Mój mąż nie rozmawia ze swoimi rodzicami i zabrania mi kontaktów z moimi. „Teraz jesteśmy oddzielną rodziną” – mówi

przytulnosc.pl 1 rok temu

Mój mąż już od dawna nie utrzymuje kontaktów ze swoimi rodzicami i siostrą, a teraz zaczyna wyrażać niezadowolenie, iż ja rozmawiam ze swoimi. Według niego, jesteśmy teraz oddzielną rodziną, a rodzice to coś nieistotnego, oni nie należą do naszej rodziny. Rozumiem jego relacje z rodzicami, ale u mnie jest zupełnie inaczej.

Mój mąż wychował się, można powiedzieć, w niepełnej rodzinie. W moim rozumieniu, tam nie było prawdziwej rodziny. Męża ojca biologicznego nie było, nie znał go. Od około piątego roku życia pojawił się ojczym, z którym matka miała wspólne dziecko, dziewczynkę.

Z opowieści męża wynika, iż rodzicom nie bardzo zależało na dzieciach. Rosły same sobie. Karmiono je, ubierano, zaprowadzano do przedszkola i szkoły, ale nie było żadnej ciepłej relacji. Jakby rodzice po prostu wykonywali swoją pracę. Mąż wyprowadził się z domu zaraz po szkole i od tego czasu prawie nie utrzymywał kontaktów z rodzicami, a oni z nim.

Nawet na nasze wesele nie przyszli, chociaż nalegałam, żeby ich zaprosił. choćby nie podali żadnej ważnej przyczyny. Po prostu jego matka przez telefon w jakiś sposób chłodno podziękowała za zaproszenie i powiedziała, iż może przyjdą. Mąż od razu powiedział, iż ich nie będzie. Miał rację, choćby przez telefon go nie pogratulowali.

Pytałam go, dlaczego ma tak chłodne relacje z matką, choćby z ojczymem, to jeszcze mogłabym zrozumieć, ale z matką? Wydawało mi się, iż powinna być jakaś przyczyna, może się o coś pokłócili, albo coś podobnego. Ale mąż mówił, iż tak było zawsze.

Takie traktowanie własnego dziecka jest dla mnie niezrozumiałe. Z moimi rodzicami mam bardzo ciepłe i zaufane relacje. Zawsze starali się uczestniczyć w moim życiu, pomagali przeżywać porażki, cieszyli się moimi sukcesami, byli ze mną w ważnych momentach mojego życia.

Jestem już drugi rok mężatką, nie mieszkam z rodzicami, ale często do nich dzwonię, dowiaduję się, co u nich słychać, opowiadam o sobie. Staram się odwiedzać ich i zapraszać do nas. Przyjęli mojego męża bardzo dobrze, mama nie wie, gdzie posadzić zięcia, czym go poczęstować. Nie obciążają nas pracą.

Mąż na początku trochę dziczał, ale myślałam, iż się przyzwyczai i ociepli, przecież rodzice przyjęli go z całym sercem. Ale nie, nic takiego się nie stało. Wręcz przeciwnie, z czasem jest tylko gorzej.

Najpierw po prostu wymyślał wymówki, żeby nie jeździć ze mną. Nie nalegałam, może czuł się niekomfortowo, a wstydził się powiedzieć. Zaczęłam jeździć sama. Potem zaczął wyrażać niezadowolenie, iż „za często” jeżdżę do rodziców. Chociaż nigdy nie było tak, żeby moje wyjazdy kolidowały z naszymi planami. choćby jeżeli planowałam odwiedzić rodziców, a on nagle zaprosił mnie do kina, to po prostu przekładałam wizytę. Żadnych problemów.

Teraz coraz częściej słyszę zarzuty dotyczące mojego częstego kontaktu z rodzicami. Mąż mówi, iż zachowuję się jak mała dziewczynka. Mamy przecież swoją oddzielną rodzinę, powinniśmy zajmować się swoimi sprawami. Ale nie rozumiem, jak moje wizyty u mamy i taty przeszkadzają nam być rodziną.

Mama nie wtrąca się w nasze życie, nie krytykuje zięcia, nie narzuca się radami. Tata też nie wyraża żadnego niezadowolenia, poświęcam mu uwagę. Po prostu mężowi nie podoba się moje kontakty z rodzicami.

Teraz kłótnie kończą się stwierdzeniami w stylu „to idź do swoich rodziców”. Może po prostu zazdrości, ale nikt mu nie zabrania jeździć ze mną. Nie wiem, jak mu pomóc i czy w ogóle potrzebuje pomocy. Może naprawdę nie rozumie, dlaczego utrzymuję kontakt z rodzicami, skoro jestem dorosła i niczego od nich nie potrzebuję.

Coraz częściej zastanawiam się, jaki będzie jako ojciec i czy w ogóle warto myśleć o dzieciach z nim. Bardzo się martwię, iż będzie się zachowywał według wzorca swojej rodziny – zimny i zdystansowany, a dziadkom będzie przeszkadzał widzieć wnuka, bo przecież mamy oddzielną rodzinę, do której według jego słów rodzice nie należą.

Idź do oryginalnego materiału