Mój dorosły syn zawsze mnie unika. Gdy trafia do szpitala, odkrywam jego drugie życie i ludzi, którzy znają go zupełnie inaczej niż ja…
Nigdy nie sądziłam, iż o własnym dziecku mogę wiedzieć tak mało. Przez lata żyję w przekonaniu, iż syn po prostu oddalił się ode mnie jak to dorośli synowie mają w zwyczaju, gdy zakładają rodziny, znajdują pasje i wypełniają dni pracą. Ale prawda jest znacznie bardziej skomplikowana, niż potrafiłam sobie wyobrazić.
Od lat nasz kontakt jest chłodny. Marcin wyprowadza się zaraz po studiach, potem następują kolejne przeprowadzki, praca, z której jest dumny, a o której mówi mało. Zawsze uprzejmy, ale zdystansowany.
Przyjeżdża do mnie na święta zwykle tylko na kilka godzin, po czym spieszy się z powrotem do swojego świata. Nigdy nie zaprasza mnie na dłużej, rzadko dzwoni. Często powtarza, iż jest bardzo zajęty. Przez lata tłumaczę sobie, iż tak wygląda dorosłość, iż to naturalny porządek rzeczy. Ale gdzieś w środku zawsze boli mnie myśl, iż tracę z nim kontakt.
Wszystko zmienia się nagle, pewnej czerwcowej nocy. Dzwoni telefon. Kobiecy głos informuje, iż Marcin miał wypadek, leży w Szpitalu Wojewódzkim w Warszawie i potrzebna jest rodzina. Serce mi zamarło.
W pośpiechu pakuję torbę, dzwonię do najbliższej kuzynki, szukam dokumentów. Droga do szpitala ciągnie się jak nigdy, a w głowie kotłują się tysiące myśli: czy coś przeoczyłam, czy mogłam być lepszą matką, czy jeszcze zdążę mu to powiedzieć.
W szpitalu przyjmuje mnie widok, którego się nie spodziewam. Przy łóżku Marcina siedzą obcy ludzie: młody mężczyzna, kobieta w kolorowych włosach, starsza pani, która od razu podaje mi herbatę.
Czy jest pani mamą Marcina? Cieszymy się, iż wreszcie panią poznajemy mówi z uśmiechem, jakby znałyśmy się od lat. Czuję się, jakbym była gościem w życiu własnego syna.
Przez kolejne dni odkrywam rzeczy, o których nigdy nie wiedziałam. Okazuje się, iż Marcin od lat angażuje się w działalność społeczną pomaga w schronisku dla zwierząt, organizuje zbiórki dla dzieci z trudnych rodzin, jest wolontariuszem na festiwalach w Krakowie i Poznaniu.
Ludzie, którzy odwiedzają go w szpitalu, opowiadają historie, o których nigdy mi nie mówił: jak jeździł z bezdomnymi po noclegowniach, jak potrafił spać na podłodze przez wiele dni, by pomóc potrzebującym. Płaczę, słuchając opowieści o moim synu tym samym, którego uważałam za zimnego, zamkniętego w sobie egoistę.
Z każdym dniem pojawia się więcej pytań niż odpowiedzi. Dlaczego nie mówił mi o tym wszystkim? Dlaczego nie chciał dzielić się swoim światem? Kiedy w końcu udaje mi się z nim porozmawiać, jest słaby, ale przytomny.
Nie chciałem, żebyś się martwiła. Bałem się, iż nie zrozumiesz. Ty zawsze lubiłaś, żeby wszystko było uporządkowane, bezpieczne, przewidywalne. A ja ja potrzebowałem poczuć, iż jestem komuś potrzebny, iż moje życie ma sens.
To są trudne słowa. Przez kilka nocy nie śpię, myśląc o wszystkim, co nas rozdzieliło. Dostrzegam, iż przez lata próbowałam zatrzymać syna przy sobie, nie zauważając, iż on potrzebował innej przestrzeni, zaufania, własnej drogi. Chciałam mieć go blisko, ale nigdy nie zapytałam, kim naprawdę jest.
Rekonwalescencja trwa długo, a ja jestem przy nim codziennie. Poznaję jego przyjaciół, słucham historii o życiu, którego nie znałam. Zaczynam doceniać jego wybory, choćby jeżeli różnią się od moich marzeń o spokojnym, bezpiecznym życiu. Uczę się słuchać nie oceniać, nie poprawiać, tylko być obok.
Dziś nasza relacja wygląda zupełnie inaczej. Marcin częściej dzwoni, zaprasza mnie do siebie, włącza mnie w swoje sprawy. Zaczynam brać udział w wolontariatach, spotykać się z jego znajomymi, poznawać świat, który kiedyś wydawał mi się obcy i niepotrzebny. Otwieram się na rzeczy, których się bałam i dzięki temu zbliżam się do własnego syna bardziej niż kiedykolwiek.
Czasem wciąż łapię się na tym, iż chciałabym, by był taki, jak sobie wymarzyłam spokojny, przewidywalny, zawsze pod ręką. Ale wiem już, iż matczyna miłość nie polega na tym, by dziecko było naszym lustrem, ale na tym, by zaakceptować je takim, jakim naprawdę jest. I choć wciąż uczę się tej nowej bliskości, jestem pewna, iż była warta każdego bólu i każdej łzy, które musiałam przeżyć, żeby ją zdobyć.








![Karolina Gilon: Przez operację redukcji piersi nie mogłam karmić syna [PODCAST]](https://m.mamadu.pl/fabdf4c58ce56d9f2bce2a48e4b99e8d,1920,1080,0,0.webp)
