Moje przyjaciółki mają młode i piękne mamy, a moja wygląda jak babcia – to naprawdę przykre…

polregion.pl 2 godzin temu

Moje koleżanki mają młode i ładne mamy, a ja nie. Moja bardziej przypomina babcię, bardzo to przykre…
„Ola, Ola! Tam po ciebie przyszła babcia!” – Ola wyjrzała na korytarz i zmarszczyła brwi – pod ścianą stała jej mama.
„Mamo, no po co po mnie przychodzisz… Sama mogę dojść, między nami mówiąc. Nie jestem przecież mała” – mówiła Ola, patrząc na matkę ze złością.
„Olusiu, już ciemno. Dziewczynki nie powinny same chodzić po zmroku, to niebezpieczne” – tłumaczyła się mama.
„Mamo, jaki zmrok! Dopiero siódma wieczorem. I dom prawie tuż obok… Jestem już dorosła, prawie trzynaście lat” – dziewczyna złapała torbę i wybiegła ze szkoły muzycznej.

…Ola urodziła się, gdy rodzice już stracili nadzieję. Pierwsza oznaka, iż Ewa spodziewa się dziecka, zaskoczyła ją, gdy razem z mężem szykowali się do znajomych.
„Wojtek… Coś mi nie dobrze… Nudzi mnie, jakaś słabość. Może zjadłam coś nieświeżego… Poleżę chwilę. Jedź sam, jeżeli trzeba…” – ale on oczywiście nie pojechał bez niej.
Leżała dwa dni, leczyła się domowymi sposobami – płukaniem żołądka, głodówką, naparem z ziół… Ale nie było lepiej, i trzeciego dnia mąż, mimo jej słabego oporu, wezwał lekarza.
Pielęgniarka uważnie wysłuchała Ewy, opukała plecy, zajrzała do gardła. Mierzyła temperaturę i zadawała dziwne, jak się jej wydawało, pytania. Zupełnie nie na temat. I patrzyła jakoś podejrzliwie, niepoważnie. Chciała choćby wybuchnąć i zwrócić jej uwagę na nieprofesjonalizm, ale nie miała siły…
Następnego dnia rano, zgodnie z radą lekarza, poszli do ginekologa.
Mąż Wojciech został na korytarzu i nerwowo mierzył go krokami, chodząc wzdłuż ścian… Gdy Ewa wyszła, przestraszył się jej wyglądu. Tak dziwne miała twarz. Najpierw głupio się uśmiechała drżącymi ustami, a potem nagle rozpłakała się, podając mu jakiś papier. Z lękiem wziął kartkę do ręki, spodziewając się przeczytać coś strasznego…
„Wojtek… Wojtuś… Będziemy mieli malutkiego” – powiedziała Ewa i rozpłakała się na dobre, zakrywając twarz dłońmi. Objął ją i milczał, ogłuszony tą wiadomością, nie wierząc własnym uszom i bojąc się spłoszyć tę magiczną chwilę…

Mieli po czterdzieści dwa. Ewa rodziła praktycznie w czterdzieści trzy i była najstarszą w całym szpitalu. A pielęgniarki między sobą nazywały ją – „późnoporodówka z ósmej sali”…
W wyznaczonym czasie Ewa urodziła dziewczynkę. Ku zdziwieniu lekarzy i samej Ewy, poród przebiegł łatwo, bez komplikacji. Łatwiej niż u wielu młodych matek. Dziecko urodziło się duże, zdrowe i głośne.

Gdy Olunia była jeszcze mała, nie widziała różnicy między swoją mamą a mamą koleżanki Zosi. Mama to mama. Ale gdy podrosła – a była bystrą dziewczynką – pierwszy raz usłyszała okrutną prawdę w przedszkolu.
„Mamo, mamo, a mama Olki jest staruszka i niedługo umrze. Starsi przecież umierają. Prawda, mamo?” – mówił chłopiec Kuba z jej grupy.
W odpowiedzi Ola, bez namysłu, uderzyła go w głowę pajacykiem. Na szczęście pajacyk był plastikowy. Skończyło się na wielkim guzie, ale mama Kuby wrzeszczała jak opętana na całe przedszkole.
„Namnożyli sobie dzieci na starość! Ona już nie emeryturę powinna dostawać, tylko córkę, proszę bardzo, sobie urodziła! A wychowywać widocznie nie umie! Będę skarżyć! Niech się opieka społeczna tym zajmie!” – trzęsła się ze złości mama Kuby, wycierając nos ryczącemu synowi.
W domu Olę czekała poważna rozmowa z rodzicami, ale od tamtej pory zaczęła regularnie tłuc Kubę i każdego, kto pozwalał sobie na podobne uwagi. A jeszcze zaczęła myśleć, iż w ich słowach jest ziarno prawdy, i sama nie zauważyła, jak zaczęła wstydzić się rodziców…

Później Ola poszła do szkoły. Wywiadówki były dla niej udręką. Ze strachem wyobrażała sobie, jak nauczycielka zwróci się do jej rodziców. Jak stoją zawstydzona siwowłosa mama i zmieszany siwy tata… Dlatego nauka była dla niej ucieczką – nie dawała żadnego powodu do uwag i uczyła się świetnie.

Oczywiście jej rodzice byli wspaniali! Kochała ich całym sercem. Ale jakże chciała, by mama wyglądała jak mama Ani, która wyglądała bardziej na starszą siostrę niż matkę. A tata jak tata Kuby, w super skórzanych spodniach, przyjeżdżający do szkoły super autem.
Ale nie… Ona miała niemłodych rodziców, do tego zupełnie niemodnych. Mama nie lubiła się stroić. Najlepszym zakupem dla niej była książka, a nie szpilki. Tata kochał swoją starą „Warszawę” i spędzał weekendy w garażu, ciągle ją doprowadzając, jak mówił, do perfekcji… Kochał też historię, politykę i sam kisił najlepszą kapustę!

Ola skończyła szkołę i dostała się na medycynę. Zwyczaj pilnej nauki zaprocentował – ukończyła studia z wyróżnieniem i zaczęła specjalizację w stomatologii. Tata, śmiejąc się, nazywał ją kapitanem białego uśmiechu.

Pewnego dnia podczas dyżuru do gabinetu wszedł młody mężczyzna z bólem zęba. Okazało się, iż zwykła historia – chłopak zgryzł orzech i złamał ząb. Był onieśmielony obecnością sympatycznej dentystki, ale wszystko poszło gładko. Po pracy Ola niespodziewanie spotkała go pod szpitalem…
„Jeszcze raz dzień dobry, mistrzyni czarodziejskich rączek! Dowiedziałem się, kiedy kończysz pracę, i postanowiłem zaczekać. Mam nadzieję, iż nie masz nic przeciwko?” – Jakub, bo tak miał na imię, podał jej bukiet róż.
Ola się zawstydziła, ale od razu spodobał jej się ten chłopak. Szli powoli w stronę jej domu, rozmawiając. Miała wrażenie, iż zna go od zawsze. Każde jego słowo znajdowało w niej echo…

Zaczęli się spotykać, a miesiąc później Jakub oświadczył się. Poznał ją ze swoimi rodzicami – miłymi, ciepłymi ludźmi. Mama była przedszkolanką, tata inżynierem.
Dla Oli nadszedł ten moment, którego bała się całe życie – czas przedstawić Jakuba swoim rodzicom.
„Mamo, tato, mam wiadomość… Spotykam się”Kiedy Jakub uścisnął dłoń jej ojca i powiedział z szacunkiem: *«Państwo wychowali wspaniałą córkę»*, Ola zrozumiała, iż prawdziwa miłość nie pyta o wiek – tylko widzi serce.”

Idź do oryginalnego materiału