Moi rodzice rozwiedli się po 25 latach wspólnego życia. Zostałam z mamą i razem wynajęłyśmy mieszkanie, przeprowadzając się do Wrocławia. Tam, w nowej pracy, mama poznała swojego kolegę z biura i między nimi gwałtownie zawiązała się relacja.
Po pół roku mama powiedziała mi, iż jest w ciąży. Wyobrażacie sobie? Ona miała wtedy 45 lat, jej nowy mąż – pan Marek – 55, i postanowili zostać rodzicami. Ja? Ja jestem nowoczesna, wiem, iż kobiety rodzą choćby w późniejszym wieku.
Ale bardzo się o mamę martwiłam — od lat miała problemy zdrowotne. Powiedziałam jej wprost, co o tym myślę: „Mamo, w ogóle nie myślisz o sobie, twoje zdrowie może tego nie wytrzymać! A jak coś ci się stanie, to kto będzie zajmował się tym dzieckiem? Ja?”. Moje słowa bardzo ją zraniły — dosłownie wyrzuciła mnie za drzwi.
Zamieszkałam u taty, ale tęsknię za mamą.
Nie miałam innego wyjścia. Nie było sensu zostać, a wynajmować mieszkanie samodzielnie to spory wydatek, więc wróciłam do ojca. Ale bardzo tęsknię za mamą, dzwoniłam do niej często, chociaż widziałam, iż unika kontaktu. Po ślubie i ciąży jakby zupełnie się zmieniła. Ja próbowałam naprawić nasze relacje, a ona tylko się oddalała.
Mama poważnie pomyślała, iż życzę jej śmierci tylko dlatego, iż powiedziałam, iż jej zdrowie może nie wytrzymać. Ale ja powiedziałam to z troski.
Nie czuję, żebym zrobiła coś złego. Uważam, iż musiałam wyrazić swoje obawy. Minęły już trzy lata odkąd mama zupełnie zerwała kontakt. Nie wiem, jak się miewa, choćby nie wiem, czy urodziła chłopca, czy znów dziewczynkę…