"Nigdy nie sądziłam, iż dożyję czasów, iż będę musiała się wstydzić swojej wiary. Mieszkam w Polsce, jestem katoliczką, a czuję, iż to, iż ja i moje dziecko wierzymy w Boga, jest przedmiotem kpin. Jak w ogóle do tego doszło, iż wiara stała się czymś, czego należy się wstydzić, czymś, co się wyśmiewa, a ludzie, którzy chodzą do kościoła, traktowani są jak mało inteligentni, a często wręcz się z nich drwi?
Zebranie w nowej szkole
Myślicie, iż przesadzam? To opiszę wam zebranie dla rodziców w szkole mojej córki. Mieszkamy we Wrocławiu. Ala chodzi do pierwszej klasy szkoły średniej, więc na początku września w szkole odbyło się zebranie informacyjno-organizacyjne. Ta szkoła przecież jest nowa nie tylko dla naszych dzieci, ale i dla nas – rodziców. Miałam dużo pytań, interesująca byłam wychowawcy i innych rodziców.
Pierwsza część zebrania miała standardowy przebieg: nauczycielka/wychowawczyni się przedstawiła, powiedziała, czego uczy w tej szkole, jak wyobraża sobie współpracę z uczniami i rodzicami. Było trochę o wartościach, które są ważne w tej szkole (m.in. tolerancja, uczciwość). Poruszyła kwestie spóźnień, oceniania, usprawiedliwiania nieobecności, rozszerzeń do matury. No zwykłe sprawy na pierwszym spotkaniu w nowej szkole.
Tylko głupi chodzi na religię?
A potem się zaczęło! Jedna z matek zapytała, na której lekcji będzie religia, bo jej córka nie będzie chodzić i nie chciałaby, żeby się okazało, iż musi siedzieć w środku lekcji w szkole na okienku z tego powodu. Na to jeden z ojców kpiąco zauważył: 'No w tym wieku to chyba już żadne dziecko nie będzie chodzić na religię?'. Inni się roześmiali szyderczo. 'Po tych akcjach klechów to nie świadczyłoby o nich zbyt dobrze' – dodał inny ojciec. 'No ja mojemu dziecku choćby bym nie pozwoliła się zapisać' – pochwaliła się jakaś matka, rozglądając się hardo po sali, a na koniec puszczając oko do tego pierwszego ojca.
I od razu przeszli do ustalania z wychowawczynią, iż może w takim razie w ogóle tej religii nie uwzględniać w planie, skoro młodzież i tak nie będzie chodzić. Nauczycielka powiedziała, iż rzeczywiście na religię w liceum chodzi mniejszość uczniów, ale iż układaniem planu ona się nie zajmuje, i iż na biurku ma druki, jeżeli ktoś chce zadeklarować, iż jego dziecko będzie chodzić na szkolną religię, to ona zaprasza do wzięcia druku teraz i wypełnienia. 'Pewnie wielu chętnych nie będzie' – dodała i też puściła oko do nas.
Wyobraźcie sobie, jak się czułam, podchodząc do tego biurka… Oprócz mnie jeszcze tylko dwoje rodziców wzięło te druki. Reszta rozglądała się po ścianach, jakby nie chcieli na nas choćby patrzeć. Czułam z ich strony, iż nami gardzą.
Wiara to teraz powód do wstydu
Tak się składa, iż my jesteśmy wierzącą i praktykującą rodziną. Działamy we wspólnotach kościelnych, chodzimy na pielgrzymki. Córka też. Bóg zawsze był istotną obecnością w naszym życiu rodzinnym i nic tego nie zmieni. Nie przeszkadza mi, jeżeli ktoś wybiera inaczej albo jest niewierzący. Nie nawracam go na siłę (choć tak, modląc się rodzinnie, uwzględniamy też ateistów, prosząc Boga, by zdążyli się nawrócić przed śmiercią i dostąpić zbawienia), nie wyśmiewam, nie wyzywam od głupków.
Dlaczego ta druga strona nie może uszanować mojego wyboru? Mojej wiary? Przecież nikogo tym nie krzywdzę! Czytam o tym, jak to niby dzieci niechodzące na religię lub nieprzystępujące do Pierwszej Komunii są szykanowane przez rówieśników, ale myślę, iż to już nieprawda. Teraz to katolicy w Polsce są szykanowani i muszą kryć się ze swoją wiarą.
Bardzo to jest smutne! A tyle ta 'druga strona' mówi o tolerancji i szacunku do bliźniego! Wstyd mi za nich i wstyd mi, iż sama wstydziłam się mojej wiary na zebraniu".