Igor? zdziwiona Jadwiga Wasiljewska patrzy na sąsiada. Jesteś w domu? Myślałam, iż w Warszawie. Lidia mówiła, iż dopiero za dwa tygodnie się przeprowadzicie.
Dopadł mnie przeziębienie, mruczy Igor Kowalski, zamykając drzwi i odwracając się do niej.
Coś poważnego? pyta troskliwie.
Co poważnego! wkurza się Igor. Kaszlałem kilka razy, a ludzie już cały świat podpalają! Nie chcę cię zarazić, więc odjeżdżam. Lidia musiała iść na własny koszt. Dziś w nocy odjechała.
A jak długo zamierzacie tak żyć? z nutą sarkazmu dopytuje sąsiadka. Nie macie już dość?
Co masz na myśli? marszczy brwi Igor.
Zazwyczaj nie lubi, gdy ktoś wtrąca się w jego sprawy rodzinne, ale teraz nie powstrzymuje się od odpowiedzi.
Metodą zmianą!
No tak, Jadwigo, skrzywił się Igor. Co ma tu zmiana? Nie jedziemy do pracy. Dla nas to czysta przyjemność.
Przyjemność? zauważa. Ostatnio chodzicie jakbyście właśnie wyciągnięci z wody! Nie macie już ochoty się wygłupiać? Przecież nikt nie doceni!
***
Córka Igora i Lidii, po ukończeniu studiów, od roku szuka pracy w swoim zawodzie, ale ciągle coś nie gra: albo za daleko, albo niska pensja, albo po prostu nie podoba się. Rodzice uspokajają Agnieszkę, mówiąc, iż w końcu znajdzie to, czego szuka. ale czas mija, a wymarzona posada pozostaje jedynie marzeniem. W końcu dziewczyna decyduje się wyjechać do Warszawy. Stara koleżanka właśnie dostała tam jakieś stanowisko i proponuje wspólny wyjazd. Mamy jeszcze wakaty, dwie osoby to mniej strachu, bo w końcu inny kraj. Rodzice nie są zachwyceni. Uważają, iż w domu można się jakoś ułożyć, trzeba tylko poczekać. Poza tym Agnieszka nigdy nie mieszkała sama i nie ma pojęcia, co to znaczy samodzielność A wynajęcie mieszkania to nie tania przyjemność. Kto więc weźmie na siebie ten ciężar? Na jaki czas?
Mimo wszelkich namysłów i niekończących się argumentów Igor i Lidia nie potrafią odwieść córki. Agnieszka, obiecując dzwonić codziennie i częstoczęsto przyjeżdżać, wyrusza do Warszawy.
Znalazła dobrą pracę. Nie musiała wynajmować mieszkania przyjęto ją do akademika, o czym nie śniła. Na początek przyjeżdżała często, tęskniła, potem wizyty stały się rzadsze, a kontakt ograniczył się do sporadycznych telefonów.
W Warszawie zakochała się. Jej romans z warszawiakiem Kamilem Nowakiem rozwija się dynamicznie i niedługo pojawia się temat ślubu. Igor i Lidia są w siódmym niebie, bo córka potajemnie informuje, iż spodziewają się dziecka.
Po ślubie młodzi wynajmują mieszkanie. Kamila nie chce mieszkać z rodzicami. Ci się obrażają, ale nie kłócą chcesz mieszkać samodzielnie, więc mieszkaj. Tylko nie licz na naszą pomoc.
Kamil wzrusza się:
Nie liczę na nic!
Po co tak? łagodnie upomina się Agnieszka, zostając we dwoje. To twoi rodzice, nie wiesz, co może się zdarzyć.
Nie bój się! przytula się Kamil. Wszystko będzie dobrze.
Rzeczywiście, wszystko układa się pomyślnie. Para zarabia dobrze, ciąża przebiega bez problemów. Agnieszka idzie w urlop macierzyński, rodzi piękną, zdrową dziewczynkę. Dziadkowie nie szczędzą uwag, chwaląc wnuczkę. Mieszkańcy Warszawy, seniorzy, odwiedzają ją co tydzień. Rodzice Agnieszki przyjeżdżają, kiedy mogą: ojciec ma jeszcze rok do emerytury, matka ma przed sobą pięć lat pracy.
Wszystko jest w porządku, dopóki Kamil nie traci pracy. Nie stracił, a sam zrezygnował, pewny, iż znajdzie lepszą posadę. Nie dostał jej w ostatniej chwili miejsce objął inny kandydat. Kamil reaguje fatalnie. Najpierw zamyka się w sobie, potem zaczyna pić, staje się drażliwy, rozzłoszczony, ciągle niezadowolony, obrażony na cały świat. W końcu wpada w głęboką depresję, z której wyciąga się dopiero w szpitalu.
Agnieszka rozdziera się między mężem a dzieckiem. Kamil wymaga więcej uwagi niż dwulatka Weronka. Dodatkowo teściowa nie daje jej spokoju.
Cały czas mówię, iż nie dbasz o mojego syna, a ty siedzisz na jego karku!
Na jakim karku? pyta Agnieszka. Przecież jestem na urlopie macierzyńskim.
Więc może przestań już w domu siedzieć! Dziecko ma dwa lata! Idź pracować! Albo całą życie będziesz żyć z naszego grosza!
Agnieszka zastanawia się, czy teściowa naprawdę tak myśli, czy udaje. Kamil od pół roku nie pracuje. Żyją z zasiłku macierzyńskiego i pieniędzy, które odłożyli na własne mieszkanie, a rodzice Kamila dają im jedną pensję. A tu teściowa zarzuca im chleb!
Czuję się zraniona, ale znoszę to. Pewnego dnia opowiada rodzicom o problemie.
Igor i Lidia słuchają i radzą szukać przedszkola, na wszelki wypadek.
Po pierwsze, to zajmie trochę czasu mówi matka.
Po drugie, jeżeli teściowa podnosi ten temat, to raczej nie odpuści dodaje ojciec.
Ale Weronka pozostało mała! szlocha Agnieszka. Jakie przedszkole?!
Dziecko, kochanie, oddaliśmy Cię do żłobka na półtora roku, patrz, jakaś dorosłaś! uśmiecha się Lidia. Mamo!
Mamo! łzy w oczach Agnieszki. Czy naprawdę nie było inaczej? A teraz? Dlaczego mam ranić dziecko przez głupie życzenie babci?
Zobacz sam, córeczko wtrąca Igor. Pamiętaj, iż jeżeli trzeba, pomożemy.
Lidia wzrusza ramionami: Ciekawe, co możemy zrobić, mając 700 km do nich.
***
Na wszelki wypadek następuje szybciej niż się spodziewano. Miejsce w przedszkolu pojawia się niespodziewanie szybko. Agnieszka informuje szefostwo, iż wróci do pracy za miesiąc. Wtedy Kamil znajduje nową posadę. Teraz wystarczy przyzwyczaić Weronkę do przedszkola
***
Dzień pierwszy: Agnieszka ma przyprowadzić dziewczynkę na godzinę, potem dwie, potem do obiadu. Brzmi prosto, ale w praktyce to koszmar. Gdy tylko zobaczy budynek, Weronka zaczyna wyć jak szalona. Krzyczy całą tydzień. W szatni milknie na chwilę, ale zaraz po tym, jak zauważy, iż mama odchodzi, wykrzykuje znów. Próbowano, by Kamil ją woził, to samo. Potem oboje rodzice prowadzili ją razem, obiecując wszystko, co tylko można. Nic nie pomagało. Zostawiali ją samą, mając nadzieję, iż się uspokoi, ale ona krzyczała, jakby wiedziała, iż rodzice są tuż obok i słyszą jej płacz.
W końcu wychowawczynie nie wytrzymały:
Nie martwcie się, takie rzeczy się zdarzają. Przyprowadzajcie ją za kilka miesięcy, niech rośnie. Miejsce zostawimy.
Łatwo to mówić za kilka miesięcy protestowała Agnieszka, wracając do domu. A co mam zrobić w pracy? Przecież sam się zgłosiłam! Co teraz?
Nie wiem odparł Kamil. Ale męczyć dziecko to nie w porządek.
Twoi rodzice są na emeryturze! przypomina Agnieszka, widząc w tym rozwiązanie. Mieszkają niedaleko, niech przyprowadzają Weronkę do przedszkola choć na jakiś czas!
Dobrze, pogadam z nimi mówi Kamil, choć wątpi, iż się zgodzą.
Porozmawiaj tak, żeby się zgodzili
***
Dziadkowie przypominają, iż Kamil powinien sam rozwiązywać problemy, ale co by nie zrobił, robi to dla wnuczki. Zaczynają kolejno wozić Weronkę. I nagle! Dziewczynka idzie do grupy spokojnie, macha ręką na pożegnanie i nie płacze. W przedszkolu zaczynają układać się zajęcia, a dzieci mają iść spać. Weronka nie chce położyć się w łóżku
Nauczycielki dzwonią do babci, ona przylatuje albo wysyła dziadka. System się ustawia i Weronka przyzwyczaja się. W końcu chodzi do przedszkola tylko do dwunastej. To zaczyna obciążać rodziców Kamila, którzy odwołują się do słabości zdrowia i przestają przychodzić po wnuczkę.
Potrzebny jest nadzór, a ja mam wysokie ciśnienie! narzeka matka Kamila. Tata ma ból pleców Wiesz, jak to jest, Kamilo.
Wiem mruknął Kamil. Co teraz? Zostawiliśmy dziecko o dwunastej, a my w tym czasie pracujemy
A to zamiast podziękować! wybucha teściowa. Patrz, ojcze, jak nas nagrodzili za rok opieki nad dzieckiem!
To nie rok, poprawia Agnieszka. Kilka miesięcy. To wasz pomysł, żeby dać Weronkę do przedszkola. Zrobiliśmy to. Gdybyśmy tego nie zrobili, siedziała w domu i nie było problemów.
Czyli my jesteśmy winni?! podskakuje matka Kamila. Chodźmy stąd, ojcze, nie mamy tu nic do roboty!
Złapała za rękę męża i wyciągnęła go na korytarz
***
Co teraz robimy? pyta Kamil, gdy drzwi za rodzicami się zamykają.
Nie wiem wzdycha Agnieszka. Może muszę odejść z pracy.
To nie rozwiązanie.
Co proponujesz?
Zostawić Weronkę w przedszkolu na cały dzień.
A rano sam ją tam pchniesz? Nie będę tego robił!
Ale przecież wszystkie dzieci chodzą do przedszkola bez problemu!
Nasza córka nie jest wszystkimi! wykrzykuje Agnieszka i płacze.
W tym momencie dzwoni telefon od mamy.
Jadę jutro! mówi Lidia, mając urlop. Przyjadę, więc mamy miesiąc zapasu. Zobaczymy, co się stanie.
Po odłożeniu słuchawki Agnieszka klaszcze w ręce jak dziecko.
Jutro przyjedzie mama! woła do Kamila. Jesteśmy uratowani.
Świetnie! odpowiada Kamil z uśmiechem. Czas lepiej poznać teściową. Mam nadzieję, iż się dogadamy.
Oczywiście, iż się dogadamy uśmiecha się Agnieszka. Mam wspaniałą mamę. Na pewno coś wymyśli.
***
Lidia rzeczywiście wszystko wymyśla. Mówi, iż ona i ojciec będą przyjeżdżać na zmianę, żeby oglądać Weronkę, bo w teletonie nie ma takiej możliwości.
Nie obrażaj się, kochanie radzi matka, patrząc na zięcia. Wiek to rzecz nieprzewidywalna. Raz masz siłę, potem znikają.
Nie obrażam się odpowiada Agnieszka. Ale nie wiem, jak wy pojeżdżacie? A co z pracą?
Pogadam z szefem, zmienię grafik, a ojciec za dwa tygodnie przechodzi na emeryturę. Wszystko będzie w porządku. Gdy przyjedzie, Weronka może już spokojnie chodzić do przedszkola. Będzie go po prostu odbierał. Ma już cztery lata!
Tak postanowiono. Rano Lidia zabiera Weronkę do przedszkola, zostawia ją, a po dwunastej dzwoni, iż trzeba ją odebrać.
***
Od prawie roku Lidia i Igor krążą między Warszawą a rodziną co dwa tygodnie. Czasem Igor zostaje dłużej, bo jest już na emeryturze i ma wolny czas. Wozi Weronkę do przedszkola, odbiera ją o dwunastej i czeka, aż przyjadą rodzice z pracy. Wieczorem wychodzi na miasto, nie dlatego iż kocha tę część Warszawy, a dlatego iż nie może patrzeć, jak młodzi próbują układać swoje życie.
Nic nie chcą robić, mówi Igor żonie, gdy spotykają się na chwilę. Nie sprzątająW końcu wszyscy zrozumieli, iż najważniejsze jest, by trzymać się razem i dawać sobie wsparcie, choćby gdy życie rzuca najtrudniejsze wyzwania.














