Kilka dni temu odwiedziła mnie moja dawna znajoma, nauczycielka klas 1-3. Była w okolicy i postanowiła wpaść na szybką kawkę. Nie widziałyśmy się kilka dobrych lat, sama nie wiem, kiedy to minęło. Nie mogłyśmy się nagadać, a głównym tematem była rodzina i dzieci.
Życie nauczycielki
– Muszę przyznać, iż czasami naprawdę łapię się za głowę, patrząc na współczesne dzieci. Ich podejście do nauki i pracy jest… no cóż, mówiąc delikatnie – nieco "nieokiełznane". Ostatnio trafił mi się rysunek, który dosłownie obnażył całą prawdę o tym, jak niektóre dzieci podchodzą do zadań. Bez ładu, bez składu – po prostu bazgroły, byle szybciej i mieć to za sobą. I wiesz co? To zaczyna być normą – tak mniej więcej opowiadała mi Sylwia.
– Zamiast skupić się na tym, żeby zrobić coś porządnie, niektóre dzieci liczą tylko na to, żeby jak najszybciej skończyć i mieć wolne. "Im szybciej, tym lepiej" – to chyba ich motto. I to widać we wszystkim: w rysunkach, w zadaniach, w choćby najprostszych pracach domowych. Liczy się ilość, a nie jakość. I to szczerze mówiąc, zaczyna mnie naprawdę martwić – dodała.
Sylwia opowiadała mi, iż chciałaby, by dzieci nauczyły się, iż warto poświęcić chwilę na dopracowanie czegoś, iż warto włożyć serce w to, co robią. A one tylko patrzą na zegarek, robią szybko, żeby już mieć to z głowy.
– Może to już czas, żeby przypomnieć im, iż w życiu chodzi nie tylko o ilość, ale o jakość. W świecie pełnym pośpiechu, natłoku informacji i ciągłego dążenia do "bycia pierwszym", dzieci zapominają, jak ważna jest staranność i zaangażowanie w to, co robią. Wydaje mi się, iż ważniejsze stało się dla nich szybkie wykonanie zadania, niż jego dokładne dopracowanie – dodała na koniec.
I choć chciałabym się sprzeciwić, powiedzieć, iż się chyba zagalopowała, przemilczałam. Bo z własnej obserwacji wiem, iż niestety, ale ma rację. Współczesne pokolenie niekiedy zachowuje się tak, jakby było oderwane od rzeczywistości. Czyja to wina? I w tym momencie zakończę.