Nauczyciele chcą kolejnych podwyżek płac
W czerwcu Związek Nauczycielstwa Polskiego sformułował listę żądań skierowaną do Ministerstwa Edukacji Narodowej, zawierającą jasne wytyczne, m.in. dotyczące zmian w płacach. Pedagodzy dali resortowi czas do 29 sierpnia 2025 roku na wprowadzenie reform lub przynajmniej rozpoczęcie prac nad nimi.
Zapowiedzieli, iż w przeciwnym razie nie wykluczają jesiennego strajku. Jednocześnie poinformowali, iż na 5 sierpnia 2025 roku zaplanowano pikietę pod Sejmem.
Jeśli MEN przez cały czas nie odniesie się do postulatów ZNP, nauczyciele planują protest, który 1 września ma sparaliżować ulice Warszawy.
Do zapowiedzi protestów publicznie odniósł się wiceminister edukacji Henryk Kiepura, odpowiadając na interpelację poselską nawiązującą do postulatów ZNP, dotyczących głównie podwyżek wynagrodzeń.
"Należy zaznaczyć, iż zarówno tegoroczna, jak i planowana na rok następny podwyżka wynagrodzenia nauczycieli uwzględnia aktualne uwarunkowania budżetowe związane z koniecznością wdrożenia mechanizmów nadmiernego deficytu" – poinformował wiceszef MEN.
I dodał: "Podczas gdy rekordowy wzrost wynagrodzeń nauczycieli w 2024 r. pozwolił przywrócić odpowiedni dla tej grupy zawodowej poziom płac w relacji do wskaźników makroekonomicznych, w latach 2016-2023 nauczyciele nie tylko mierzyli się z pogorszeniem relacji nominalnego wynagrodzenia do płacy minimalnej, ale i z kampanią hejtu prowadzoną przez media publiczne oraz polityków Prawa i Sprawiedliwości, którzy np. w trakcie Strajku Nauczycieli zarzucali, iż działania nauczycieli demoralizują dzieci i są polityczną awanturą".
Samorządy nie wyrabiają się z finansami
Wiceminister Kiepura zauważył również, iż żądania ZNP są nieco bezpodstawne, ponieważ podwyżki w 2024 roku w porównaniu z rokiem 2023 były wyjątkowo korzystne dla pedagogów. Zaznaczył, iż wyniosły one ok. 40 proc. dla nauczycieli początkujących oraz 37 proc. dla nauczycieli mianowanych i dyplomowanych.
MEN podkreśliło również, iż tak wysokich podwyżek nie było od dawna. Zwrócono także uwagę na nową ustawę o dochodach, która ma ułatwić finansowanie placówek edukacyjnych.
Tymczasem samorządy, które mają zarządzać tym finansowaniem, apelują do rządu o ponowne przeanalizowanie potrzeb oświatowych. Podczas spotkań z przedstawicielami rządu samorządowcy podkreślają, iż ich budżety mogą być niewystarczające w stosunku do podwyżek przyznanych nauczycielom.
Zwiększone środki na oświatę, które samorządy otrzymały w pierwszym roku rządów obecnej władzy, okazują się niewystarczające w kolejnych latach – zwłaszcza wobec rosnących kosztów wynagrodzeń.