Nauczycielka pokazała prawdziwe oblicze. "Po powrocie z wycieczki wydarzył się koszmar"

mamadu.pl 14 godzin temu
"Nie jestem osobą, która łatwo publicznie zabiera głos. Ale po tym, co spotkało mnie i moją córkę po szkolnej wycieczce, nie potrafię milczeć. Zawsze starałam się szanować pracę nauczycieli. Wiem, iż mają ciężko – liczne obowiązki, odpowiedzialność, wymagający rodzice. Ale są granice, których nie powinno się przekraczać. I niestety, moja córka doświadczyła właśnie takiego momentu, który – nie bójmy się tego słowa – był upokarzający" – pisze nasza czytelniczka.


Szkolna wycieczka


"Kilka dni temu moja córka wracała z wycieczki szkolnej. Autokar dotarł na miejsce wcześniej, niż planowano. Ja, jak każdy pracujący rodzic, starałam się wszystko zorganizować tak, by być na czas. Niestety, życie to nie tabelka w Excelu. Wypadek na drodze, ogromny korek i brak możliwości zawrócenia sprawiły, iż dotarłam pod szkołę z około 40-minutowym opóźnieniem.

Zastałam dziecko siedzące samotnie na ławce obok wyraźnie zirytowanej nauczycielki, która natychmiast mnie zaatakowała. Bez słowa zrozumienia czy choćby neutralnego tonu usłyszałam, iż 'to niedopuszczalne', iż 'ona nie ma obowiązku zostawać po pracy', iż 'to nie jest przedszkole'.

Nie chcę usprawiedliwiać mojego spóźnienia – zdaję sobie sprawę, iż odbiór dziecka na czas to obowiązek. Ale czy naprawdę 40 minut opóźnienia w tak losowej sytuacji zasługuje na takie zawstydzanie i pretensje? Czy nauczycielka – osoba, która powinna być przykładem empatii i zrozumienia – musi tak demonstracyjnie okazywać swoją niechęć i wyższość?

Nie jestem roszczeniowym rodzicem. Nie oczekuję, iż nauczycielka będzie niańką ani iż poświęci każdą wolną minutę na dyżury po godzinach. Ale oczekuję szacunku. Oczekuję, iż w sytuacjach stresowych dziecko nie będzie obserwowało, jak jego mama jest upominana jak uczennica. Że pedagog potrafi rozmawiać jak człowiek, nie jak strażnik porządku z czasów PRL.

Z przykrością stwierdzam, iż ta sytuacja zmieniła moje postrzeganie tej osoby. Dla mnie to nie tylko incydent – to sygnał, iż za fasadą 'pani idealnej' kryje się brak cierpliwości i nieumiejętność zachowania klasy w trudnym momencie.

Wiem, iż nauczyciele mają prawo do zmęczenia, do granic i do własnego życia po pracy. Ale mam wrażenie, iż czasem zapominają, iż my – rodzice – też jesteśmy ludźmi. I iż jedną z wartości, jakie powinni przekazywać dzieciom, jest wzajemny szacunek".

Idź do oryginalnego materiału