Mieszkamy w jednej z sypialni Krakowa. Codzienne dojazdy do pracy, przedszkola, szkoły i na zajęcia dodatkowe potrafią wyjąć nam 2-3 godziny z życia. Postanowiłam coś z tym zrobić — zaczęłam od angielskiego naszych dzieci.
Życie rodzinne w samochodzie
Mamy dwie córki. Pięcioletnia Liliana chodzi do przedszkola, które znajduje się w drodze do mojej pracy. Dziewięcioletnia Zuzia uczęszcza do szkoły, która znajduje się niedaleko naszego domu, na obrzeżach Krakowa.
W efekcie rano wyruszamy bardzo wcześnie, abym zdążyła odwieźć do placówek obie córki i być w pracy na czas. W drodze powrotnej zaczynają się problemy: jeżeli dziewczynki mają zajęcia dodatkowe w innej części miasta, mąż albo ja musimy wyjść z pracy tak, aby je odebrać i dowieźć w odpowiednie miejsce.
Do tego dochodzą słynne krakowskie korki, zmęczenie, stres spowodowany ciągłym niedoczasem. Wiem, iż nie jesteśmy jedynymi, którzy żyją w ten sposób i wożą ze sobą tony przekąsek na nagłe napady głodu w trasie. Niekiedy Zuzia przygotowuje się do szkoły w aucie. Nie tylko z potrzeby, ale — zgroza! — z nudów.
Przyjrzałam się grafikowi zajęć dodatkowych i uznałam, iż największym wyzwaniem jest angielski. Chociaż Zuzia i Lilianka chodzą do tej samej szkoły językowej, ich zajęcia są w innych godzinach. W efekcie spędzamy w szkole 1,5 godziny, czekając wspólnie raz na jedną, raz na drugą córkę. A potem czeka nas jeszcze 30 minut jazdy do domu…
Na czym zależy mnie, jako mamie, w nauce angielskiego?
Moja ulubiona nauczycielka angielskiego z liceum ciągle nam powtarzała, iż najważniejszy jest speaking. Mówienie, mówienie i jeszcze raz mówienie!
Wzięłam sobie tę poradę do serca na każdym etapie mojej nauki. Od pięciu lat mam certyfikat potwierdzający znajomość angielskiego na poziomie C2, przygotowuję się do podobnego z języka niemieckiego. Konwersacje zawsze stały u mnie na pierwszym miejscu.
Kiedyś czytałam, iż najlepszym sposobem na nauczenie się języka w stopniu komunikatywnym, nie jest ślęczenie nad podręcznikami, ale ciągłe jego praktykowanie. Zwłaszcza w przypadku dzieci „zanurzenie” w języku jest najlepszym sposobem nauki — w końcu tak uczymy się swojego pierwszego języka. Nie z książek, ale od rodziców i bliskich.
Dlatego, gdy szukałam szkoły językowej dla dziewczynek, zależało mi na tym, aby był to bardziej speaking club niż tradycyjna szkoła językowa. Wbrew pozorom, nie jest łatwo znaleźć takie miejsce dla dzieci.
Często grupy uczniów (zwłaszcza w dużych miastach) są dość liczne i nie ma wcale pewności, iż są oni na podobnym poziomie znajomości języka. Nauczycielesą wykształceni, ale rzadko kiedy są native speakerami (im starsze grupy językowe, tym o takiego nauczyciela łatwiej).
To, co też zawsze wzbudzało moje wątpliwości to możliwość śledzenia postępów dziecka. Nauczyciele rzadko mają możliwość między zajęciami rozmawiać ze wszystkimi rodzicami. A dla nas czekanie na lektora oznacza jeszcze późniejszy powrót do domu.
Jak widać, znowu wszystko sprowadza się do czasu.
Nauka angielskiego online dla małych dzieci. Poszukiwania
Sama wielokrotnie korzystałam z opcji konwersacji i uczestniczyłam w spotkaniach speaking clubs online. Jednak nie miałam przekonania, czy ta sama forma sprawdzi się u dzieci.
Zuzia wydawała mi się gotowa do takiego eksperymentu, natomiast Lilianka z ekranów korzysta stosunkowo mało. Trudno mi było sobie ją wyobrazić skupioną na nauce przed laptopem. W końcu pięć lat to trudny wiek, jeżeli chodzi o utrzymywanie równowagi.
Co innego obejrzeć trzydziestominutowy odcinek „Kociego domku Gabi” czy choćby paru „Bluey” z rzędu, a co innego uczyć się słówek i rozmawiać.
W czasie researchu wpadłam na Novakid. Jest to platforma specjalizująca się w nauczaniu języka angielskiego najmłodszych uczniów, która pozwala uczestniczyć w lekcjach na żywo i to z domu.
Bez dojazdów. Bez stania w korkach. Lekcja angielskiego trwa 45 minut, nie mniej i nie więcej. Dziecko może skończyć jeść obiad na chwilę przed lekcją, a zaraz po niej zacząć zabawę.
Stwierdziłam, iż warto spróbować.
World Kids Academy Novakid
Dla dzieci przedszkolnych i szkolnych. Nauka z native speakerami, gry i quizy dostosowane do wieku i poziomu dziecka w grupach międzynarodowych. Główny cel: konwersacje i biegłość!
i cennik
Moje wrażenia po dwóch miesiącach z Novakid
W grupie Lilianki uczestniczącej do speaking club online dla 4-6 latków, jest czworo dzieci. Co dla mnie jest olbrzymim plusem, każde z nich jest z innego kraju, dzięki czemu Liliana ma możliwość usłyszeć, jak różnią się nasze narodowe akcenty.
Zajęcia są bardzo dynamiczne. Liliana jest raczej nieśmiała i przez pierwsze zajęcia wydawała się odrobinę wycofana, ale nauczyciel w umiejętny sposób zachęcał każdego ucznia do uczestnictwa. Od drugich zajęć córka była już bardziej aktywna, a teraz musimy przymykać drzwi do pokoju, w którym ma lekcję ze względu na głośne wybuchy śmiechu, piosenki i okrzyki.
Liliana uwielbia te zajęcia i traktuje je jak zabawę, a choćby trochę grę komputerową. Ze względu na to, iż w czasie zajęć wykorzystywane są różne materiały, takie jak gry właśnie, dzieci „wciągają się w akcję” i zapominają, iż porozumiewają się w obcym języku.
Wielkim plusem jest też fakt, iż nauczyciel jest native speakerem, który doskonale panuje nad grupą roześmianych kilkulatków, których języków ojczystych nie zna.
Zuzia uczęszcza do grupy starszaków. W jej grupie jest pięcioro dzieci, a z jedną uczennicą z Hiszpanii i jej mamą nawiązałyśmy również kontakt pozalekcyjny. Tutaj również zajęcia zdecydowanie nie wioną nudą: Zuzia jest zaangażowana przez całą sesję, a po niej rozwiązuje interesujące zadania dodatkowe.
Co ważne, do zajęć potrzebny jest tylko laptop albo tablet i wszystko odbywa się przez przeglądarkę: nie instaluje się dodatkowego oprogramowania. Dzięki temu dziewczynki mogą brać wygodnie udział w zajęciach również wtedy, gdy są u dziadków i nie mają ze sobą naszego domowego sprzętu.
Czy angielski dziewczynek się poprawił?
Dwa miesiące to nie jest być może długi czas, ale widzę duże zmiany w umiejętnościach konwersacyjnych córek. Zdecydowanie znają więcej słówek i są odważniejsze w mówieniu. To było dla mnie bardzo ważne, aby od wczesnych lat burzyć ich barierę językową związaną ze wstydem. Głównym zadaniem speaking clubs jest właśnie „rozgadanie się” i tutaj Novakid zdaje egzamin celująco.
Po drugie, regularnie otrzymuję informację zwrotną od lektorów. Wiem, gdzie córki radzą sobie bardzo dobrze, a które elementy wymagają większej pracy.
Jak to wygląda finansowo? Uważam, iż stosunek jakości do ceny jest rewelacyjny, a przy dwójce dzieci uczęszczających na zajęcia otrzymuje się jeszcze rabat w wysokości 20 procent.
To zdecydowanie taniej niż w szkole językowej, do której jeździłyśmy. Dodatkowo, na czym mi najbardziej zależało, oszczędzamy czas spędzony w aucie. Zyskałyśmy go na inne przyjemności i chętnie z niego korzystamy.
Interesuje Cię ten temat? Dowiedz się, kiedy najlepiej zacząć uczyć dziecko angielskiego.