Obiecane przez rząd 30-procentowe podwyżki dla nauczycieli obróciły się przeciwko nim. Dziesiątki tysięcy pedagogów wpadło w wyższy próg podatkowy, przez co ich pensje netto zaczęły się kurczyć. Teraz domagają się radykalnych zmian w systemie podatkowym.

Fot. Pixabay / Warszawa w Pigułce
Średnio 30-procentowy wzrost wynagrodzeń był realizacją obietnicy wyborczej i odpowiedzią na wieloletnie postulaty środowiska nauczycielskiego. Na papierze wyglądało to imponująco – nauczyciele mieli wreszcie zarabiać godnie.
Rzeczywistość okazała się bardziej skomplikowana. Do podstawowych podwyżek doszły jesienne nagrody jubileuszowe, które w przypadku nauczycieli z długim stażem powyżej 30 lat mogą sięgać dwukrotności miesięcznej pensji. To właśnie wtedy wielu pedagogów przekroczyło próg podatkowy i zaczęło odczuwać skutki wyższego opodatkowania.
Nauczyciele opisują szok, gdy zobaczyli swoje listopadowe i grudniowe wypłaty. Zamiast oczekiwanego wzrostu, niektórzy otrzymali mniej niż w poprzednich miesiącach. Wszystko przez znacznie wyższe zaliczki na podatek dochodowy, które automatycznie potrącane były z ich wynagrodzeń.
System podatkowy, który sprawił, iż część obiecanej podwyżki trafia nie do ich kieszeni, ale do skarbówki. Problem dotyka dziesiątki tysięcy pedagogów w całej Polsce i wywołuje coraz głośniejsze protesty środowiska oświatowego.
Kiedy więcej znaczy mniej
Problem ujawnił się pod koniec 2024 roku, gdy nauczyciele z długim stażem i ci pracujący na więcej niż jeden etat zaczęli otrzymywać niższe wypłaty netto mimo teoretycznie wyższych zarobków brutto. Wszystko przez przekroczenie granicy 120 tysięcy złotych rocznego dochodu, która automatycznie włącza wyższą, 32-procentową stawkę podatkową.
Związek Nauczycielstwa Polskiego alarmował o sytuacji już w ostatnich miesiącach ubiegłego roku. Wtedy to pracownicy oświaty na własnej skórze przekonali się, co oznacza wejście w drugi próg podatkowy. Zamiast oczekiwanego wzrostu wypłat, zobaczyli na kontach mniejsze przelewy.
Matematyka jest bezlitosna – aby przekroczyć próg 120 tysięcy złotych rocznie, wystarczy zarabiać niecałe 12 tysięcy złotych brutto miesięcznie. To przekłada się na około 8,4 tysiąca złotych netto. Każda złotówka powyżej tej kwoty opodatkowana jest już nie 12, a 32 procentami, co drastycznie zmniejsza realny przyrost wynagrodzenia.
Skala zjawiska zaskakuje
Według danych Ministerstwa Edukacji Narodowej, na więcej niż jeden etat pracuje około 60 tysięcy nauczycieli w Polsce. To nie margines, a znacząca część środowiska oświatowego. Szacuje się, iż w drugi próg podatkowy w 2024 roku wpadł co szósty nauczyciel – to oznacza, iż problem dotyka dziesiątki tysięcy osób.
Najbardziej poszkodowani są nauczyciele dyplomowani, znajdujący się na szczycie drabiny płacowej w swoim zawodzie. To często osoby z kilkudziesięcioletnim stażem, które przez lata czekały na godne wynagrodzenie. Paradoksalnie, gdy w końcu otrzymały podwyżki, system podatkowy sprawił, iż realne korzyści okazały się znacznie mniejsze niż oczekiwano.
Sytuację komplikuje fakt, iż wielu nauczycieli pracuje na półtora lub choćby dwa etaty. W obliczu braków kadrowych w oświacie to częste zjawisko – szkoły potrzebują dodatkowych godzin, a nauczyciele chętnie je biorą, by poprawić swój byt. Teraz jednak kalkulacja przestaje się opłacać.
Związki przechodzą do ofensywy
Już jesienią 2024 roku pojawiły się pierwsze postulaty podniesienia drugiego progu podatkowego ze 120 do 150 tysięcy złotych. Nauczycielskie związki zawodowe argumentowały, iż bez tej zmiany pedagodzy przestaną brać nadgodziny, co spowoduje chaos organizacyjny w szkołach.
Ministerstwo Edukacji Narodowej pozostało jednak nieugięte. Pojawiły się wątpliwości prawne, czy w ogóle możliwe jest stosowanie różnych zasad systemu podatkowego dla różnych grup zawodowych. Eksperci wskazywali, iż takie zróżnicowanie progów podatkowych mogłoby być niezgodne z Konstytucją.
W maju 2025 roku Krajowy Sekretariat Nauki i Oświaty NSZZ „Solidarność” podniósł stawkę. W apelu do premiera Donalda Tuska związkowcy domagają się już nie tylko podniesienia drugiego progu podatkowego do 160 tysięcy złotych, ale także zwiększenia kwoty wolnej od podatku z 30 do 60 tysięcy złotych.
Rząd mówi „nie” – przynajmniej na razie
Odpowiedź rządu jest jednoznaczna – progi podatkowe zostają zamrożone do 2028 roku. To oficjalna decyzja, która oznacza, iż przez najbliższe lata nauczyciele nie mogą liczyć na ulgę w tym zakresie. Argumentacja jest prosta – budżet państwa nie pozwala na takie zmiany. Co prawda podniesienie kwoty wolnej od podatku było obietnicą wyborczą zarówno obecnego rządu, jak i kandydata na prezydenta Rafała Trzaskowskiego, ale realizacja ma nastąpić dopiero pod koniec kadencji. Przedstawiciele rządu wprost mówią, iż w tej chwili nie ma na to pieniędzy.
Sytuacja stawia nauczycieli w trudnym położeniu. Z jednej strony otrzymali długo wyczekiwane podwyżki, z drugiej – system podatkowy sprawia, iż realne korzyści są znacznie mniejsze niż zakładano. To rodzi frustrację i poczucie oszukania.