Mniejsze dotacje dla przedszkoli niesamorządowych. Rodzice: „Zapłacą za to nasze dzieci”

krknews.pl 6 godzin temu

Takich kolejek do magistratu i tak licznie wypełnionej sali obrad Rady Miasta Krakowa nie widziano od dawna. Rodzice, nauczyciele, dyrektorzy i dzieci przyszli na XXVI nadzwyczajną sesję z jednym postulatem – by miasto nie rezygnowało z wyższych dotacji dla przedszkoli prowadzonych przez inne podmioty niż gmina. Debata była burzliwa, emocjonalna, a momentami dramatyczna. W tle toczyła się dyskusja o kształcie krakowskiej edukacji przedszkolnej i roli, jaką mają w niej do odegrania placówki niesamorządowe.

Projekt uchwały dotyczył wyrażenia zgody na przekazywanie od września 2025 do sierpnia 2028 roku dotacji w wysokości wyższej niż ustawowe minimum. Przedszkola publiczne miały otrzymywać 120% podstawowej stawki, a niepubliczne – 85%. To kontynuacja rozwiązań obowiązujących od lat, które – jak zapisano w uzasadnieniu – miały najważniejsze znaczenie dla zapewnienia miejsc w przedszkolach w czasach wyżu demograficznego i urbanistycznego rozrostu miasta.

Z danych Wydziału Edukacji UMK wynika, iż do placówek prowadzonych przez inne podmioty niż gmina uczęszczało w ostatnim roku ponad 18 tysięcy dzieci – więcej niż do samorządowych. W uzasadnieniu projektu zaznaczono, iż „przedszkola te w większości działają w nowoczesnych lokalach, oferując wysoki standard, opiekę specjalistyczną i dodatkowe zajęcia – bez dodatkowego finansowania”. Dodano też, iż ich funkcjonowanie pozwoliło gminie wywiązać się z ustawowego obowiązku zapewnienia miejsc przedszkolnych każdemu dziecku.

Rodzice: „Nikt nas nie pytał”

Podczas sesji padały konkretne pytania: co stanie się z przedszkolami, jeżeli dotacje zostaną obcięte? Czy będą w stanie utrzymać poziom opieki, nie podnosząc opłat? Czy przetrwają?

– Nikt z nami nie rozmawiał. Nikt nie zapytał, co ta decyzja oznacza dla naszych dzieci – mówiła matka z Prądnika Białego. – To nie jest projekt, który wprowadza coś nowego. To tylko próba przedłużenia rozwiązań, które działały. Dlaczego to teraz odrzucacie?

Inna mama dodała: – Gdy zapisywaliśmy córkę do przedszkola, nikt nie powiedział, iż ta dotacja jest czasowa. Czujemy się oszukani. A teraz słyszymy, iż „można było się przygotować”.

Z sali obrad padały oklaski i hasła poparcia dla radnych, którzy bronili uchwały. Wielu rodziców próbowało zabrać głos, mimo ograniczeń formalnych.

Wnioskodawcy: „To nie walka o biznes, to sprawa dzieci”

Radna Eliza Dydyńska-Czesak przekonywała, iż uchwała nie dzieli przedszkoli, a je łączy. – To nie jest walka o pieniądze dla prywatnych podmiotów. To walka o stabilność edukacji przedszkolnej. Te przedszkola były naszym wsparciem, kiedy miasto nie dawało rady. I są przez cały czas – mówiła.

Agata Tatara dodała: – Miasto mówi, iż teraz nie ma szczególnych okoliczności. A ja pytam: a rozwój osiedli? A standard urbanistyczny, który zakłada dostępność przedszkola w 10 minut pieszo? Te dzieci nie chcą jeździć przez całe miasto. Chcą chodzić tam, gdzie mieszkają.

W imieniu projektodawców przypomniano, iż wiele z tych placówek organizuje zajęcia terapeutyczne, zatrudnia psychologów, logopedów, pedagogów specjalnych. Wszystko to finansują z dotacji, którą teraz się im odbiera.

Ratusz: „To była czasowa decyzja, sytuacja się zmieniła”

W imieniu prezydenta miasta głos zabrała wiceprezydent Krakowa Maria Klaman. Jak tłumaczyła, decyzja o nieprzedłużaniu zwiększonych dotacji dla przedszkoli wynika z aktualnej sytuacji demograficznej oraz zmian ustawowych.

– Podjęcie tej decyzji nie było łatwe, ale było konieczne. Mamy dziś nadwyżkę miejsc w przedszkolach, a ustawowe przesłanki do przyznawania wyższych dotacji wygasły – tłumaczyła Klaman. – Musimy gospodarować środkami publicznymi odpowiedzialnie.

Ratusz wskazywał, iż zwiększone dotacje miały charakter czasowy – zostały wprowadzone w 2015 roku w odpowiedzi na brak miejsc przedszkolnych. Od tego czasu miasto poprawiło swoją infrastrukturę, a liczba dzieci w wieku przedszkolnym zaczęła spadać.

– Od września dotacja dla krakowskich przedszkoli niesamorządowych będzie naliczana – tak jak w innych metropoliach – według wskaźników ustawowych. Oznacza to, iż przedszkole publiczne otrzyma 100 proc. kwoty, którą miasto przeznacza na własne przedszkola, a niepubliczne – 75 proc – tłumaczyła wiceprezydent.

Radna Anna Bałdyga z Koalicji Obywatelskiej dodawała, iż utrzymywanie wyższych stawek nie ma w tej chwili uzasadnienia ani prawnego, ani finansowego.

– Ustawa dopuszcza zwiększenie dotacji tylko w szczególnych przypadkach. A tych dziś nie ma. Dodatkowo wydawanie publicznych pieniędzy musi być efektywne. o ile dotacja przewyższa realne koszty, to mamy do czynienia z niegospodarnością – mówiła.

Przedstawiciele miasta zapewniali, iż dzieci nie zostaną bez opieki. – System ma zapas miejsc. W razie potrzeby zapewnimy każdemu dziecku edukację przedszkolną – podkreślała Bałdyga.

Opozycja: „To eksperyment na dzieciach”

Z taką diagnozą nie zgodziła się opozycja. Radny Mariusz Kękuś z PiS zarzucał rządzącym hipokryzję. – To nie są mity. To są dramaty ludzi. Zabieracie im 70 milionów złotych, a potem mówicie, iż to konieczność budżetowa – mówił. – Miasto nie zbudowało przedszkoli tam, gdzie są dzieci. A teraz mówi: radźcie sobie sami.

W podobnym tonie wypowiadał się Łukasz Gibała. – o ile przedszkola nie dostaną tej dotacji, będą musiały ciąć jakość albo przerzucić koszty na rodziców. A to oznacza jedno: mniej dostępna edukacja. Przedszkole stanie się dobrem luksusowym.

Radni przypominali, iż nowoczesne przedszkola w systemie publicznym, ale prowadzonym przez fundacje, stowarzyszenia i osoby prywatne, często powstały w miejscach, gdzie nie było żadnej oferty gminnej.

Kurator: „To nie tylko pieniądze, to kwestia zaufania”

Zdecydowane stanowisko zajęła Gabriela Olszowska, Małopolska Kurator Oświaty. – To nie tylko kwestia dotacji. To kwestia zaufania społecznego. jeżeli przez lata miasto wspierało te przedszkola, zachęcało do zakładania ich, do przekształcania – nie można dziś wycofać się z tego bez poważnych konsekwencji – mówiła. Przyznała, iż oświata kosztuje, ale przypomniała, iż gmina ma ustawowy obowiązek zapewnienia edukacji. – Trzeba wypracować kompromis. Ta uchwała mogła być nim.

W uzasadnieniu projektu uchwały wskazano, iż podwyższone dotacje obowiązują od 2015 roku. To wówczas – wobec braku wystarczającej liczby miejsc – miasto zaczęło wspierać tworzenie publicznych przedszkoli niesamorządowych. Ich rozwój pozwolił uniknąć poważnych problemów z rekrutacją. Dziś to one zapewniają edukację dla większości dzieci.

Według radnych opozycyjnych, miasto nie przedstawiło żadnej alternatywy. – Zamiast budować nowe przedszkola, gmina liczy, iż rynek sam się ureguluje. Ale tak nie działa edukacja – mówiła jedna z radnych. Radni wskazywali też na brak konsultacji. – Rodzice dowiedzieli się o planach miasta z mediów. Nikt nie rozmawiał z dyrektorami, nikt nie zapytał, jak ta decyzja wpłynie na dzieci – podkreślała radna Tatara.

Uchwała odrzucona, problem zostaje

Podczas głosowania projekt uchwały nie uzyskał wymaganej większości. Tym samym dotacje wyższe niż ustawowe wygasną 31 sierpnia 2025 roku. Na sali rozległ się szmer niezadowolenia. Rodzice opuszczali obrady w milczeniu.

– To decyzja polityczna, a nie merytoryczna – komentowała jedna z mam. – Przyszliśmy tu z dziećmi, bo chcieliśmy pokazać, iż to ich dotyczy. Ale miasto odwróciło się plecami.

– Najbardziej boli mnie to, iż przez tyle lat nas wspierali. Mówili: „Jesteście partnerami”. A teraz mówią: „Nie ma już potrzeby” – mówiła dyrektorka jednego z przedszkoli publicznych niesamorządowych z Bieżanowa.

Jarek Strzeboński

Idź do oryginalnego materiału