Mój mąż z dalekich stron – historia miłości w trudnych czasach.

newsempire24.com 1 dzień temu

Mój jeszcze-mąż pochodzi z innego miasta. Dawno temu przysłano go do nas na służbę wojskową. Po zakończeniu służby nie wrócił do domu, tylko został u nas. Zamieszkał wtedy z dziewczyną, którą poznał podczas wojska.

Nie wyszło — rozeszli się. Antoni wynajął mieszkanie i dalej pracował. Wzywano go do rodzinnego domu — miała tam mamę, dwóch braci i starszą siostrę, ale nie pojechał.

Poznaliśmy się siedem lat temu. U mnie — starsza mama, jestem późnym dzieckiem. Nie mogłam jej zostawić w żadnym wypadku. Antoni się na to zgodził i wprowadził do nas. Gdy poprosił o zameldowanie, mama od razu odmówiła. Tak więc żył z meldunkiem w innym mieście.

Oprócz mamy, mam córkę z pierwszego małżeństwa, dziewięcioletnią Kingę, którą nazywamy Kinią.

Po roku wspólnego życia wzięliśmy ślub — tylko urzędowy. Antoni miał wtedy problemy zdrowotne, więc nie pracował. Pieniędzy na wesele nie było, ale i tak nie chcieliśmy hucznej imprezy.

Podczas gdy Antoni siedział w domu, zrobił remont w mieszkaniu mamy. Ja z pensji, mama z emerytury — dawałyśmy mu pieniądze na materiały, a on sam wszystko przerabiał. Wymienił tapety, drzwi wewnętrzne, ułożył nowe płytki w kuchni i łazience (mamy złączoną). Dodatkowo zamontował też nowy sufit napinany, ale to już robili fachowcy.

Mama i Antoni dogracjonalizowali się, nie mieli powodów do kłótni. Antoni — w jednym pokoju, mama z wnuczką wieczorami i w weekendy. Ja pracowałam teoretycznie w systemie dwa po dwa, ale weekendy miałam rzadko — brałam dodatkowe zmiany, by utrzymać rodzinę.

Oprócz pensji, miałam też drugie źródło dochodu — alimenty. Ale te pieniądze szły tylko na Kingę. Część na codzienne potrzeby: ubrania, opłaty za przedszkole, potem szkołę, mundurek, książki i zajęcia dodatkowe. Resztę odkładałam na przyszłość córki — na studia albo małe mieszkanie. Były mąż nie skąpi, więc do jej pełnoletności powinno starczyć.

Trzeba przyznać, iż Antoni prawie nie miał kontaktu z Kingą. Nigdy nie zwalałam dziecka na obecnego męża. Poza tym Kinga ma swojego tatę, który spędza z nią czas.

Nie nalegałam więc na zbliżenie między nimi.

Taka była nasza historia. Wspólnych dzieci nie mieliśmy — nie chciałam.

Miesiąc temu zdarzyła się sytuacja. Antoni (który pół roku temu znalazł pracę) wracając wieczorem po coś wyszedł. Na moje pytanie — dokąd, odpowiedział:
— Przyjeżdża siostra z siostrzeńcem, muszę ich odebrać.

Myślałam, iż zatrzymali się u znajomych lub w hotelu. Żeby Antoni przyprowadził ich do nas, choćby mi przez myśl nie przeszło. A jednak przyprowadził.

Za mężem weszła do mieszkania jasnowłosa kobieta koło czterdziestki z osiemnastoletnim chłopakiem i przedstawiła się:
— Jestem Marianna, a to mój syn, Wiesiek.

Antoni, jak gdyby nigdy nic, zaprosił ich do środka i wyszedł po walizki.

Posadziłam gości przy herbacie i wyciągnęłam męża na rozmowę.

— Mariannę rzucił mąż. Nie ma gdzie mieszkać, zaprosiłem ją do nas — poinformował mnie Antoni bez ceregieli.
— Dlaczego nie zapytałeś mnie ani mamy? To jej mieszkanie! Gdzie oni w ogóle będą spać?

Okazało się, iż Antoni już wszystko zaplanował. Mama ma trzypokojowe mieszkanie: w jednym pokoju mama, w drugim my z Antkiem, w trzecim Kinga. Więc ja powinnam się przenieść z Kingą do mamy, w pokoju córki zamieszka Wiesiek, a Marianna z Antkiem.

Pokłóciliśmy się. Dlaczego Wiesiek nie może spać razem z matką w pokoju córki? Ale Antoni twardo obstawał przy swoim.

Mama nie była zachłanna na gości. Dała jasno do zrozumienia, iż mogą zostać najwyżej dwa dni. Powiedziała też Antoniemu: — Trzeba było zapytać, czy ja tu już nie gospodyni?

Antoni wpadł w furię:
— A ja z waszego rudery zrobiłem pałac! Jak będziecie się stawiać, pójdę do sądu i wymuszę sobie udział w mieszkaniu!

Mama była w szoku, ciśnienie jej podskoczyło. Sprzeczałam się z mężem, ale on upierał się przy swoim, grożąc, iż zniszczy remont — zdemoluje płytki i podrze tapety.

Tej nocy spałam z mamą i Kingą. Wiesiek w pokoju córki, a Antoni z „siostrą”, jak planował. Byłam wstrząśnięta. Tyle lat siedział w domu, nie pracował, a teraz urósł w swojej głowie do rangi władcy — koszmar.

Rano, gdy Antoni spał, znalazłam w mediach społecznościowych (specjalnie założyłam konto, wcześniej nie używałam) jego prawdziwą siostrę, Mariannę. Imię, nazwisko, syn o imieniu Wiesiek — wszystko się zgadzało, ale ludzie byli zupełnie inni. Prawdziwa Marianna to trzydziestopięcioletnia brunetka z czternastoletnim Wiewiórem, a jej profil pełen był postów w stylu „Kocham męża”, „Moja wspaniała rodzina”.

Pytanie: kim była ta kobieta, którą przyprowadził mój mąż? Odpowiedź nasuwała się sama — kochanką.

Wtedy mnie finally przekręciło. Pierwszym odruchem była awantura, ale zachowałam zimną krew. Wysłalam Kingę do szkoły z poleceniem, żeby po lekcjach poszła do koleżanki i czekała na mój telefon. Potem z mamą pojechałyśmy do prawnika. Konsultacja uspokoiła nas — remont nie daje prawa do udziału w mieszkaniu. Gdyby był kapitalny, to inna sprawa.

Po prawniku udałyśmy się na policję. Byłam pewna, iż Antoni sam się nie wyprowadzi, a jeżeli go wyprosimy, spełni swoje groźby i zniszczy remont. Policja odmówiła pomocy: — Jak już coś zdemoluje, to wtedy zgłoście.

Odesłałam mamę do domu, wstąpiłam do sądu — złożyłam wniosek o rozwód, a potem zaczęłam dzwonić do znajomych facetów. Kilku zgodziło się pomóc w „przeprowadzce” Antka — ale dopiero wieczorem, po pracy.

W domu uspokoiłam mamę. Nie mogłam patrzeć spokojnie na Antka i tę „Mariannę”. Okazało się, iż „Wiewiór” ma 17 lat, nie uczy się i nie pracuje.

Resztę dnia zadawałam „siostrze męża” podchwytliwe pytania. Prosiłam, by opowiedziała o dzieciństwie. Z jakimś masochistycznym zadowoleniem patrzyłam, jak się plączą i nerwowo na siebie zerkały. Czekałam na wieczór.

Wieczorne show zapamiętam do końca życia. Jak kumple wyrzucili Antka, jak dałam w twarz jego „siostrze”. Z nastW końcu Antek z „rodziną” wynieśli się w siną dal, a my z mamą i Kingą odetchnęłyśmy z ulgą, bo okazało się, iż choćby najgorszy dramat ma swój szczęśliwy finał, a życie bez fałszywych przyjaciół i zdradliwych mężów jest o wiele lżejsze.

Idź do oryginalnego materiału