Czytałam ten list o tym, iż dyrekcja rozdaje prywatne numery nauczycieli i kiwałam głową tak mocno, iż prawie spadłam z krzesła. Jestem nauczycielką w liceum i niestety – wszystko się zgadza. Ba, u nas dyrekcja choćby nie udaje, iż coś tu jest nie tak. Rodzic dzwoni, prosi o numer nauczyciela, a sekretariat po prostu go podaje. Bez mrugnięcia okiem. Ot, jakby rozdawali ulotki na ulicy.
Traktują nauczycieli jak roboty
To, iż dyrekcja tak robi, to bardzo słabe, no ale "tak jest i tyle". Tylko równie słabe jest to, iż rodzice uważają, iż mają do tego prawo. Że nauczyciel to instytucja 24-godzinna. Że jak ich dziecko zapomni o terminie oddania wypracowania, to wystarczy napisać do pani. choćby jeżeli jest druga w nocy. choćby jeżeli to dziecko to już prawie dorosły mężczyzna, który za rok będzie zdawał maturę.
Tak, dobrze czytacie. Druga w nocy. Wtedy właśnie dostałam SMS-a od mamy 3-klasisty z pytaniem, które lektury będzie obejmował nasz test przygotowujący, który zaplanowałam na połowę maja. Zawsze tak robię, iż po maturach pisemnych robimy sobie taki teścik, żeby uczniów oswoić, taka udawana próbna matura, ale bez tego spinania się z CKE. No i zastanówmy się przez chwilę nad tym absurdem. Nie dość, iż ta mama pisze w środku nocy, to jeszcze pyta o coś, co powinien wiedzieć jej prawie dorosły syn. Czyli: nie tylko ignoruje moją prywatność, ale jeszcze podważa samodzielność swojego dziecka.
Odbieranie dzieciom samodzielności
Można się śmiać, iż to "uroki zawodu", ale mnie do śmiechu nie jest, bo takie sytuacje zdarzają się coraz częściej. Mam wrażenie, iż w oczach wielu rodziców nauczyciel przestał być człowiekiem. Stał się usługodawcą, który zawsze ma być dostępny, uśmiechnięty i gotowy odpowiedzieć na każde pytanie – choćby jeżeli pytanie padnie w środku nocy. I to wszystko za pensję, przy której musimy pracować w dwóch szkołach, a czasem jeszcze udzielamy korepetycji. A przecież mamy też życie prywatne.
Nie zapominajmy też właśnie o tych dzieciach. Pozwólmy im na samodzielność, na popełnianie błędów, na branie odpowiedzialności za swoje życie. Bo te dzieci zaraz dorosną i pójdą w świat. Czy wtedy mamusia też będzie dzwonić do wykładowców albo potem do pracodawcy w imieniu swojego dziecka?