"Moje dziecko w tym roku skończyło klasę pierwszą i waśnie wróciłam z zakończenia roku. Jeszcze w gorących emocjach piszę, bo czuję, iż się uduszę. To, co wydarzyło się u nas na zakończeniu roku, dosłownie nie mieści się w głowie.
Choć to dopiero pierwsza klasa, dzieciaki w miarę gwałtownie się zintegrowały. Za to nam, rodzicom, od początku było ciężko zgrać. Niewielka grupa rodziców od pierwszego zebrania podkreśla swój status finansowy. Każdy pomysł wyjścia i wycieczki traktowali lekką ręką, mówiąc, iż koniecznie dzieci muszą mieć dużo atrakcji. Mimo sugestii innych nie patrzyli na to, iż dla kogoś to mogą być zbyt duże koszty. Najlepiej jakby w każdym miesiącu była duża wycieczka, wyjście do kina lub teatru i jakieś warsztaty. Zaczęło się robić nieprzyjemnie, a punkt kulminacyjny przypadł na koniec roku.
Prezent na poziomie
Gdy zaczęła się dyskusja na temat prezentów dla nauczycieli, w naszej grupie od razu zaczęły padać pomysły na prezenty. Część klasyczne jak kwiaty czy czekoladki, kawa, czy książka. Nie zabrakło także pomysłów z górnej półki: vouchery, sprzęt AGD, biżuteria... Na początku próbowałam nabrać do tego dystansu, w końcu każdy ma prawo dać swój pomysł. Jednak bardzo gwałtownie niewielka grupka zwolenników drogich prezentów zaczęła lobbować swoje pomysły zakładające składkę po kilkaset złotych od ucznia. Dyskusja przybrała bardzo nieciekawy kierunek.
Upierali się, iż pani wykonała świetną pracę, iż się jej należy, iż tak trzeba i wypada... Choć doceniam pracę naszej wychowawczyni, uważam, iż za swoją pracę otrzymuje pensję, a prezent na koniec roku powinien mieć jedynie charakter symboliczny. Najbardziej podoba mi się pomysł, gdy każde z dzieci wręczą pani taki sam kwiat, a te razem tworzą piękny bukiet.
Nie podoba mi się kupowanie i publiczne wręczanie dodatkowych prezentów. jeżeli faktycznie była jakaś dyskretna sytuacja, w której pani szczególnie pomogła, oki, niech rodzice dziękują kameralnie po zakończeniu roku.
Kwiatki to pomysł dla biedoty
Ostatecznie trzeba było zrobić głosowanie, bo nie szło się dogadać. Tak więc pomysł ekspresu do kawy, wyjazdu do spa czy złotej bransoletki (choć to chyba najtańszy z tych idiotycznych pomysłów) nie spodobały się większości rodziców. Po ostrej wymianie zdań padły słowa, które absolutnie nigdy nie powinny paść: "Jak was nie stać, to se kupujcie kwiatki" – rzucił jeden ze zirytowanych rodziców.
Dziś podczas wręczenia świadectw w klasie każde dziecko wręczało pani kwiat. Kilkoro uczniów podeszło dodatkowo z własnymi upominkami. Z kopertami i pudełkami, które z pewnością nie były czekoladkami. Jedna paka była tak wielka, iż tata musiał pomagać dziecku ją nieść.
Nie myślicie o dzieciach
Nie chodzi o to, iż kogoś nie stać na składkę (choć warto mieć to na uwadze). Nie chodzi także to, iż ktoś nie ma ochoty się składać na drogi prezent (a ma do tego pełne prawo), ale o to, iż niektórzy absolutnie nie mają żadnej refleksji nad tym, co robią. To, iż kogoś stać na drogie prezenty nie oznacza, iż musi je kupować, potem ostentacyjnie je wręczać. Było potwornie niezręcznie, szczególnie głupio było pani. Zmieszana nie bardzo wiedziała, co zrobić.
Dzieci także były skonsternowane. Nie rozumiały tych dodatkowych upominków wręczanych przy wszystkich. Córka choćby mnie zapytała, czy nie lubię jej wychowawczyni. Trochę byłam w szoku i oczywiście zaprzeczyłam, a ona na to: 'To dlaczego ja też nie dałam prezentu? Kuba dał taki wielki'. Musiałam tłumaczyć jej tę chorą sytuację i sama nie jestem pewna, czy zrozumiała.
Pozostał olbrzymi niesmak i złość. Bo naszym – rodziców – zadaniem jest nauczyć nasze pociechy wdzięczności i szacunku do pedagogów. To jest coś, czego tak naprawdę nie da się wycenić, więc pieniądze nie powinny mieć tu zupełnie znaczenia.
Następnym razem, kłócąc się o drogie prezenty, czy kupując kosztowne upominki, zastnówice się, jaki dajecie przyład własnemu dziecku".