Mój 60-letni mąż prowadzi podwójne życie. Czy to normalne?

newsempire24.com 2 tygodni temu

Nie przypuszczałam, iż moje życie rodzinne zamieni się w taki koszmar. Dowiedziałam się, iż mój mąż zdradza mnie od 15 lat. Nie tylko ma kochankę, ale żyje podwójnym życiem, mając dziecko na boku. Ta prawda spadła na mnie jak lodowaty huragan, zamrażając wszystko wewnątrz. Jestem w szoku, nie wiem, gdzie się zwrócić ani co robić. Wyrzuciłam go z domu, a on błaga mnie na kolanach o wybaczenie. W mojej głowie panuje chaos, serce pęka, nie znajduję spokoju. Miałam 28 lat, gdy wyszłam za niego w naszym małym miasteczku pod Łodzią.

Jest ode mnie starszy o dwa lata. Nasza miłość przeszła przez piekło i niebo — przetrwaliśmy wszystko: biedę, kłótnie, trudności. Bez względu na to, jakie burze nas nawiedzały, trzymaliśmy się siebie jak koła ratunkowego. Były czasy, kiedy brakowało chleba, ale przetrwaliśmy. Urodziliśmy dzieci, a życie zaczęło się poprawiać, jakby słońce przebiło się przez chmury. Na początku lat 2000 interesy zaczęły się kręcić. Mąż otworzył własną firmę — sieć sklepów, która zaczęła przynosić stały dochód. Wszystkim kierował sam, nikomu nie ufał spraw, by nie było wpadek. Ja nie wtrącałam się do jego pracy, choćby nie znałam imion sprzedawczyń. A okazało się, iż jedną z nich znalazł swoją drugą rodzinę.

Jedna z tych sprzedawczyń, młoda i energiczna, pracowała u niego kilka lat, aż poszła na urlop macierzyński. Tak, urodziła mojemu mężowi syna — 15 lat temu. Przez te wszystkie lata żyłam w ślepocie, podczas gdy on rozdzielał czas między mną a drugą rodzina. Miał 46 lat, kiedy został ojcem po raz drugi, a ona zaledwie 33. Od tamtej pory zaczęły się jego „nocne łowienia ryb”, „wyjazdy służbowe” i inne bajki. choćby przywoził ryby, żeby nie wzbudzać podejrzeń. Gdy rzekomo jeździł za granicę po towar, spędzał czas z nią i ich synem. Jak mogłam być tak ślepa? Jak nie zauważyłam tego oszustwa?

Nie miałam choćby cienia wątpliwości. Przez te wszystkie lata ani razu nie dał mi powodu do podejrzeń. Był czuły, troskliwy, zawsze blisko — lub tak mi się wydawało. Ale najgorsze było to, iż niektórzy nasi przyjaciele wiedzieli o wszystkim od początku. Wiedzieli i milczeli, obawiali się otworzyć mi oczy. Myśleli, iż się opamięta, zostawi ją i wróci do mnie całkowicie. Jakże się mylili.

Po Nowym Roku zrezygnowałam z pracy. Po co mi ona, skoro firma męża nas zapewniała pod dostatkiem? Ale niedługo sklepy zaczęły się zamykać — jakieś problemy z dokumentami. Mąż zamknął się w sobie, całe dnie siedział w domu, był nerwowy jak zwierzę w klatce. Nie rozumiałam: z naszymi oszczędnościami moglibyśmy żyć bez trosk przez lata! A potem wyjechał „w interesach” i zapomniał telefonu. Telefon dzwonił bez przerwy, więc postanowiłam odebrać — powiedzieć, iż oddzwoni. Ale w słuchawce odezwał się kobiecy głos:

— Kochany, kiedy wrócisz? Już z niecierpliwością czekamy.

Świat runął. Zadrżałam, zapytałam: „Kim jesteś? Co cię łączy z moim mężem?” Ona spokojnie odpowiedziała:

— Niech Tomek wszystko sam wyjaśni. Długo się do tego zbierał.

Kiedy wrócił, pijany jak bela, już wiedziałam, co usłyszę. Wyłożył mi wszystko: przez 15 lat żył na dwie rodziny. Powiedział, iż to moja wina — zaczęłam bardziej dbać o swoje zdrowie, mniej mu poświęcałam uwagi. Chciał „zabawiać się” ze sprzedawczynią, ale zaszła w ciążę. Po narodzinach syna zaplątał się, nie wiedział, kogo wybrać, i zdecydował nie wybierać wcale — żyć podwójnym życiem. Okazało się, iż potajemnie otworzył jeszcze jeden sklep, a wszystkie pieniądze szły na tamtą rodzinę. Na moją ból był obojętny.

Teraz klęczy przede mną, przysięga miłość, obiecuje zerwać z nią. Ale nie chce porzucić syna — mówi, iż nie może zdradzić dziecka. A ja nie mogę tak żyć. Każde jego spojrzenie, każde słowo będzie dla mnie zatrute. Będę podejrzewać go o wszystko. Ta rana jest zbyt głęboka, by ją zagoić. Widzę tylko jedno wyjście — rozwód. Zniszczył wszystko, co budowaliśmy, i nie wierzę, iż można to poskładać.

Tomek błaga o szansę, ale jak mogę jej mu dać? Jak żyć z człowiekiem, który przez 15 lat kłamał mi prosto w oczy? Patrzę na niego i widzę obcego. A co wy myślicie? Czy jest choć cień nadziei na uratowanie naszego małżeństwa? A może mam rację, iż powinnam się uwolnić z tego piekła, zanim mnie ostatecznie nie pociągnie na dno? Stoję na rozstaju i jestem przerażona. Poradźcie, proszę…

Idź do oryginalnego materiału