Nauczyciele wściekli o podwyżki. Nikt nie widzi innego problemu w szkołach

mamadu.pl 1 tydzień temu
System edukacji w Polsce od lat boryka się z problemem braków kadrowych, które są maskowane przez nadgodziny nauczycieli. Choć pozwalają one na bieżąco łatać wakaty i zwiększają wynagrodzenie pedagogów, to jednocześnie prowadzą do ich przeciążenia i obniżenia jakości nauczania.


Podwyżki pensji tylko maskują większy problem


W 2025 roku podwyżki dla nauczycieli wynoszą 5 proc. pensji. Tak postanowiono, zatwierdzając budżet na oświatę w bieżącym roku. Związkowcy zanegowali projekt przedstawiony przez Ministerstwo Edukacji Narodowej, argumentując swoją decyzję tym, iż wysokość podwyżek nie spełnia oczekiwań środowiska nauczycielskiego.

– Proponowane rozwiązanie pogarsza sytuację nauczycieli w stosunku do innych grup zawodowych, nie niweluje też spłaszczenia wynagrodzeń między nauczycielami rozpoczynającymi pracę w zawodzie a nauczycielami mianowanymi. Potwierdza to konieczność wprowadzenia systemowych i długofalowych rozwiązań w zakresie wynagrodzeń nauczycieli – wskazywali członkowie związków zawodowych (cytat ze stanowiska "Protestu z Wykrzyknikiem", organizacji nauczycieli powstałej w czasie strajku w 2019 roku).

Teraz wyborcza.pl podaje, iż nauczyciele uważają, iż niewielkie podwyżki są na rękę rządzącym. "[...] rządzący mogą mówić, iż w gruncie rzeczy nauczyciele dobrze zarabiają, a kryzysu kadrowego nie ma" – czytamy w artykule Karoliny Słowik. Pojawiły się też informacje o tym, iż MEN chce uregulować płace za nadgodziny i zastępstwa nauczycieli. w tej chwili etat pedagoga wynosi 18 godzin tygodniowo (tzw. przy tablicy), a dyrekcja szkoły może dołożyć mu dodatkowo 4,5 godziny lekcji i doraźne zastępstwa.

Średnio nauczyciel przepracowuje 4 godziny ponadetatowe w tygodniu i dzięki temu szkołom w pewien sposób udaje się łatać wakaty, których w placówkach z roku na rok jest coraz więcej. Część pedagogów bierze dodatkowe lekcje, inni łączą etaty np. w 2 szkołach, a dyrektorzy często zatrudniają też emerytów, więc póki co braki w kadrach nie są aż tak odczuwalne, choć są dużym problemem (także na przyszłość).

Nauczyciele chcą godnych warunków pracy


Związki zawodowe są zdania, iż usunięcie nadgodzin poprawiłoby jakość nauczania i zwiększyło dostępność nauczycieli dla uczniów, ale obecny system jest tak skonstruowany, iż redukcja nadgodzin nie jest korzystna dla wielu stron.

Po pierwsze, nadgodziny pozwalają uzupełniać braki kadrowe. W szkołach brakuje nauczycieli i z każdym kolejnym rokiem będzie coraz gorzej, bo młodzi ludzie nie chcą pracować w szkole i nauczać. Dyrektorzy radzą sobie, obciążając dodatkową pracą obecnych nauczycieli, a także zatrudniając emerytów czy osoby uczące kilku przedmiotów w różnych placówkach.

Dzięki nadgodzinom nauczyciele mogę zwiększać swoje dochody, a rząd dzięki temu przedstawia ich wynagrodzenia jako wyższe, niż są w rzeczywistości. Związkowcy podkreślają, iż część nauczycieli pracuje na półtora lub dwa etaty, co podnosi statystyczne wynagrodzenie, ale prowadzi do ich nadmiernego obciążenia.

Możliwość przyznawania nadgodzin jest też po prostu wygodna. Dyrektorzy wolą przydzielać nauczycielom większą liczbę godzin, niż zatrudniać nowych pracowników na niepełne etaty, które w kolejnych latach mogłyby stać się zbędne. W perspektywie zmian demograficznych, gdzie liczba uczniów będzie spadać, nadgodziny są traktowane jako rozwiązanie tymczasowe, które pozwala utrzymać etaty w przyszłości.

Przemęczeni nauczyciele, poszkodowani uczniowie


Eksperci wskazują, iż system ten nie sprzyja poprawie jakości edukacji. Przemęczeni nauczyciele nie mają czasu w indywidualne podejście do uczniów, zajęcia pozalekcyjne czy rozmowy wspierające. Dodatkowo edukacja w Polsce od lat jest niedofinansowana, a za decyzje finansowe dotyczące wynagrodzeń nauczycieli odpowiadają często osoby, które nigdy nie pracowały w szkolnictwie.

Nauczyciele muszą radzić sobie, godząc pracę na kilku etatach. W efekcie to uczniowie tracą najwięcej, bo nauczyciele nie są w stanie poświęcić im wystarczająco dużo uwagi. Kiedy więc pedagodzy słyszą o kolejnych podwyżkach i wypłaszczeniu różnic między ich pensją a płacami minimalną i średnią, zaczynają się burzyć. Są źli o to, iż rząd chwali się, iż podwyższa im pensje, a nie robi nic z tym, iż pracują w systemie, który wykańcza i prowadzi do szybkiego wypalenia zawodowego.

Przez to wydajność nauczycieli spada, a relacje z uczniami stają się coraz bardziej pobieżne. Efektem tego może być brak motywacji do nauki u dzieci i młodzieży, a także wiele innych problemów, które będą odczuwali uczniowie niemający w szkole wsparcia. U nauczycieli kończy się to zwykle rezygnacją z pracy w zawodzie, bo inne profesje – czasami bez wyższego wykształcenia – dają im więcej satysfakcji i wyższe zarobki.

Źródło: wyborcza.pl, prawo.pl, gov.pl, znp.edu.pl


Idź do oryginalnego materiału