Most Uniwersytecki znowu w sądzie. Naukowcy z Gdańska: „Naszym zdaniem decyzja o zamknięciu mostu była zbyt pochopna”

metropoliabydgoska.pl 4 godzin temu

– Most Uniwersytecki w Bydgoszczy można było naprawić taniej i przede wszystkim pod ruchem – przekonywali w środę w sądzie rektor i wykładowca Politechniki Gdańskiej.

  • W bydgoskim Sądzie Okręgowym trwa proces, jaki miasto wytoczyło Transprojektowi Gdańskiemu. Ratusz chce odzyskać pieniądze za zamknięcie i naprawę jednej z najważniejszych arterii komunikacyjnych w mieście, która dla ruchu kołowego była zamknięta przez niemal rok.
  • Podczas środowej rozprawy, sąd przesłuchał dwóch świadków – byli nimi rektor Politechniki Gdańskiej prof. Krzysztof Wilde i pracujący na uczelni prof. Mikołaj Miśkiewicz.

10,5 miliona złotych – na tyle miasto oszacowało koszt naprawy mostu Uniwersyteckiego. Arteria była zamknięta dla ruchu kołowego po tym, jak prof. Krzysztof Żółtowski zdiagnozował odkształcanie się want przeprawy. adekwatne prace naprawcze zrealizowano na przełomie 2021 i 2022 roku, zaś wcześniej – wiosną 2021 r., konstrukcja została podparta. Sama naprawa mostu kosztowała niemal osiem milionów złotych, zaś kolejne 700 tys. zł pochłonęły nadzór i ekspertyza wspomnianego już prof. Żółtowskiego, który wyjaśnienia składał na pierwszej rozprawie w połowie listopada 2024 r.


SPRAWDŹ RÓWNIEŻ: Wszystkie informacje o awarii, zamknięciu i naprawie mostu Uniwersyteckiego w Bydgoszczy


W środę, 12 marca w bydgoskim Sądzie Okręgowym odbyła się trzecia rozprawa. Ta trwała niemal dwie i pół godziny, a w jej trakcie przesłuchani zostali dwaj świadkowie – obaj związani z Politechniką Gdańską. Nim jednak złożyli zeznania, to sędzia Eliza Grzybowska – na wniosek pełnomocnik miasta – odebrała od nich przyrzecznie, iż będą mówić prawdę.

Pierwszym ze świadków był prof. Mikołaj Miśkiewicz – to on był w zespole eksperckim Politechniki, który przygotowywał opinię na temat stanu przeprawy (w jego skład weszli także prof. Jacek Chróścielewski, dr Łukasz Pyrzowski, dr Bartosz Sobczyk oraz prof. Krzysztof Wilde). Przyznał na początku, iż na etapie projektowania inwestycji, nie miał z nią żadnego związku, jednak podczas realizacji montażu, firma Gotowski Budownictwo zgłosiła się do zespołu, w którym pracował Miśkiewicz o wykonanie projektu montażu. Zlecenie realizowane było przez firmę prywatną.

Zapoznawał się pan z projektem mostu? – pytała sędzia, a Miśkiewicz odpowiedział: – W sensie analiz globalnych, tak. Nie badałem nośności want. Zakotwienia to element wymagający odrębnej analizy, a my badaliśmy nośność globalnie, przyjmując, iż te drobne elementy mają założoną nośność.

Podkreślił przy tym, iż nie było żadnych wątpliwości co do projektu, a wszystko to, na co zespół zwracał uwagę, przekazywał na bieżąco wykonawcy. Tematem mostu ponownie zainteresował się w 2021 roku.

Prof. Miśkiewicz w sądzie: zwróciliśmy uwagę w piśmie, iż decyzja o zamknięciu mostu była pochopna

Dalsza część zeznań, jakie składał Miśkiewicz, dotyczyła zamknięcia przeprawy i ekspertyzy, jaką sporządził prof. Żółtowski. Miśkiewicz przyznał, iż ponownie zainteresował się tematem, gdy zaczęły docierać informacje, iż pojawił się z przeprawą. – Jak się o tym dowiedziałem, to odpowiednią informację wysłałem do dyrektora Zarządu Dróg Miejskich i Komunikacji Publicznej w Bydgoszczy, iż jak wykonywaliśmy montaż, to posiadamy model obliczeniowy i możemy służyć wsparciem w tej sprawie – opowiadał świadek i dodał, iż ze strony bydgoskich drogowców na tę wiadomość nie było żadnego odzewu. Kolejny bezpośredni kontakt – relacjonował Miśkiewicz – miał miejsce już w lutym 2021 r., kiedy to pojawiły się pierwsze doniesienia prasowe o tym, iż prof. Żółtowski zgłosił konieczność zamknięcia przeprawy i nadzór budowlany podjął decyzję o jej zamknięciu.

Tu Miśkiewicz zaznaczył, iż w tym samym czasie do niego i do rektora uczelni zwrócił się rzecznik prasowy Politechniki Gdańskiej z potwierdzeniem, iż jest to opinia uczelni. – W wyniku tego, żeby uczelnia nie była kojarzona bezpośrednio ze sprawą, to przygotowaliśmy pismo, które dalej było procedowane przez rzecznika, iż nie jest to opinia uczelni, a prywatna prof. Żółtowskiego – mówił dalej i opisywał, co znajdywało się w treści dokumentu:

W piśmie zwróciliśmy uwagę, iż w naszej opinii, tj. mojej i mojego zespołu oraz rektora, decyzja o zamknięciu mostu była zbyt pochopna. Wiedzieliśmy, iż obiekt był przez wiele lat użytkowany bez jakichkolwiek problemów, a z opinii prof. Żółtowskiego wynikało, iż powinien był się zawalić już w trakcie budowy pod wpływem oddziaływania ciężaru własnego

I tutaj – jak zaznaczał naukowiec – była główna wątpliwość. – W ekspertyzie prof. Żółtowskiego nie było odpowiedzi, dlaczego ta konstrukcja cały czas stoi i stąd były nasze wątpliwości – powiedział i nadmienił przy tym, iż w wyniku tego pisma Transprojekt Gdański zgłosił się do zespołu Politechniki, w którym był Miśkiewicz. Zespół musiał odpowiedzieć na pytanie, dlaczego most stoi, a ostateczne zlecenie – jak precyzował dalej – było rozszerzone o opracowanie koncepcji naprawy. Sędzia w tym miejscu dopytała świadka, jaka dokumentacja techniczna wpłynęła do zespołu.

Otrzymaliśmy kompletny projekt wykonawczy, zgłaszaliśmy się do ZDMiKP o uzupełnienie dokumentacji i udzielenie dodatkowych informacji. Część z nich udzielono zgodnie z naszą prośbą, części nie otrzymaliśmy – nie ukrywał i zaznaczył, iż zespół dysponował badaniami materiałowymi, jakie wykonano podczas realizacji konstrukcji. – Analiza nośności węzłów była dokumentem upublicznionym przez ZDMiKP i była nam znana. Bazowaliśmy głównie na identyfikacji parametrów materiałowych dostarczonych przez producenta – wymienił Miśkiewicz.

Prof. Miśkiewicz o opinii zespołu Politechniki Gdańskiej: wykazała, iż była wada w projektowaniu mostu

Sędzia Eliza Grzybowska dopytała o opinię zespołu eksperckiego. – Była wada w projektowaniu mostu? – wprost zapytała sędzia, a świadek odpowiedział wprost: – Nasza opinia wykazała, iż tak. Polegała na niedoszacowaniu wytężenia materiału w elementach zakotwień. Miśkiewicz nadmienił, iż zespół Politechniki sprawdzał ustalenia prof. Żółtowskiego o tym, iż most powinien zawalić się pod ciężarem własnym. – Nam wyszło, iż nie. W ekspertyzie uznaliśmy, iż obiekt ani po wybudowaniu, ani w trakcie użytkowania i przy próbnym obciążeniu nie osiągnął nośności granicznej i w tym zakresie z prof. Żółtowskim nie byliśmy zgodni – podkreślił i zaznaczył, iż na ten temat powstał choćby referat, który przedstawiano podczas cyklicznej i branżowej konferencji mostowej we Wrocławiu.

Skąd te różnice? – drążyła sędzia, a Miśkiewicz odpowiadał: – Zastosowaliśmy podejście ekspercko – naukowe, tj. nie uwzględniamy ograniczeń normowych, które są dla inżynierów, gdyż w normach zawsze jest duży zapas, mający zabezpieczyć projektanta przed skutkami błędów projektowych czy wykonawczych. Wykorzystaliśmy oprogramowanie, które pozwala lepiej badać faktyczne zachowanie konstrukcji. Prof. Żółtowski wykorzystał oprogramowanie służące do ekspertyz inżynierskich.

W opinii zespołu, w którym był prof. Miśkiewicz, jasno wskazano, iż obiekt nie osiągnął jeszcze swojej nośności granicznej. – Należy ograniczyć jego użytkowanie, monitorować go i przystąpić do docelowej naprawy, jednakże bez konieczności ponoszenia wysokich kosztów społecznych związanych z zamknięciem przeprawy – tłumaczył wykładowca z Pomorza. Jak podkreślił, od momentu ograniczenia ruchu na moście Uniwersyteckim do jego całkowitego zamknięcia (okres od sierpnia 2020 do stycznia 2021 r.), dopuszczony był na nim ruch pojazdów o masie całkowitej do dziesięciu ton. – Już w tym pierwszym piśmie, które redagował rzecznik, mówiliśmy, iż błędem było niemonitorowanie obiektu podczas tego ograniczonego użytkowania – podkreślał Miśkiewicz i wytłumaczył: – Dane, które wówczas byłyby zebrane, pozwoliłyby odpowiedzieć na pytanie, jak konstrukcja się zachowuje i jakie jest jest jej rzeczywiste wytężenie pod wpływem rzeczywistego obciążenia. Precyzował, iż pismo wyszło po tym, jak w mediach pojawiły się informacje, iż stanowisko uczelni w temacie zamknięcia mostu reprezentował prof. Żółtowski.

Ale nie tylko o tym mówił świadek, referując ekspertyzę zespołu naukowców Politechniki. – Zawarliśmy w niej więcej detali – mówił i wyliczał: – Wskazaliśmy wprost na pola deformacji, które są najważniejsze dla określenia nośności tego zakotwienia. Po przekazaniu zamawiającemu w pierwszej części, rozwijaliśmy pomysły, jak najprościej można dokonać naprawy mostu. Jak podkreślił, opublikowana treść koncepcji prof. Żółtowskiego była zespołowi znana.

Ta naprawa, którą wykonano na podstawie tej koncepcji, jest poprawna, będzie skuteczna, ale była bardzo problematyczna – powiedział i tłumaczył: – Wymagała ona zmiany siły w cięgnie podwieszającym pomost, tj. trzeba było dokonać poluzowania. Dalej wymagała bardzo dużej liczby spoiw, które trzeba było wykonywać w skrajnie niekorzystnych warunkach i z tego, co na teraz pamiętam, to były dwa główne zastrzeżenie co do koncepcji naprawy.

Potem Miśkiewicz wskazał koncepcję naprawy zaproponowaną przez zespół z Gdańska. – Nie wymagała wspawania dodatkowych blach wewnątrz skrzynki dźwigara pomostu, nie była wymagana tymczasowa podpora i obciążenie liny. Naprawa była wynikiem wskazania, które elementy były newralgiczne, co udało nam się zrobić w naszej ekspertyzie, a kolejnym etapem był proces, w ramach którego testowaliśmy dodawanie różnych blach w różnych konfiguracjach.

Jednocześnie Miśkiewicz nie ukrywał, iż nie badano, jaki byłby koszt prac, gdyby ten wariant został zastosowany przy naprawie mostu Uniwersyteckiego, ale dodał: – Wydaje się, iż nasz wariant byłby zdecydowanie tańszy niż ten zastosowany przez prof. Żółtowskiego. Wykładowca Politechniki Gdańskiej nadmienił, iż na tym skończyła się praca zlecona jego zespołowi, a wyniki prac przekazano Transprojektowi, który następnie przesłał je do Bydgoszczy, gdzie miasto – jak powiedział świadek – bez wiedzy i zgody upubliczniło je, choć właścicielem prac był wspomniany Transprojekt. Temat zakotwień want wrócił także później, bo – jak zeznał Miśkiewicz – na uczelni rozwinięto koncepcję naprawienia zakotwień. – Koncepcję rozwijaliśmy w ramach prac akademickich. Znaleźliśmy rozwiązanie, które jeszcze lepiej i skuteczniej pozwoliłoby poprawić nośność zakotwienia – powiedział i dodał, iż wynik tej pracy prezentowano na konferencjach we Wrocławiu i w Bydgoszczy, opublikowano go także w jednym z czasopism naukowych, ale z miasta – jak przyznał – nikt o zastosowaniu tej koncepcji nie rozmawiał z naukowcami.

Sędzia odczytała świadkowi także komentarz prof. Żółtowskiego, który opinię Politechniki Gdańskiej nazwał „błędną” i miał wątpliwości, czy ona w jakikolwiek sposób została przeliczona. – Nie zgadzam się z tą oceną – stanowczo powiedział Miśkiewicz. – Stwierdzenie prof. Żółtowskiego wynikało z braku dokładnej znajomości mechaniki tego zakotwienia. Wszystkie spawy, jakie miały być wykonane dla użebrowania, które chcieliśmy wprowadzić, miały być wykonane w obszarach o niewielkim wytężeniu. W ogóle w tych użebrowaniach, jakie chcieliśmy wprowadzić, nie dotykaliśmy stref zakotwienia, które uległy uplastycznieniu.

Zespół Politechniki Gdańskiej – jak tłumaczył dalej świadek – analizował wielkość deformacji, które powstały w zakotwieniach, a te w dużej mierze – tłumaczył Miśkiewicz – powstały podczas podwieszania pomostu. Podkreślił przy tym, iż w samej opinii można znaleźć stwierdzenie, iż deformacje były na tyle niewielkie, iż podczas montażu można było ich nie zauważyć. – Z aktualnej perspektywy wiemy, iż te deformacje zakotwień pogłębiły się podczas próbnego obciążenia – wyjaśnił wykładowca i doprecyzował: – Zrobiliśmy symulację tego stanu, te deformacje się pogłębiły, bo próbne obciążenie to był najbardziej niebezpieczny moment w cyklu życia całej konstrukcji. Wytłumaczył także założenia, jakie są potrzebne do realizacji próbnych obciążeń mostu. – Obiekt należy poddać oględzinom przed próbnym obciążeniem i po jego przeprowadzeniu. Próbne obciążenia są przeprowadzane w różnych warunkach. Trudno powiedzieć, czy wówczas padał deszcz lub śnieg.

Miśkiewicz nadmienił, iż rozwiązanie, które opublikował zespół i które polegało na naprawie mostu przy użyciu dodatkowego cięgna, zgłoszono do urzędu patentowego i jest w tej chwili rozpatrywane. Na jego podstawie – jak wyjaśnił – nośność i obciążenie mostu mogłoby zostać przekroczone dwukrotnie, tj. do 70% i nie doszłoby do awarii. Ocenił, iż wszelkie deformacje, jakie miały się pojawić, pojawiły się wyłącznie w dniu próbnego obciążenia mostu. – Inne obciążenia mostu były podczas jego budowy, inne są teraz, a jeszcze inne będą za kilka lat, one z każdym dniem są coraz większe – przyznawał.

Ocenił też, iż według niego, podparcie mostu nie było celowe. – Podpora, jaką zastosowano w celu zabezpieczenia mostu przed jego zawaleniem, była prawdopodobnie zbyt wiotka lub miała zbyt małą nośność – dodawał i przyznał, iż nie wie, jak podpora była projektowana. Świadka na koniec zapytano, czy odkształcenia want były do zauważenia gołym okiem. – Nie wiem, z jakiego miejsca prof. Żółtowski to zauważył. Nie napisał tego w swojej opinii. Przez siedem lat użytkowania obiektu nikt tego nie zauważył, więc podejrzewam, iż trzeba byłoby się naprawdę skupić na tych elementach, żeby zauważyć odkształcenia – odpowiedział na koniec.

Prof. Wilde w bydgoskim sądzie: Most Uniwersytecki ugiął się przy podwieszaniu

Drugim świadkiem był prof. Krzysztof Wilde – rektor Politechniki Gdańskiej. Jak przyznał, z tym tematem po raz pierwszy mógł zetknąć się w 2021 roku. – Była to dyskusja na temat zamknięcia mostu po wykryciu potencjalnej wady – mówił i przyznał, iż informacje na takie tematy wśród mostowców gwałtownie się rozchodzą, bo to środowisko nie jest duże. – Była ekspertyza sporządzona przez prof. Żółtowskiego, iż grozi awaria. Uzyskałem informacje ustne, szczegółowo całej ekspertyzy nie czytałem, ale przeglądałem jej wnioski – dodał prof. Wilde.

Rektor uczelni powiedział, iż Transprojekt Gdański zwrócił się do uczelni o ekspertyzę dotyczącą stanu technicznego przeprawy. – Zagadnienia były podstawowe, tj. czy most posiada odpowiednią nośność i jakie rozwiązania dotyczące jego naprawy zaproponować – wymienił prof. Wilde. Sędzia dopytała o to, czy zespół Politechniki Gdańskiej przeprowadził jakiekolwiek pomiary. – Przeprowadzaliśmy te najistotniejsze czynności dot. najbardziej zdeformowanego detalu zakotwienia w celu walidacji wyników obliczeniowych – relacjonował i wyliczał: – Korzystaliśmy z narzędzi naukowych i badaliśmy, jak powinno zachować się to zakotwienie i czy ustalone przy użyciu programu zachowanie tego detalu było zgodne z tym, jak zachował się w rzeczywistości.

W wyniku tych badań – jak tłumaczył – naukowcy uzyskali pewność w schematy swoich wyników obliczeniowych. – Wyszło, iż mamy dobry model symulujący tę konstrukcję. Mając taki model, mogliśmy odpowiedzieć na pytanie, czy ten most jest w stanie przenieść jeszcze jakiekolwiek obciążenie i zyskaliśmy informację, dlaczego się nie zawalił, co było wskazane w ekspertyzie, która bazowała na inżynierskich narzędziach – wyjaśnił prof. Wilde.

Most Uniwersytecki ugiął się przy podwieszaniu. On już na starcie został skażony i to jest nasza podstawowa hipoteza. Robiąc te symulacje, byliśmy w stanie precyzyjnie zbadać historię deformacji tego detalu

– mówił dalej. Rektor gdańskiej Politechniki tłumaczył dalej, iż zespół przeprowadził próbne obciążenia. – Przykładane są obciążenia, które nigdy nie wystąpią w trakcie jego użytkowania i one też spowodowały dodatkową deformację tego detalu, a co do późniejszych obciążeń to bardzo trudno powiedzieć, czy mogły wpłynąć na kolejne elementy deformacji – dodawał.

Sędzia drążyła to, jaki był finalny wynik ekspertyzy zespołu w sprawie przeprawy. – Naszym wynikiem nie było pokazanie, iż most może się w każdej chwili zawalić, ale iż zapas w zakresie nośności jest taki, iż należy ograniczyć korzystanie z niego, tj. pozostawić jedną nitkę i ograniczyć prędkość, tak jak to było sugerowane i przystąpić do możliwie jak najszybszej naprawy – odpowiedział prof. Krzysztof Wilde. Doprecyzował, iż w tej ekspertyzie była koncepcja naprawy mostu. – Przy naszych propozycjach nie było konieczne podparcie mostu. Z naszej koncepcji można było zorganizować naprawę pod ograniczonym ruchem – dodawał.

Nie mam wątpliwości, iż tańsza opcja naprawy byłaby tą, którą my zaproponowaliśmy i dużo tańszy byłby społeczny koszt, bo nie wymagał on zamknięcia ważnej trasy komunikacyjnej w Bydgoszczy

– precyzował rektor. Nie ukrywał jednak, iż kontakt uczelni z prezydentem i władzami miasta odbywał się wyłącznie „w wersji prasowej”. – Nie braliśmy udziału w rozmowach w temacie przygotowania naszej koncepcji, ją zlecił Transprojekt Gdański i to jest jego własność. Zawsze powinna odbywać się „burza mózgów”, a tutaj tego zabrakło – powiedział na koniec.

Idź do oryginalnego materiału