Miłość bez granic: Opowieści o pasji i poświęceniu

newskey24.com 4 godzin temu

Igor? Teresa Kowalska spojrzała zdziwiona na sąsiada, jesteś w domu? Myślałam, iż w Warszawie. Lidia mówiła, iż przeprowadzacie się dopiero za dwa tygodnie.

Złapałem przeziębienie mruknął Igor Kowalski, zamykając drzwi i odwracając się do niej.

Coś poważnego? zapytała troskliwie.

Co poważnego? wykrzyknął Igor, z irytacją, kaszlałem tylko dwa razy, a już wszyscy z tego robią aferę! Wyjedź, bo dziecko zaraz się zarazi i wrócił. Lidia musiała samodzielnie ruszyć w drogę. Ta noc odjechała.

Ile tak będzie trwało? dodała z nutą sarkazmu, nie nudzi cię to już?

Co? zmarszczył brwi Igor.

Nie lubił, gdy ktoś wpychał mu pytania o rodzinę, ale tym razem nie powstrzymał się.

Pracujemy w systemie zmianowym!

No tak, Teresa wymamrotał Igor a co tu zmiany? Nie jedziemy do pracy, to dla nas czysta przyjemność.

Przyjemność? Widzę, iż ostatnio obaj chodzicie jakby w błocie! Cieszycie się? Może przestać się nad sobą drwić? Nikt i tak nie oceni!

***

Córka Igora i Lidy, po ukończeniu studiów, od roku szukała pracy w swoim kierunku, ale zawsze coś nie grało: zbyt daleko, niska pensja, po prostu nie podobało się. Rodzice mówili Grażynie, iż w końcu znajdzie to, czego szuka. Czas mijał, a wymarzona posada pozostawała tylko marzeniem. W końcu dziewczyna postanowiła wyjechać do Warszawy. Koleżanka ze studiów właśnie tam znalazła miejsce i zaproponowała wspólny wyjazd Mamy jeszcze wolne etaty, dwie osoby to mniej strachu, bo to przecież inny kraj.

Rodzice nie byli zachwyceni. Myśleli, iż w domu równie dobrze można się ustatkować, trzeba po prostu poczekać. Grażyna nigdy nie mieszkała sama, nie miała pojęcia, co to znaczy samodzielnie. A wynająć mieszkanie to nie żart, to spory wydatek. Kto więc weźmie na siebie ten ciężar, i na jak długo?

Mimo wszelkich prób odradzania, Grażyna obiecała dzwonić codziennie i przyjeżdżać częstoczęsto i ruszyła do Warszawy.

Udało się nieźle. Nie musiała szukać lokum przyjęto ją do akademika. Nie marzyła, iż tak będzie.

Na początku Grażyna rzeczywiście przyjeżdżała często, tęskniła. Z czasem wizyty stawały się rzadsze, a kontakt ograniczał się do sporadycznych telefonów. W Warszawie zakochała się w Krzysztofie. Ich romans rozkręcił się gwałtownie i niedługo pojawiły się rozmowy o ślubie. Igor i Lidia byli w siódmym niebie, gdy córka sekretnie oznajmiła, iż spodziewa się dziecka.

***

Po weselu młodzi wynajęli mieszkanie. Krzysztof stanowczo odmówił mieszkania z rodzicami. Oni się obrażili, ale nie kłócili Chcesz żyć samodzielnie, tak żyj. Tylko nie licz na naszą pomoc.

Na to Krzysztof odpowiedział z uśmiechem:

Nie zamierzam liczyć!

Dlaczego tak? zawołała Grażyna, gdy zostali we dwoje, to twoi rodzice. Nigdy nie wiadomo, co się zdarzy.

Nie bój się! objął ją Krzysztof, wszystko będzie dobrze.

***

I tak było. Wszystko szło gładko. Pracowali dobrze, ciąża przebiegała bez problemów. Grażyna przeszła na urlop macierzyński i urodziła piękną, zdrową dziewczynkę, Jagodę. Dziadkowie ze śląskiego podziwiali maleństwo. Warszawscy emeryci odwiedzali wnuczkę co tydzień, rodzice Grażyny przyjeżdżali, kiedy mogli: ojciec jeszcze pracował rok do emerytury, matka miała przed sobą jeszcze pięć lat do przejścia na rentę.

***

Wszystko było w porządku, dopóki Krzysztof nie stracił pracy. adekwatnie nie stracił sam się wypowiedział, pewien, iż niedługo dostanie lepszą ofertę. Niestety, oferta przeszła koło niego w ostatniej chwili. To go bardzo zdenerwowało. Najpierw zamknął się w sobie, potem zaczął pić, stał się drażliwy, wiecznie niezadowolony i poczuł się pokrzywdzony światem. W końcu wpadł w poważną depresję, z której musiał wyjść w szpitalu. Grażyna rozdarła się między mężem a dzieckiem. Krzysztof wymagał coraz więcej uwagi, niż dwuroczna Jagoda.

A teściowa

Stale powtarzała, iż Grażyna porzuciła jej syna, nie dba o niego, choć siedzi mu na karku.

Na jakim karku? zdziwiła się Grażyna, ja i tak na urlopie macierzyńskim.

To może przestań już w domu siedzieć! Dziecko ma dwa lata! Idź pracować! Czy zamierzasz całe życie żyć na nasz koszt?!

Grażyna patrzyła na teściową i nie mogła uwierzyć, czy naprawdę tak myśli, czy tylko udaje. Krzysztof od pół roku nie pracuje! Żyją z zasiłków i pieniędzy, które odkładali na własne mieszkanie, a rodzice Krzysztofa płacą im jedną pensję. A ona gani Grażynę o chlebek!

To było bolesne, ale Grażyna znosiła to. Pewnego dnia opowiedziała rodzicom.

Igor i Lidia posłuchali i doradzili, żeby poszukać przedszkola na wszelki wypadek.

Po pierwsze, to zajmie trochę czasu powiedziała matka.

Po drugie, jeżeli teściowa podnosi ten temat, raczej nie odpuści dodał ojciec.

A Jagoda jeszcze tak mała! jęknęła Grażyna, jakie przedszkole?!

Twoja córka, kochanie, w żłobku była półtora roku, spójrz, jaka jest teraz! uśmiechnęła się Lidia.

Mamo! łzy w oczach Grażyny, więc nie mogłam inaczej! A teraz? Dlaczego mam ranić dziecko przez głupie życzenia babci?!

Zobacz sam, córko wtrącił Igor, ale pamiętaj, iż zawsze możemy pomóc, jak tylko będziemy mogli.

Lidia, słysząc to, wzruszyła ramiona i pomyślała: Ciekawe, co naprawdę możemy zrobić? Dzielą nas ponad 700 km!.

***

Jeśli coś stało się szybciej niż się spodziewano. Miejsce w przedszkolu wpadło w ręce Grażyny niemal od razu. Powiedziała szefowi, iż wróci do pracy za miesiąc. W tym samym czasie Krzysztof znalazł nową posadę. Zostało tylko przyzwyczaić Jagodę do przedszkola

***

Przedszkole poprosiło, żeby najpierw przyprowadzić dziewczynkę na godzinę, potem dwie, później do obiadu. Brzmiło prosto, ale w praktyce było strasznie trudne. Gdy tylko zobaczyła budynek, Jagoda zaczęła krzyczeć na cały głos. Nie płakała, a krzyczała. Tak krzyczała przez cały tydzień. W szatni chwilowo ucichła, ale gdy tylko zrozumiała, iż mama odchodzi, krzyk wracał.

Próbowano, żeby Krzysztof ją woził. Ten sam efekt. Potem oboje rodzice wożyli Jagodę razem, przekonywali, obiecywali wszystko, co tylko mogło. Nic nie pomagało. Zostawiali dziecko w nadziei, iż się uspokoi, gdy odejdą nie działało. Widocznie Jagoda wyczuwała, iż tata i mama są w pobliżu, słyszy ich krzyki.

W końcu opiekunki nie wytrzymały:

Nie przejmujcie się, tak się zdarza. Przyprowadzajcie ją za kilka miesięcy, niech rośnie. Miejsce zostawimy.

Łatwo mówić za kilka miesięcy rozgłosiła Grażyna, wracając do domu, a ja muszę wracać do pracy! Przecież samodzielnie się o to poprosiłam! Co teraz?

Nie wiem rzucił Krzysztof, ale nie w porządku tak męczyć naszą córkę.

Twoi rodzice są na emeryturze! nagle wpadła Grażyna na pomysł, a mieszkają blisko! Niech przyprowadzają Jagodę do przedszkola! Przynajmniej na jakiś czas!

Dobrze, pogadam z nimi odpowiedział niepewnie Krzysztof, choć nie jestem pewien, iż się zgodzą.

***

Dziadkowie przypomnieli, iż Krzysztof miał sam rozwiązywać problemy, ale co by nie zrobił dla ukochanej wnuczki? Zaczęli na zmianę wozić Jagodę. I cóż się stało! Dziewczynka poszła do grupy spokojnie, machnęła ręką na pożegnanie, a potem zasnęła.

Kiedy przedszkole zaczęło kłaść dzieci na drzemkę, Jagoda nie chciała iść do łóżka. Opiekunki dzwoniły do babci, a ona przyjeżdżała lub wysyłała dziadka. System gwałtownie się wypracował i dziewczynka była w przedszkolu tylko do dwunastej. To zaczęło obciążać rodziców Krzysztofa, więc odwołali się do zdrowia i nie chcieli już pilnować wnuczki.

Potrzebuję stałej opieki, a ja mam nadciśnienie! narzekała matka Krzysztofa, a ojciec ma bóle pleców Wiesz, Krzyś, jak on się męczy.

Wiem westchnął Krzysztof, ale co teraz? Przedszkole wysyła ją po południu, a my w tym czasie pracujemy

A to zamiast podziękować! wybuchła teściowa, patrz, jak nas nagrodzili za rok opieki nad dzieckiem!

Nie rok, a kilka miesięcy poprawiła Grażyna, a to nasz pomysł, żeby wstawić Jagodę do przedszkola. Gdybyśmy tego nie zrobili, siedziała w domu i nie byłoby problemów.

To my jesteśmy winni?! krzyknęła matka Krzysztofa, wstając, wyjdźmy stąd, nie mamy już nic do roboty!

***

Co teraz robimy? zapytał Krzysztof, gdy drzwi samych rodziców się zamknęły.

Nie wiem wzruszyła ramiona Grażyna, chyba muszę zrezygnować z pracy.

To nie wyjście.

No to co proponujesz?

Zawołaj Jagodę do przedszkola i zostaw ją do wieczora.

A rano? Sam ją tam zostawisz? Nie będę w to włączać!

Ale przecież wszystkie dzieci chodzą do przedszkola bez problemu!

Nasza córka to nie wszystko! krzyknęła Grażyna, łamiąc się pod łzami.

Wtedy zadzwoniła jej mama.

Przyjadę jutro! obiecała Lidia, mam urlop i już szykuję się do was. Mamy prawie miesiąc, więc damy radę.

Po rozłączeniu Grażyna podskoczyła:

Jutro przyjedzie mama! oznajmiła mężowi, jesteśmy uratowani.

Super! odparł Krzysztof, w końcu poznaję teściową. Mam nadzieję, iż się dogadamy.

Oczywiście, iż się dogadamy uśmiechnęła się Grażyna, mam najprawdziwszą mamę na świecie, ona na pewno coś wymyśli.

***

Lidia naprawdę coś wymyśliła. Powiedziała, iż będą przyjeżdżać na zmianę, żeby pilnować Jagodę, bo z synem nie da się inaczej.

Grażynko, nie gniewaj się na nich radziła matka, patrząc na zięcia, wiek to rzecz, ale siła nie zawsze przychodzi od razu. Kiedyś było inaczej, a potem nagle nie ma.

Nie gniewam się odpowiedziała Grażyna, po prostu nie wiem, jak się wpasować: jak wy przyjedziecie? A jak będzie praca?

Umówię się, zmienię grafik, a tata za dwa tygodnie zostanie emerytem. Wszystko będzie w porządku. Po przyjeździe może Jagoda już nie będzie bała się przedszkola. Będzie już czwarta!

Tak postanowPo przyjeździe Lidi od razu udało się przekonać Jagodę, iż przedszkole to miejsce pełne przyjaciół i zabawy.

Idź do oryginalnego materiału