Mój mąż zaparzył mi kawę z zapachem gorzkich migdałów. Wymieniłam filiżanki z teściową. 20 minut później…

twojacena.pl 4 godzin temu

Poranek zaczął się jak zwykle. Za oknem jeszcze nie świtało, ale już słychać było stłumiony gwar miasta budzącego się ze snu. Otworzyłam oczy, przeciągnęłam się, spojrzałam na śpiącego obok męża Piotra. Leżał na wznak, ręka zwisała z łóżka, twarz rozluźniona, jak u dziecka. W takich chwilach starałam się nie myśleć o ostatnich kłótniach, o jego dziwnym dystansie, o tym, jak zaczął późno wracać z pracy, mówiąc, iż wszystko w porządku, tylko dużo spraw. Chciałam mu wierzyć. Chciałam, żeby wszystko było dobrze.

Dzień dobry szepnęłam, dotykając jego ramienia.

Wzdrygnął się, otworzył oczy.

Już? zamruczał, ziewając. Wstałaś wcześnie.

Chciałabym kawy uśmiechnęłam się. Może zjemy razem śniadanie?

Oczywiście skinął głową, wstając. Zrobię ją sam.

Uśmiechnęłam się. To był rzadki przejaw troski z jego strony. Ostatnio prawie nie angażował się w domowe obowiązki, a ja zaczęłam myśleć, iż jest po prostu zmęczony. Ale dziś wyglądał inaczej. Zbyt uważny. Zbyt staranny.

Poszłam pod prysznic, a gdy wróciłam, w kuchni unosił się zapach świeżo zaparzonej kawy. Piotr stał przy stole, nalewając ciemny płyn do filiżanek. Do jednej mojej ulubionej porcelanowej, z niebieskimi kwiatami nalał kawę, a drugą, z pękniętym uchem (tę zawsze używała teściowa), zostawił pustą.

Zrobiłem dla ciebie coś specjalnego powiedział, podając mi filiżankę. Tak jak lubisz: z odrobiną mleka i cynamonem.

Dziękuję uśmiechnęłam się, ale w tym momencie mój nos wyczuł dziwny zapach. Nie kawy. Coś ostrego, chemicznego z nutą gorzkich migdałów.

Zmarszczyłam brwi.

Co to za zapach? Od kawy?

Piotr gwałtownie spojrzał na filiżankę.

Nie wiem. Może nowa mieszanka? Albo mleko nieświeże?

Ponownie powąchałam. Gorzkie migdały. Ten zapach znałam. W dzieciństwie babcia opowiadała: jeżeli pachnie gorzkimi migdałami to cyjanek. Wtedy nie wierzyłam, ale później przeczytałam o tym w podręczniku chemii. Cyjanek ma charakterystyczny zapach gorzkich migdałów. I ta substancja jest śmiertelna.

Serce zabiło szybciej.

Piotr, na pewno niczego nie pomyliłeś? zapytałam najspokojniej, jak potrafiłam. Mam alergię na niektóre dodatki. Może lepiej wezmę inną filiżankę?

Zastygł na chwilę. Potem się uśmiechnął.

Daj spokój, to tylko kawa. Wypij, zanim wystygnie.

Skinęłam głową, ale wtedy w korytarzu rozległy się kroki. Z pokoju wyszła teściowa Zofia Stanisławska. Była surową kobietą, o zimnym spojrzeniu i nawyku zauważania wszystkiego. Nigdy nie dogadywałyśmy się dobrze. Uważała, iż nie jestem godna jej syna, iż jestem zbyt prosta, iż w ich rodzinie takie jak ja nie mają miejsca.

Dzień dobry powiedziała oschle, podchodząc do stołu.

Mamo, dzień dobry Piotr pocałował ją w policzek. Zrobiłem kawę. Twoja filiżanka stoi.

Podsunął jej pustą filiżankę z pękniętym uchem.

A gdzie moja kawa? zapytała, marszcząc brwi.

Zaraz naleję odparł, sięgając po dzbanek.

Wtedy zrobiła coś, co uratowało mi życie.

Szybko wstała, wzięła moją filiżankę z kawą i powiedziała:

Ty poczekaj.

Spojrzała na mnie z nienawiścią.

Piotr zastygł. Jego oczy na moment się rozszerzyły. Spojrzał na mnie i w tym spojrzeniu ujrzałam coś strasznego. Nie przerażenie. Nie irytację. Tylko rozczarowanie.

No co się tak gapisz? rzuciła teściowa i zaczęła pić z mojej filiżanki. Nalej kawę, zamiast stać jak słup soli.

Piotr powoli nalał mi kawę do pustej filiżanki.

Usiadłam. Serce waliło. Nie mogłam oderwać wzroku od filiżanki, z której piła teściowa. Tej samej, o zapachu gorzkich migdałów.

Za mocna mruknęła. Ale da się pić.

Patrzyłam na Piotra. Siedział ze spuszczonym wzrokiem, bawiąc się widelcem w talerzu z jajecznicą. Ani słowa. Ani spojrzenia. Ani uśmiechu.

Dziesięć minut później teściowa nagle się skrzywiła.

Coś mi nie tak z żołądkiem zamruczała. Kręci mi się w głowie.

Źle się pani czuje? zapytałam, starając się nie zdradzić paniki.

Tak, trochę odstawiła filiżankę. Mam wrażenie, jakbym jakbym się dusiła.

Wstała, ale zaraz się zachwiała. Piotr poderwał się.

Mamo! Co się dzieje?

Ty ty spojrzała na niego, oczy jej się rozszerzyły. Ty chciałeś mnie

I upadła.

Krzyknęłam. Piotr rzucił się do niej, zaczął wołać karetkę, potrząsał nią za ramiona. Stałam jak w transie. Wszystko działo się zbyt szybko. Ale jedno zrozumiałam jasno: on chciał mnie zabić. A ona ona stała się ofiarą zamiast mnie.

Dwadzieścia minut później przyjechała karetka. Lekarze wbiegli, zb

Idź do oryginalnego materiału