MINIONE UCZUCIE.

newsempire24.com 2 dni temu

**10 maja 2023**

Dzisiaj znów wróciłem późno. Kuchnia oświetlona tylko bladym światłem lampy, a na stole czeka kolacja. Weronika milczy, patrzy w talerz, jakby w nim szukała odpowiedzi na niewypowiedziane pytania.

– Czemu taka cicha? – pytam, choć sam nie mam ochoty na rozmowę.

– Znowu pracowałeś po godzinach? – odpowiada pytaniem, głos ledwo słyszalny.

– Projekt ważny. Premia na koniec kwartału – mówię machinalnie, choć wiem, iż to tylko wymówka.

Jestem trzydziestopięcioletnim bankowcem, wciąż młodziej wyglądającym niż rówieśnicy. W domu czekają na mnie: żona i trzy córki – sześcioletnia Ania, czteroletnia Ola i roczna Zosia. Ostatnie dwa lata to dla mnie jak wyrok. Nie chcę tu wracać. Zatrzymuję się w biurze, krążę po Warszawie, wracam dopiero, gdy wszyscy śpią. Wystarczy mi dziecięcych krzyków, pieluch, nieprzespanych nocy i żony, która dawno przestała być tą kobietą, w której się zakochałem.

Kiedyś Weronika błyszczała – uśmiech, styl, energia. Teraz? Wytarty szlafrok, włosy zebrane w niechlujny kucyk, podkrążone oczy. Pierwsze lata małżeństwa były dobre. Kiedy urodziła się Ania, starałem się pomagać. Chciałem, żeby miała czas dla siebie – wizyty u fryzjera, paznokcie, chwila oddechu. Potem była Ola. Krzyczała w nocy przez pół roku. Na pracę przychodziłem z przymkniętymi powiekami. W końcu się uspokoiła, zaczęło się normalne życie. Weronika wróciła do pracy, dziewczynki poszły do przedszkola… a tu niespodzianka – trzecia ciąża.

Sprzeciwiałem się. – Gdzie myślisz zmieścić kolejne dziecko? – przekonywałem. – Są przecież kliniki, zabiegi… Nie stać nas na to!

Ale ona uparła się, zalewając się łzami. Uległem. Miałem nadzieję, iż tym razem urodzi się syn.

Ciąża była trudna. Weronika często leżała w szpitalu, a ja zostałam z dwójką maluchów – przedszkole, pranie, sprzątanie. Jej rodzice mieszkają w Gdańsku, daleko. Moja matka sama potrzebuje pomocy.

Zosia okazała się kolejnym niespokojnym dzieckiem. Weronika nosiła ją na rękach non-stop. A ja? Przestałem widzieć w niej kobietę. Seks? Nie miałem na to ochoty. Wieczorami wracałem późno, gdy dzieci już spały. Patrzenie na żonę bolało. Żal mi jej – w co się zamieniła? Ale jeszcze bardziej żal siebie.

W pracy koledzy chwalili się wakacjami na Malediwach, pytali, kiedy ja w końcu zabiorę rodzinę nad morze. Przecież zarabiam nieźle. Milczałem. Jak im powiedzieć, iż chciałbym uciec choć na kilka dni?

– Wojtek, jestem w ciąży – mówi cicho, siadając ciężko na krześle.

Zamarłem. Łyżka z zupą zawisła w powietrzu.

– Zwariowałaś?! Nie pamiętam nawet, kiedy ostatnio się kochaliśmy! – krzyczę, chociaż nie chcę, żeby dzieci się obudziły.

– Dwunasty tydzień. Za późno na zabieg… – szepcze.

– Masz pomylone zmysły! Mam dość! To nie życie, to piekło! Spójrz na siebie – kiedy ostatnio byłaś u fryzjera? Obiecywałaś, iż się zabezpieczasz! Wyglądasz jak widmo! Nie mogę na to patrzeć. Wynoszę się. Zostawiam ci mieszkanie, wezmę tylko auto. Jadę do matki.

– Gdzie idziesz? A co z nami? – jedna łza spływa po jej policzku.

– Nie wytrzymuję. To katorga – rzucam, trzaskając drzwiami.

Na ulicy odetchnąłem głęboko. choćby w najgorszym koszmarze nie przypuszczałem, iż tak się potoczy.

Idź do oryginalnego materiału