Przed nami święta. My, nauczyciele, też czujemy oddech wiosny, potrzebę zwolnienia tempa, wyciszenia. Ale szkoła rządzi się swoimi prawami, a program nie zwalnia. W poniedziałek przed świętami poprosiłam uczniów, żeby na poniedziałek po świętach przeczytali "Przedwiośnie" Żeromskiego. Poniedziałek po świętach, czyli dałam im na to dwa tygodnie, po przecież w Poniedziałek Wielkanocny jest wolne.
Nie krzyczałam. Nie straszyłam od razu sprawdzianem albo maturą, chociaż zostało już kilka czasu. Powiedziałam to spokojnie, bez presji. Po prostu: "W wolnym czasie, jak znajdziecie chwilę – przeczytajcie. Będziemy rozmawiać po świętach".
I wtedy odezwała się jedna z uczennic.
– Zadanie na święta? A czy my nie mamy prawa do odpoczynku?
Nie była opryskliwa. Nie miała złych intencji. Ale to pytanie wbiło mnie w fotel. Bo nagle poczułam, iż coś się zmieniło. Że dla wielu uczniów książka staje się czymś… nie na miejscu. Że lektura to przykry obowiązek, który zakłóca "normalne życie". Że myślenie, zastanawianie się, wchodzenie w historię – to zbyt wiele.
Czy naprawdę książka aż tak przeszkadza?
Nie zadałam tej lektury złośliwie. Nie po to, żeby "zepsuć święta". Przeciwnie – miałam nadzieję, iż może ktoś się w tę opowieść wciągnie. Może znajdzie w niej coś, co go poruszy. Może chociaż spróbuje. Tym bardziej iż to dość lekka, choćby nudnawa pozycja, to nie "Zbrodnia i kara" czy "Potop". A specjalnie tak ułożyłam plan, żebyśmy omawiali "Przedwiośnie" w okolicy wyborów prezydenckich, żeby porozmawiać o niepodległości, o naszym kraju.
Zaczęłam się zastanawiać: czy naprawdę proszę o tak wiele? Wystarczy otworzyć książkę i poczytać choćby trochę. Tymczasem mam wrażenie, iż dla coraz większej liczby uczniów to za dużo. Że nie mają w sobie ciekawości, chęci, determinacji.
To nie był bunt. To był sygnał. I ja ten sygnał usłyszałam bardzo wyraźnie.
Może faktycznie przesadzam. Może w święta nie powinno być lektur i żadnych prac domowych. Może szkoła powinna zupełnie zniknąć z życia uczniów na czas wolny. Ale wtedy pytam: kiedy znajdziemy miejsce na coś więcej niż tylko odpoczynek, seriale i scrollowanie? Kiedy będzie dobry moment na książkę, jeżeli nie w chwili, gdy mamy trochę spokoju?
To jedno pytanie będzie do mnie wracać. I myślę sobie, iż coś tu jest bardzo nie tak. Nie tylko z tym, jak uczniowie postrzegają lektury. Ale z tym, jak postrzegają rozwój, wysiłek i… sens szkoły.