Mistrzostwa Mamy

newsempire24.com 1 dzień temu

– Wiesz, podsłuchałam kiedyś rozmowę w autobusie. Jakaś dziewczyna mówiła do kogoś: „Mój ojciec to człowiek sukcesu, a mama nic w życiu nie osiągnęła, zwykła kura domowa”. I pomyślałam – to przecież o mnie.

Ania siedziała u Izy w kuchni i choćby nie próbowała powstrzymywać łez. Tydzień temu odszedł od niej mąż, a ona potrzebowała komuś wylać swoje żale.

Nie były bliskimi przyjaciółkami, znały się tylko sąsiedzko. Kiedyś, po przeprowadzce do nowej dzielnicy, poznały się na spacerach z wózkami – ich dzieci były w tym samym wieku, mieszkały w sąsiednich blokach.

Iza, w przeciwieństwie do Ani, wróciła do pracy, gdy synek skończył pół roku. Teraz, po 18 latach, obie przypomniały sobie tamtą decydującą rozmowę w parku.

– Naprawdę wracasz do pracy? A kto zajmie się dzieckiem? – w głosie Ani słychać było mieszankę niepokoju i ciekawości.

– Na pół dnia przychodzi niania – odpowiedziała Iza. – Prawo zmienia się tak szybko, iż jeżeli wypadnę z obiegu, szef zatrudni inną księgową. Poza tym nie chcę stracić tej posady – potem trudno znaleźć przyzwoitego pracodawcę.

– Mój Marek mówi, iż powinnam być z Krzysiem. Że kariera może poczekać…

– Kariera na nikogo nie czeka, Aniu. Mój mąż też wolałby, żebym siedziała w domu. Ale znam swój zawód – jeżeli stracisz trzy lata, trudno będzie nadrobić, a po pięciu to już w ogóle przepadło.

– Ale oni są jeszcze tacy mali – westchnęła Ania. – Szkoda zostawiać synka z obcą kobietą, do trzeciego roku życia dziecko potrzebuje matki jak powietrza, wszędzie o tym piszą.

– Myślę, iż to nie jest aż tak ważne. Znacznie istotniejsze, żeby matka miała w życiu swoje zajęcia. A dziecko, gdy widzi, iż mama sobie radzi, też czuje się dobrze. Reszta to szczegóły.

– No nie wiem, ja postanowiłam przynajmniej do przedszkola zostać z Krzysiem, Marek zarabia wystarczająco…

– To piękne, Aniu, ale faceci gwałtownie przyzwyczajają się do wygód, a potem trudno z tego wyjść. Moja mama tak przeżyła życie i zawsze powtarzała, iż nie wolno całkowicie rozpływać się w rodzinie.

– No ale ja nie zamierzam być na utrzymaniu Marka, jak Krzysio podrośnie, pójdę do pracy.

Jednak urlop macierzyński się przeciągnął. Po czterech latach Ania urodziła córeczkę, obowiązków przybyło. Mąż nie pomagał, bo wierzył święcie, iż wychowanie to kobiece zajęcie, jego rola – zarabiać porządne pieniądze.

A gdy tylko usłyszał od żony „pójdę na pół etatu”, machnął ręką:

– Oszalałaś? Masz dom, dzieci. Po co mi wiecznie zmęczona i niewyspana żona? Czy źle cię utrzymuję?

Gdy młodsze dziecko poszło do szkoły, Anna w końcu spróbowała wrócić do zawodu. Okazało się jednak, iż w architekturze teraz pracuje się w programach 3D, których nie znała, dawni koledzy zrobili kariery, wielu objęło kierownicze stanowiska, a jej doświadczenie było przestarzałe. Na dodatek na rozmowach kwalifikacyjnych słyszała wprost: „Przecież pani 10 lat nie pracowała…”

Nikogo nie obchodziło, iż Anna kiedyś skończyła z wyróżnieniem wydział architektury, do 28. roku życia pracowała w prestiżowej firmie, brała udział w dużych projektach. To wszystko było już historią. Teraz widziała, iż dzieci traktują jej troskę jak coś oczywistego, nie doceniają jej wysiłku. Mąż wyraźnie ma romans i wie, iż może bezkarnie ją okłamywać – dokąd pójdzie gospodyni domowa?

Pewnego dnia próbowała go zawstydzić, ale Marek tylko wzruszył ramionami:

– Sama wybrałaś takie życie.

***

Tymczasem Iza łączyła karierę z opieką nad dzieckiem. Było ciężko, czasem czuła się wykończona, wpadała w poczucie winy: „Jestem złą matką”. Mąż na wszystkie prośby o pomoc odpowiadał: „Moja mama wszystko ogarniała, a ty stawiasz pracę ponad rodzinę”.

Po 15 latach małżeństwa w końcu odszedł:

– choćby obiadu nie masz kiedy ugotować! A Kasia przynajmniej…

– Kasia – ta z kadr? – przerwała Iza. – Od dawna chciałam zapytać.

Zmieszał się, ale nie zaprzeczył. A Iza spokojnie dodała:

– Powodzenia. Tylko alimenty płac regularnie.

– To twoja kariera zniszczyła naszą rodzinę – rzucił Łukasz, rzucając klucze na stół.

Iza powoli podniosła głowę:

– Nie. Ty ją zniszczyłeś, uważając, iż nie mogę być sobą.

Iza miała 45 lat, gdy to się stało. Gdy usłyszała o rozwodzie, nie spanikowała ani nie załamała się. Raczej odetchnęła z ulgą. Zmęczyło ją jego narzekanie. Znalazł sobie „prostszą” kobietę? Wspaniale. Iza była pewna siebie. Nie zrobiła może oszałamiającej kariery, ale była cenioną specjalistką i zarabiała na tyle dobrze, by jej rodzina nie cierpiała biedy. Córka, choć dąsała się, gdy Iza opuszczała szkolne akademie, wyrosła na świadomą dziewczynę, która wiedziała: mama jest zapracowana, ale zawsze pomoże i da mądrą radę.

Przez jakiś czas Ania sądziła, iż uratowała małżeństwo, poświęcając cały czas mężowi i dzieciom. ale gdy tylko dzieci wyjechały na studia, Marek odszedł do asystentki. Przynajmniej zostawił jej mieszkanie i trochę pieniędzy na początek. Właśnie wtedy Ania zadzwoniła do Izy i wprosiła się do niej w odwiedziny. A tu, jak na zamówienie, ta dziewczyna w autobusie – „moja matka nic nie osiągnęła”. Tak bardzo chciała się odwrócić i zapytać: „Jak to nic? A ty? KZrozumiała w końcu, iż prawdziwym osiągnięciem nie jest poświęcenie się dla innych, ale znalezienie w sobie odwagi, by żyć dla siebie.

Idź do oryginalnego materiału