REKLAMA
Zobacz wideo
Marcin Józefaciuk: Nauczyciele nie tylko chcą pieniędzy, oni chcą godnych warunków pracy
Nasza czytelniczka uczy matematyki w dwóch szkołach w dużym mieście. Musi dużo pracować, by móc utrzymać rodzinę. "Wynajmuję mieszkanie i mam trójkę dzieci pełnoletnich, ale jeszcze uczących się. Jeden etat wystarczyłby na zapłacenie mieszkania i jeden tydzień życia mojej rodziny" - napisała i zrelacjonowała, jak wygląda jej "zwyczajny dzień w pracy".Walka o dyscyplinę to standardW poniedziałek pani Maria ma cztery godziny zajęć w liceum i tyle samo w technikum. Przyznała, iż różnica, jeżeli chodzi o poziom uczniów obu szkół, jest bardzo duża.Uczniowie z liceum na ogół są spokojni na lekcjach, ale strasznie bierni. Nic im się nie chce robić. Oczekują, iż nauczyciel zrobi za nich wszystko. Nie odrabiają prac domowych. Ale mimo wszystko są inteligentni i zwierają swoje siły na sprawdzianach.- napisała. "Jak mają pierwszą lekcję, to schodzą się powoli. Punktualnych osób jest kilka. W związku z tym nie mogę realizować materiału we właściwym tempie".
Nauczycielka opowiada o tym, jak wygląda jej dzień. Łatwo nie jest Shutterstock, autor: Vitaliy Karimov
Po pracy w liceum przychodzi pora na drugą szkołę. Praca w technikum jest dla niej trudniejsza i wymaga większego wysiłku. "Tam jest znacznie gorzej, bo tam odbywa się na każdej lekcji batalia o dyscyplinę. Walczę o to, żeby wyciągnęli zeszyty, żeby robili notatki. Na każdej lekcji kilka osób wychodzi do toalety. Muszę pilnować, żeby nie wychodziło po kilka osób naraz, choć oni wiedzą, iż im tego nie wolno" - przyznała. Na pięć klas w technikum, które uczy, jedynie dwie są zdyscyplinowane. W pozostałych, na każdej lekcji toczy się walka o posłuszeństwo.Martwi ją też fakt, iż wielu uczniów technikum, w którym uczy, kompletnie nie przykłada się do matematyki. Młodzież ignoruje też to, iż przedmiot ten pojawi się na maturze. S tacy, którzy już na starcie zapowiedzieli, iż nie będą zdawać egzaminu dojrzałości, więc tym bardziej nie zależy im na nauce.Powrót do domu. "Jakbym wychodziła z kopalni węgla"Pani Maria wraca do domu po 16.00. Niby nie jest to bardzo późna pora, jednak jest wykończona. Czuję się, jakbym wychodziła ze zmiany w kopalni węgla. Wszystko w biegu. Mam mało czasu, żeby coś zjeść. We wtorki nie mam wcale czasu, żeby zjeść jakiś posiłek, bo tak mam ustawione dyżury międzylekcyjne. Na moim biurku w domu zawsze piętrzy się kilka sprawdzianów. Czekają na czas, w którym będę miała siłę. Najczęściej są to weekendy- przyznała. "Skoro mam prawie dwa etaty to jest rzeczą oczywistą, iż muszę pracować w weekendy i wieczorami" - dodała. Wyjaśniła też, iż ma również wychowawstwo, co wymaga od niej wielu dodatkowych zajęć, takich jak usprawiedliwianie obecności, organizowanie wycieczek czy bieżące sprawy wychowawcze. Z tego powodu wielokrotnie zostaje w szkole do późnych godzin wieczornych.
Nauczycielka w przyszłym roku chciałaby mieć więcej godzin indywidualnych z lekcji, ponieważ nie wytrzyma tego tempa pracy, które ma teraz. A do emerytury brakuje jej jeszcze ponad czterech lat.Ten zawód jest bardzo ciężki. To nie jest siedzenie w biurze. Wiem, co mówię, bo wykonywałam również pracę biurową w przeszłości- podsumowała pani Maria.Czy uważasz, iż praca nauczyciela jest wymagająca? A może uważasz, iż wcale nie jest ani trudniejsza, ani bardziej wymagająca niż inne? Zachęcamy do udziału w sondażu. Możesz też pisać na: justyna.fiedoruk@grupagazeta.pl.