Moja synowa Zofia wpadła w złość, gdy powiedziałem jej, iż w naszej rodzinie istnieje zwyczaj nazywania chłopca imieniem dziadka.
Miałem dobry kontakt ze Zofią. Żyliśmy ze sobą w zgodzie, nie obrażaliśmy się i nie wywyższaliśmy. Czasami pojawiały się drobne sprzeczki, ale gwałtownie znajdowaliśmy wspólne rozwiązania i nie trzymaliśmy urazy.
Kiedy dowiedziałem się, iż Zofia jest w ciąży, poczułem ogromną radość. Niebawem miałem w domu wnuczka. Fakt, iż to będzie chłopiec, uszczęśliwił mojego syna Jana; od dawna marzył o własnym synku, a gdy usłyszał o płci dziecka, od razu zaproponował, iż nazwie je po swoim ojcu Władysławie. W naszej rodzinie przyjęto tradycję nadawania chłopcom imion po dziadkach. Gdy więc Zofia usłyszała, iż imię już jest ustalone, wywołała kłótnię i stanowczo zadeklarowała, iż sama wybierze imię i nie uwzględni naszego zdania.
Chciałem spokojnie porozmawiać z Zofią, ale ona stanowczo stwierdziła, iż decyzja jest już podjęta. Jan próbował mnie popierać, ale jego żona nie chciała słuchać i twierdziła, iż jej rodzice zabiorą ją z sali porodowej i iż będzie mieszkała z nimi i dzieckiem.
Jan troszczy się o żonę, okazuje jej miłość i opiekę, a mimo to Zofia nie docenia jego starań. To egoistyczna kobieta, która nie potrafi zachować milczenia choćby dla dobra męża. Gdy próbowałem przytoczyć rodzinne tradycje, natychmiast mnie przerwała.
Ku mojemu zdziwieniu dowiedziałem się, iż Zofia i Jan już wybrali imię dla dziecka i iż będą podejmować wszystkie decyzje dotyczące swojej rodziny samodzielnie, nie licząc z moją opinią. Postrzegam tę sytuację inaczej, bo to dziecko będzie moim wnukiem i będzie kontynuacją naszej rodziny.
Gdy temat imienia znów się pojawił, Zofia niegrzecznie odparła, iż to nie jej sprawa. Byłem w szoku. Włożyłem całe serce i energię w wychowanie Jana, a nagle stałem się zbędny w jego życiu. Nie rozumiem, jak mam dalej żyć i jak porozumieć się z synową i własnym synem.
Z biegiem czasu jednak zrozumiałem, iż szacunek i miłość nie zależą od tego, kto decyduje o imieniu, ale od wzajemnego zrozumienia i otwartości. Najważniejsze jest, by przyjąć zmiany z pokorą i pozwolić, by nowe pokolenie kształtowało własną drogę. Bo jak mówi przysłowie: Co dwie głowy, to nie jedna, a prawdziwa rodzina rośnie wtedy, gdy potrafi słuchać i wspierać się nawzajem.





