Był to najgłośniejszy proces sądowy w przedwojennej Polsce. Sprawa Rity Gorgonowej budziła ogromne zainteresowanie opinii publicznej w całym kraju. Nikt nie pozostawał obojętny wobec krwawych wydarzeń, które rozegrały się 30 grudnia 1931 roku w podlwowskim domu słynnego architekta Henryka Zaremby, gdy dokonano zabójstwa jego córki, Elżbiety. W kwietniu i maju 1932 roku, gdy we Lwowie toczyła się rozprawa, na ulicach miasta obserwowano niezwykle wstrząsające zdarzenia. Wściekły tłum wydał już wyrok na główną podejrzaną nie czekając na rozstrzygnięcie sądu. Czy rzeczywiście piękna guwernantka, którą łączył romans z lwowskim architektem, była zimnokrwistą zabójczynią? A może stała się ofiarą niesprawnego wymiaru sprawiedliwości w głośnym procesie poszlakowym? Mimo upływu ponad 90 lat zagadka pozostaje nierozwiązana.
Rita Gorgonowa urodziła się na terytorium ówczesnych Austro-Węgier i prawdopodobnie była z pochodzenia Serbką lub Chorwatką. Przyszła na świat w Dalmacji jako Emilia Margarita Ilić i wychowywała się poza domem rodzinnym. Mając jedynie 15 lat wyszła za Erwina Gorgona, który odbywał na Bałkanach służbę wojskową jako oficer w Cesarsko-Królewskim wojsku. W 1917 roku urodziła syna, a następnie przeniosła się do Lwowa i zamieszkała u rodziców męża. Ten, po redukcji etatów w armii, utracił zatrudnienie. Zaczął zachowywać się nieodpowiedzialnie, nie wracał do domu przez kilka dni, korzystał z usług prostytutek. Pewnego razu wrócił do małżonki po wielodniowej nieobecności i wyznał, iż zaraził się chorobą weneryczną. W roku 1921 wyjechał do Stanów Zjednoczonych w poszukiwaniu pracy. Napisał wkrótce, iż znalazł pracę i powrócił do zdrowia. Wysłał też do małżonki kartę okrętową, żeby wspólnie z synkiem dołączyła do niego. Nie wyjechała jednak do Ameryki ze względu na problemy z uzyskaniem wizy.
Rita Gorgonowa. fot: domena publiczna
Podczas nieobecności Erwina Gorgona o względy Rity zaczęli zabiegać jego bracia i ojciec. Kobieta uchodziła za niezwykle urodziwą, co powodowało, iż wokół niej kręciło się wielu adoratorów. Rita pozostała obojętna wobec zalotów swoich szwagrów, co spowodowało, iż odrzuceni zalotnicy postanowili się zemścić. W napisanym do Erwina liście oskarżyli jego małżonkę o niemoralne prowadzenie się. Przebywający w Ameryce mąż uwierzył w prawdziwość doniesień swoich braci, co doprowadziło do rozpadu jego małżeństwa. Polecił swoim krewnym, żeby odprawili niewierną żonę z ich rodzinnego domu oraz zaopiekowali się jego synem. W skutek konfliktu z rodziną męża Rita musiała sama zadbać o swoją przyszłość.
W poszukiwaniu zatrudnienia wykorzystała swoje największe atuty – młodość i urodę. Znalazła pracę w jednej z lwowskich cukierni, co podobno doprowadziło do zwiększonych zysków firmy, do których poprawienia miał przyczynić się atrakcyjny wygląd nowej ekspedientki. W międzyczasie ukończyła kurs pielęgniarski i zaczęła zarabiać na życie jako guwernantka. W 1924 roku poznała Henryka Zarembę, cenionego architekta, który zaproponował jej pracę w charakterze nauczycielki domowej jego dzieci. Mężczyzna był samotnym ojcem, gdyż jego żona od wielu lat przebywała w zakładzie psychiatrycznym, a lekarze nie dawali jej szans na wyzdrowienie. Rita przyjęła ofertę pracy i zamieszkała w domu architekta w Brzuchowicach pod Lwowem.
Miejscowość, w której znajdowała się willa słynnego architekta, uchodziła za prestiżową i bardzo często na zamieszkanie w niej decydowali się ludzie sukcesu. Posiadłość Henryka Zaremby budziła podziw, gdyż była pięknie urządzona i miała wspaniały ogród. Z czasem doszło do nawiązania mniej oficjalnej relacji między guwernantką i jej pracodawcą. Gorgonowa została kochanką architekta, a choćby planowała stabilizację u jego boku. Nie mogło jednak dojść do sformalizowania ich związku, gdyż w świetle prawa oboje pozostawali w ważnych związkach małżeńskich. Na początku ich relacja zdawała się być bardzo gorąca. Zaremba publicznie przedstawiał Ritę jako „swoją panią” i sprawiał wrażenie zakochanego. Kupował swej ukochanej drogie upominki, nie zwracał też uwagi na inne kobiety. Owocem ich romansu stała się urodzona w 1928 roku córeczka o imieniu Romana. Wydawało się, iż ich związek rozwija się harmonijnie, ale z upływem czasu namiętność pomiędzy kochankami zaczęła przemijać. Na pogorszenie ich relacji miała wpływ postawa dorastającej córki Henryka, która nie tolerowała swojej macochy.
Elżbieta Zaremba, jako najstarsze dziecko, uważała się za faktyczną panią domu i otwarcie okazywała niechęć do konkubiny swojego ojca. Dochodziło do gwałtownych konfliktów, gdyż Gorgonowa nie pozostawała dłużna i także odpłacała się wrogością. Córka architekta, która przez domowników była nazywana Lusią, sugerowała ojcu, iż jego partnerka nie jest mu wierna i tak naprawdę chodzi jej tylko o pieniądze. Początkowo Henryk stawał po stronie kochanki, ale z czasem, gdy jego miłosny zapał malał, nabierał słuszności, iż dobrym rozwiązaniem będzie rozstanie się z Ritą. Na jego decyzję mógł mieć wpływ fakt, iż Lusia nawiązała bardzo dobry kontakt ze swoją przyrodnią siostrą i tak naprawdę to ona zajmowała się jej wychowaniem. Rita była zbyt samolubna i nie miała czasu w zajmowanie się Romaną. Co interesujące zupełnie inaczej prezentowały się relacje Rity z synem architekta, Stanisławem. Staś Zaremba bardzo polubił swoją macochę, ponieważ bardzo przeżywał nieobecność matki i brakowało mu kobiecej ręki.
Rodzina Zarembów kolejno od lewej Staś Zaremba, Rita Gorgonowa z córką Romą i Lusia. fot: domena publiczna
Chociaż początkowa fascynacja piękną guwernantką minęła, pomiędzy kochankami ciągle dochodziło do erotycznych kontaktów. Gorgonowa znów zaszła w ciąże, ale nie powiedziała o tym swojemu partnerowi. W tym czasie negocjowała warunki rozstania ze swoim kochankiem. Wynikało to z faktu, iż Zaremba poznał inną kobietą i chciał się z nią związać, ale na przeszkodzie stała właśnie Rita, która postawiła jasne żądanie – duża kwota pieniężna lub willa w Brzuchowicach. W domu panowała niemalże wojenna atmosfera i stale dochodziło do kłótni. Razu pewnego pod wpływem gniewu Rita Gorgonowa miała rzucić, iż dokona zabójstwa Elżbiety i Henryk, a następnie popełni samobójstwo. Niefortunnie miała to powiedzieć przy świadkach, co będzie później wykorzystane w przyszłości.
Wydawało się, iż dojdzie do zawarcia porozumienia pomiędzy byłymi już partnerami, a ich związek zakończy się w cywilizowany sposób. Pod koniec 1931 roku Henryk zaproponował, iż w Nowym Roku wyprowadzi się z wilii i zamieszka we Lwowie z Elżbietą i Stanisławem. W Brzuchowicach miały pozostać Rita i Romana. Niefortunnie do wyprowadzki nie doszło, gdyż w nocy z 30 na 31 grudnia wydarzyła się tragedia.
Wieczorem 30 grudnia 1931 roku odbyła się w domu Zarembów wspólna kolacja, która okazała się być tą ostatnią. Podczas posiłku, w czasie którego spożywano pierogi z mięsem, atmosfera była daleka od rodzinnej. Było niezwykle nerwowo i nieprzyjemnie. Pomiędzy Elżbietą a Ritą doszło do kolejnej kłótni, po której ta druga ostentacyjnie opuściła jadalnię. Około godziny dziewiątej pozostali domownicy rozeszli się po pokojach. Staś Zaremba założył na uszy słuchawki radiowe, ale niedługo zasnął.
Około północy chłopiec przebudził się, gdyż usłyszał bardzo głośne szczekanie psa. Natychmiast zaczął wołać Elżbietę, która spała w sąsiednim pokoju, ale nie usłyszał odpowiedzi. Postanowił udać się do swojej siostry i sprawdzić, czy wszystko u niej w porządku. Przechodząc ciemnym holem odniósł wrażenie, iż za choinką ukrywała się niewyraźną postać, która natychmiast zbiegła na werandę. Zaniepokojony wszedł do sypialni, w której spała Lusia, gdzie odkrył makabryczną zbrodnię. Jego siedemnastoletnia siostra leżała bezwładnie na łóżku, a na jej zakrwawionej głowie leżała poduszka. Przerażony tym widokiem wybiegł na korytarz i zaalarmował domowników.
Pokój Lusi Zarembówny. Fot. Wiki/Happa
W sypialni Lusi niemal natychmiast zjawił się ojciec oraz Rita, która, wedle różnych relacji, mogła być ubrana w białą koszulę nocną lub futro. Zaremba przystąpił do udzielania pierwszej pomocy, a Gorgonowa próbował wezwać fachową pomoc. Jako pierwszy w posiadłości architekta pojawił się doktor Ludwik Csala, ale jedyne, co mógł zrobić, to stwierdzić zgon Elżbiety Zarembówny. Swoim bystrym wzrokiem dostrzegł, iż wokół posesji nie było śladów wskazujących na włamanie i udział obcych osób. Oznaczało to, iż odpowiedzialnym za zbrodnię musiał być ktoś z domowników.
Na miejscu zbrodni pojawili się wezwani funkcjonariusze policji państwowej. Przystąpili do wstępnych oględzin i zabezpieczyli znalezione dowody. Na podłodze w sypialni nie znaleziono śladów stopionego śniegu, które mogłyby powstać od zaśnieżonego obuwia. Policjanci nie zauważyli też odcisków stóp na śniegu, ani żadnych śladów na parapecie. Nie odnotowano prób włamania w pokoju ofiary, a przez okno nie mogła wejść osoba dorosła, gdyż było za małe. W holu, przy wejściu do pokoju Lusi, znaleziono trzy krwawe ślady oraz kał. W szklanych drzwiach małej werandy stwierdzono wybitą szybkę przy klamce. Odkryto ślady stóp prowadzące do piwnicy, gdzie znaleziono zakrwawioną chusteczkę należącą do Gorgonowej. Na drzwiach prowadzących do piwnicy dostrzeżono kolejną plamę krwi.
Dom Henryka Zaremby w Brzuchowicach pod Lwowem, zdjęcie wykonane dzień po morderstwie. fot: domena publiczna
Plan domu wykonany przez śledczych oprócz rozkładu willi zaznaczono ślady krwi i kału. fot. domena publiczna
Rana na głowie ofiary wskazywała na uderzenie tępym narzędziem. Została brutalnie zaatakowana, gdy była pogrążona w głębokim śnie. Dziewczyna poniosła śmierć na miejscu. niedługo w pobliskim basenie znaleziono żelazny dżagan – narzędzie służące do kruszenia lodu, które wykorzystywał ogrodnik zatrudniony w willi Zaremby. Niedaleko leżała świeca – bardzo przypominająca tą, którą poprzedniego wieczora widziano w pokoju Rity. Poza tym na pantofelkach guwernantki dostrzeżono krwawe plamy, a na jej futrze – ślady niedawnego czyszczenia. Wątpliwości budziła też biała koszula nocna, którą miała na sobie, bowiem poprzedniego wieczora widziano ją w żółtej – a przynajmniej tak utrzymywali domownicy.
Zdjęcie z sekcji Lusi Zaręmbówny z widocznymi ranami głowy. fot: domena publiczna
Od samego początku brakowało jednoznacznych dowodów. Śledczy dopuścili się też poważnych zaniedbań, wiele istotnych dowodów nie zostało zabezpieczonych albo zrobiono to w sposób nieprawidłowy. Nie pobrano chociażby odcisków palców. Początkowe sugestie i poszlaki zaprowadziły śledztwo w jednym kierunku. Jako główną podejrzaną wskazywano Gorgonową, która była skonfliktowana z Lusią. Przyjęto wersję, iż Rita przeszła korytarzem i zmiażdżyła głowę dziewczynki uderzając ją dżaganem do lodu. Po dokonanym zabójstwie przystąpiła do zacierania śladów i odsuwania podejrzeń od swojej osoby. Otworzyła okno, żeby zasugerować włamanie, a następnie włożyła palec lub twardy przedmiot do pochwy ofiary w celu upozorowania gwałtu. To właśnie młody wiek ofiary oraz pośmiertna defloracja narządów rodnych wzbudzały największe poruszenie wśród opinii publicznej.
Gorgonowa jako główna podejrzana została aresztowana i oficjalnie oskarżona o zabójstwo Elżbiety. Zatrzymano także Henryka Zarembę, którego wnikliwie przesłuchiwano, a przez pewien czas oskarżano choćby o współudział i próbę zacierania śladów. Po kilku tygodniach wyszedł na wolność, ale stał się wrakiem człowieka. Załamał się psychicznie i nie wychodził z domu. Jego przedsiębiorstwo budowlane upadło, a on sam zbankrutował.
Portret Rity Gorgonowej z akt jej sprawy 1932 r. fot: domena publiczna
W kwietniu 1932 roku we Sądzie Okręgowym we Lwowie rozpoczął się „najgłośniejszy proces sądowy II Rzeczypospolitej”. Akt oskarżenia wniósł prokurator Alfred Łaniewski, a obrońcą został mecenas Maurycy Axer. Opinia publiczna natychmiast wydała wyrok. Jeszcze przed rozpoczęciem rozprawy i ostatecznym werdyktem sądu uznano Gorgonową za winną zabójstwa. Zbrodnią w Brzuchowicach interesowała się cała Polska, a media nakręcały psychozę. W prasie relacjonowano na bieżąco przebieg procesu, z wielkim zaangażowaniem pisano o niemal każdym ujawnionym w sprawie szczególe. Pojawiały się też wzmianki o charakterze plotkarko-obyczajowym – sięgano po wątki z życia osobistego Rity i oskarżano ją o rozwiązły tryb życia. Przed gmachem lwowskiego sądu gromadziły się tłumy gapiów, które żądały kary śmierci dla oskarżonej. Przeciwko Gorgonowej najcięższe oskarżenia padały ze strony kobiet, dla których romans młodej guwernantki z żonatym architektem był nie do przyjęcia. Proces miał charakter poszlakowy, brakowało przede wszystkim niepodważalnych dowodów, a oskarżona nie przyznawała się do winy i z pomocą obrońców odpierała kolejne zarzuty.
Ogrodnik Józef Kamiński podczas procesu. fot: Narodowe Archiwum Cyfrowe
W toku rozprawy obrona kwestionowała materiał dowodowy zgromadzony przez oskarżenie. Rita twierdziła, iż chusteczka została zakrwawiona kilka dni wcześniej podczas menstruacji i wyraźnie zaprzeczała, iż poszła spać w żółtej koszuli nocnej. Krew na jej pantofelkach miała się znaleźć w trakcie udzielania pomocy zamordowanej Lusi, gdy znalazła się na miejscu zbrodni razem z Henrykiem Zarembą. Nie stwierdzono też jednoznacznie, czy znaleziony w basenie dżagan do lodu był faktycznym narzędziem zbrodni. Na początku wydawało się, iż jest zakrwawiony, ale po dokładniejszym sprawdzeniu okazało się, iż była to zwykła rdza, a nie ślady krwi. Swoje obiekcje prezentował też słynny hematolog, profesor Ludwik Hirszfeld, który odrzucał ustalenia biegłych w zakresie plam krwi na chusteczce i odzieniu należącym do oskarżonej. W sypialni denatki nie zidentyfikowano odcisków palców. Pokutowały zatem błędy i zaniedbania ze wstępnych oględzin w posiadłości architekta.
Wymiar sprawiedliwości musiał działać w niekomfortowych warunkach. W zebranym materiale dowodowym było za dużo niejasności, więc najważniejsze znaczenie zaczęły odgrywać zeznania świadków. Znaczny wpływ na postawę sądu i przysięgłych miała presja ze strony mediów i opinii publicznej. Wokół Gorgonowej tworzyła się mroczna atmosfera, która wynikała z ujawnionych przez świadków niekorzystnych faktów dotyczących jej życia osobistego. Doktor Ludwik Csala, który był sąsiadem Zarembów, zarzucał niewierność konkubinie architekta. Przybyli na miejsce zbrodni policjanci stwierdzili, iż koszula nocna, którą miała na sobie oskarżona, była zbyt świeża i nie miała na sobie zagnieceń wskazujących, iż mogła w niej przed chwilą spać. Sugerowali, iż musiała się przebrać, bo zabrudziła się krwią ofiary.
Protokół przesłuchania Rity Gorgonowej. fot: wiki/Happa
Istotne dla sprawy były zeznania młodszego brata zamordowanej dziewczyny. Staś Zaremba kategorycznie utrzymywał, iż to właśnie Rita Gorgonowa była postacią, którą dostrzegł w ciemnym holu, gdy zmierzał do pokoju siostry. W tym miejscu pojawiła się kolejna wątpliwość – chłopiec widział niewyraźną postać tylko przez krótką chwilę, a na dodatek w pierwszym momencie uznał ją za Lusię. Prokuratorowi ta niejasność nie przeszkadzała i brał zeznania świadka za pewnik. Na niekorzyść Rity wpływała też sytuacja panująca w domu, którą przedstawił Staś. Jako motyw zbrodni sugerowano sprawy majątkowe, którymi Rita interesowała się najbardziej. Pieniądze Zaremby miały stanowić dla niej jedyną motywację. Na tak postawione zarzuty obrona także znalazła kontrargumenty – tłumaczono, iż zabójstwo Elżbiety nie miało najmniejszego sensu dla oskarżonej, gdyż pomiędzy kochankami doszło do porozumienia w kwestii finansów. Rita miała przecież zamieszkać w brzuchowickiej willi.
Rita Gorgonowa działała też sama na swoją niekorzyść. Przede wszystkim nie przejmowała się kwestiami wizerunkowym. Na rozprawie pojawiła się w drogim futrze, które było prezentem od Zaremby. Publiczność zebrana w sądzie była tym faktem wyjątkowo zbulwersowana i nie ukrywała wrogości wobec oskarżonej. Zwłaszcza, iż była już wiosna, więc futro zakupione przez ojca ofiary odbierano jako prowokację. Ona sama była też cudzoziemką, co w połączeniu z jej zachowaniem i niekorzystną otoczką, jaką wytworzyli wokół niej świadkowie, nie pozostawało bez znaczenia dla oceny sprawy przez ławę przysięgłych, która nie bywa odporna na opinię publiczną.
14 maja 1932 roku Rita Gorgonowa usłyszała wyrok we lwowskim sądzie. Została skazana na karę śmierci przez powieszenie. Wyrok nie został jednak wykonany, gdyż wyszło na ja, iż Rita jest w ciąży. Obrona złożyła apelację, a Sąd Najwyższy uznał słuszność tego wniosku i uchylił wyrok.
Rita wchodząca na salę sądową z prawej strony u dołu widoczny jest Staś Zaręmba. fot: domena publiczna
Sprawa została przekazana do ponownego rozpatrzenia i przeniesiono ją do Sądu Okręgowego w Krakowie. Rita Gorgonowa oczekiwała na kolejny proces w krakowskim więzieniu, gdzie 20 września 1932 roku narodziła się jej córka, Ewa. Nie została uznana przez Henryka Zarembę, więc otrzymała nazwisko matki. W prasie zaczęły pojawiać się zdjęcia młodej matki z niemowlęciem na rękach, co budziło kolejne emocje i powodowało, iż opinia publiczna zaczęła wątpić w winę oskarżonej. Nie dowierzano, iż kobieta, która sama została matką, mogła dokonać brutalnego zabójstwa młodej dziewczyny. Niemniej sprawa Gorgonowej ciągle pozostawała medialną sensacją, która doprowadzała do kłótni rodzinnych i była tematem przesłaniającym choćby najważniejsze wydarzenia polityczne.
Proces w Krakowie rozpoczął się 6 marca 1933 roku, jednak tym razem postępowanie było prowadzone według nowego kodeksu karnego. Wcześniej zastosowanie miały wciąż obowiązujące przepisy państw zaborczych. Ponownie przystąpiono do czynności śledczych, przeprowadzono nowe wizje lokalne, zebrano biegłych i powołano nowych świadków. Pomimo starań obrońców, którzy podważali zeznania świadków i zebrane w sprawie dowody, 29 kwietnia Rita Gorgonowa ponownie została uznana za winną. Wykorzystując nowe przepisy dokonano zmiany kwalifikacji czynu na zabójstwo w afekcie. Uznano, iż zbrodnia była efektem przedłużającego się konfliktu między Ritą a Elżbietą oraz urazem psychologicznym, który był spowodowany rozstaniem z Henrykiem Zarembą. Otrzymała karę ośmiu lat więzienia, z uwzględnieniem dotychczasowego pobytu w zakładzie karnym.
Rita Gorgonowa z córką Ewą w więzieniu. fot: domena publiczna
Choć w sprawie Gorgonowej zapadł wyrok, do dnia dzisiejszego pozostają wątpliwości dotyczące winy skazanej. W śledztwie popełniono wiele błędów i nie wykorzystano wszystkich dowodów, które były dostępne. Zeznania niektórych świadków były tendencyjne, oparte na uprzedzeniu do kobiety, która rzeczywiście miała wiele wad i wiele niezbyt chlubnych dokonań w życiu prywatnym. Wątpliwości budzą też zeznania młodszego brata ofiary, które nie były spójne i brakowało w nich logiki. Nie powołano na świadka ogrodnika, który był zatrudniony w posiadłości architekta, oraz nie przeprowadzono rewizji w jego domku. W sprawie pominięto też wątek odrzuconego adoratora, który podkochiwał się w Lusi. To mogłoby wytłumaczyć deflorację pochwy denatki i wynikający z niej seksualny kontekst sprawy.
Rita Gorgonowa trafiła do więzienia w bydgoskim Fordonie, w którym miała przebywać do 24 maja 1940 roku. Miała, gdyż nastąpiło to wcześniej. Zakład karny opuściła we wrześniu 1939 roku po wybuchu drugiej wojny światowej, gdy ogłoszono wówczas amnestię. W warunkach pokoju uzyskanie wolności przez bohaterkę głośnego procesu sądowego spotkałoby się prawdopodobnie z ogromnym zainteresowaniem mediów i emocjonalną reakcją opinii publicznej. Polacy toczyli w tym czasie heroiczną walkę o przetrwanie z niemieckim najeźdźcą, dlatego też nikogo nie interesował los Rity Gorgonowej. Nie wiadomo też co robiła w czasie wojny i jak potoczyły się jej losy po jej zakończeniu.
Grób Lusi Zaręmbówny na cmentarzu łyczakowskim we Lwowie. fot: domena publiczna
Mała Ewa wychowywała się w domu dziecka, a w późniejszych latach podjęła starania o oczyszczenie imienia swojej matki. Przez całe życie doświadczała prześladowania i traktowano ją jako nosicielkę genu zła. Starsza siostra, Romana, była wychowywana przez Henryka Zarembę i wyparła się swojej matki. Architektowi nie wiodło się w życiu najlepiej. Od czasu tragicznej nocy wytykano go we Lwowie palcami. Z tego powodu przeniósł się do Warszawy. Z kolei Stanisław Zaremba zginął w wypadku samochodowym.
Zobacz również: