Moja wnuczka gaśnie w oczach. Zaczyna nienawidzić matkę i młodszą siostrę”: Obawiam się, iż tylko moja opieka może zapobiec tragedii.

twojacena.pl 2 dni temu

**Dzienne zapiski babci:**

Zawsze wierzyłam, iż matka powinna kochać wszystkie swoje dzieci jednakowo. Bez „ulubieńców”, bez porównań, bez warunków. Dzieciństwo to nie wyścig o miłość. Gdy słyszałam historie o rodzicach, którzy dzielili dzieci na „lepsze” i „gorsze”, myślałam: „Mnie to nigdy nie dotyczy”. A teraz żyję w środku takiej opowieści. Tyle iż to nie obca rodzina — to moja. Moja córka. Moja wnuczka. Mój ból.

Marta zawsze była ambitna, wymagająca i dumna. Nie interesowali ją zwyczajni chłopcy — tylko ci „z perspektywami”, „z zabezpieczeniem”. W końcu wyszła za Tomasza — byłego sportowca, który otworzył klub fitness w Krakowie. Z mężem podarowaliśmy im na ślub dwupokojowe mieszkanie i pomogliśmy znaleźć dobrą pracę przez znajomych. Wszystko układało się idealnie: stabilność, troska, pewność jutra.

Rok później Marta zaszła w ciążę, a cała rodzina cieszyła się jak dzieci. Ciąża przebiegła spokojnie, urodziła się zdrowa dziewczynka — Zosia, na cześć mojej mamy. Marta radziła sobie świetnie: sama karmiła, usypiała, spacerowała. Zosia była spokojnym, grzecznym dzieckiem, prawie nie płakała — choćby przy ząbkowaniu. Marta była idealną matką. Wszyscy byliśmy z niej dumni.

Ale sześć lat później wszystko się zmieniło.

Marta znów zaszła w ciążę. Od początku było ciężko: nadciśnienie, cukier, migreny, silne mdłości. Pół roku z dziewięciu spędziła w szpitalu. Poród był trudny, cesarskie cięcie. Rekonwalescencja przeciągała się. I wtedy pojawiła się Małgosia. Również zdrowa i silna jak starsza siostra. Tylko Martę jakby ktoś podmienił.

Pierwsze miesiące pomagałam ja i teściowa Tomasza, Elżbieta. Częściej zabierałam Zosię do siebie, żeby Marta mogła skupić się na niemowlęciu. Elżbieta zostawała z nią w domu. Staraliśmy się nie wtrącać — myśleliśmy, iż pomagamy. Ale pewnego dnia przypadkiem usłyszałam, jak Marta ostro nakrzyczała na Zosię:
— Wynoś mi się z oczu! I tak już mam cię dość!

Na początku myślałam, iż to nerwy, zmęczenie. Ale z dnia na dzień było gorzej. Marta zdawała się nie widzieć w Zosi córki. Tylko przeszkodę. Drażnił ją każdy drobiazg — uczesanie, spojrzenie, pytanie. „Zostaw”, „Nie zawracaj głowy”, „Nie mam czasu” — te słowa słyszała codziennie. Czasem nawet:
— Gdyby nie ty, byłoby mi lżej.
A raz, cicho, ale wyraźnie:
— Lepiejbyś w ogóle nie przyszła na świat pierwsza…

Zosia ma ledwo siedem lat. W tym wieku dziecko jest wyjątkowo wrażliwe. niedługo pójdzie do pierwszej klasy i potrzebuje wsparcia. A zamiast tego żyje w domu, gdzie jedyna kochana jest młodsza. Malutka, pulchna, śmiejąca się Małgosia. A Zosia… Zosia już się nie uśmiecha.

Przestała się bawić. Przestała rysować. Tylko siedzi przy oknie albo chowa się w kącie z książką. Najgorsze są jednak słowa, które wypowiada — mrożą mi krew w żyłach:
— Babciu, po co urodziła się Małgosia? Lepiej było bez niej. Gdyby jej nie było, mama dalej by mnie kochała…

Próbowałam rozmawiać z Martą. Nieraz. Delikatnie, potem ostrzej. Tłumaczyłam, iż tak nie można. Że dzieciom nie wolno pokazywać, iż któreś jest ważniejsze. Że starsza też potrzebuje czułości. Ona tylko machała ręką:
— Zosia ma siedem lat, to już duża dziewczynka. Ma wszystko. Nie musi, żebym ją niańczyła czy całowała. Młodsza potrzebuje więcej.

Ależ nie! Potrzebuje nie mniej, a może i więcej — bo czuje, iż stała się „niepotrzebna”. Tomasz próbował interweniować. Kocha obie córki, ale w Marcie coś się złamało. Nie chce słuchać. Twierdzi, iż wszyscy są przeciwko niej. Że „Zosia manipuluje”, iż „wszyscy jej współczują”.

A ta dziewczynka chudnie. Gasnie. I coraz częściej powtarza jedno:
— Babciu, czy mogę zamieszkać z tobą?

I wiecie co? Już prawie podjęłam decyzję. Bo nie można dłużej czekać. Bo nie mogę patrzeć, jak moją wnuczkę zabija obojętność własnej matki. jeżeli Marta nie opamięta się — zabiorę Zosię. choćby jeżeli przez sąd. Bo dzieciństwo z takim bólem to rana, która się nie zagoi. A ja chcę, żeby moja wnuczka pamiętała nie tylko to, iż nikt jej nie kochał. Chcę, żeby w jej życiu została choć odrobina miłości. Prawdziwej. Babcinej.

Idź do oryginalnego materiału