest ciężarem, a twój wybór życia – powodem do dumy.

Idź do oryginalnego materiału