— Najpierw się postarzałaś, a teraz jeszcze zachorowałaś! Koniec, biorę rozwód! — rzucił mąż, irytując się i trzaskając drzwiami. Nie miał pojęcia, jak bardzo się mylił…
Kasia siedziała przy kuchennym stole, ściskając telefon w dłoniach. Głos po drugiej stronie przekazał jej taką niespodziewaną wiadomość, iż na chwilę świat przestał istnieć. Myśli kłębiły się chaotycznie, ale żadna nie układała się w konkretny plan.
Co teraz? To pytanie tłukło się w jej głowie, ale odpowiedź nie przychodziła. Nie zamierzała dzielić się swoimi troskami z nikim — dawno zrozumiała, iż ludzie rzadko szczerze cieszą się cudzym szczęściem, a jeszcze rzadziej współczują w nieszczęściu. Słowa to jedno, ale co kto ma w sercu, tego nie zgadniesz.
Kiedyś mogła zwierzyć się rodzicom. Byli jej opoką. Ale teraz ich już nie było, i Kasia tęskniła za nimi jak nigdy. Mąż? Kiedyś mu ufała, ale ostatnio zauważyła, iż stał się zimniejszy. Coraz częściej rzucał dwuznaczne uwagi o wieku, sugerując, iż jesień życia przyszła dla niego za szybko. Albo cytował artykuł o tym, iż kobiety starzeją się szybciej niż mężczyźni, albo delikatnie wytykał, iż przestała o siebie dbać.
Ale Kasia nie widziała w sobie zmian. Wciąż chodziła do fryzjera, sama robiła manicure po kiepskim doświadczeniu w salonie, kupowała eleganckie ubrania. Owszem, lata zrobiły swoje, ale przecież on też nie był już młody. Inne pary w ich wieku trzymały się za ręce, śmiały się, planowały. Tymczasem Kasia zostawała coraz częściej sama — mąż tłumaczył się nadgodzinami, a ona dobrze wiedziała, iż te “nadgodziny” to tylko przykrywka.
Nie chciała też martwić dzieci. Córka niedawno wyszła za mąż, spodziewała się dziecka, a syn studiował w innym mieście. Kasia postanowiła ich nie obciążać swoimi sprawami. Ale jedno wiedziała na pewno — musi porozmawiać z mężem. Niech powie raz na zawsze, czy został w nim jeszcze ten człowiek, w którym się kiedyś zakochała.
Wieczorem przywitała Piotra z pracy poważnym spojrzeniem.
— Coś się stało? — zdziwił się, widząc jej minę.
— Tak… — Kasia wzięła głęboki oddech, szukając słów. — Dostałam nie najlepszą diagnozę. Powiedz, jeżeli będę potrzebować pomocy, będziesz przy mnie?
Piotr zaniepokoił się.
— Jaka diagnoza?
— To nieistotne — odparła. — Ważne, czy zostaniesz, jeżeli będzie mi ciężko?
Mąż westchnął, przetarł twarz dłonią i osunął się na fotel.
— Kas… Wiesz… Sam dałaś mi pretekst, żeby o tym powiedzieć. Od dawna chciałem, ale odkładałem. Więc… odchodzę. Za gwałtownie się postarzałaś, a teraz jeszcze choroba… Wybacz, ale nie jestem gotowy, żeby się tobą zajmować. Przecież ja mam jeszcze przed sobą życie, a tu… same problemy. Poza tym jest ktoś inny. Dasz radę, zawsze dawałaś.
Szybko wstał, poszedł do sypialni, spakował torbę.
— Resztę zabiorę później. Lec się. Nie chowaj urazy.
Drzwi zatrzasnęły się, i Kasia została sama. Nie płakała. Tylko zmęczona się uśmiechnęła: “No właśnie… Wiedziałam.”
Minęło kilka dni. Kasia siedziała przy oknie, zastanawiając się, co dalej. Zadzwonił telefon. Na ekranie wyświetlił się numer syna.
— Mamo, jesteś w domu? — spytał Filip radośnie.
— Oczywiście. Kiedy przyjeżdżasz?
— Właśnie w tym sęk! Wysłali mnie na praktyki do naszego miasta! Wyobrażasz?!
Kasia rozśmiała się.
— To dopiero prezent!
Po raz pierwszy od dawna poczuła ulgę.
Tydzień później Filip był w domu. Tego samego wieczoru Kasia postanowiła z nim porozmawiać.
— Filipku, dowiedziałam się czegoś ważnego… — zaczęła. — Zadzwonił do mnie notariusz. Wyobraź sobie, okazało się, iż nie byłam biologiczną córką moich rodziców. Moja prawdziwa matka zostawiła mnie jako niemowlę i wyjechała za granicę z bogatym mężczyzną. Niedawno owdowiała, wynajęła detektKasia uśmiechnęła się do syna, ściskając jego dłoń, i zrozumiała, iż życie — pomimo wszystkich trudności — potrafi być jednak piękne.