Nauczycielka: "Zetki to dzieci zagubione we mgle". Pokolenie alfa ma jeszcze szansę

mamadu.pl 6 miesięcy temu
Zdjęcie: Pokolenie alf jest zupełnie innymi uczniami niż zetki. fot. kzenon/123rf.com


W szkołach podstawowych w tej chwili uczą się zarówno zetki, jak i alfy. Te dwie generacje są zupełnie różne w wielu kwestiach, także w radzeniu sobie z nauką i codziennymi zobowiązaniami. O tym, jakie szanse stoją przed najmłodszym pokoleniem, opowiedziała w liście do redakcji nauczycielka języka polskiego.


Uczniowie przełomu wieków


"Jestem nauczycielką języka polskiego w szkole podstawowej i chciałabym podzielić się swoją refleksją na temat obecnych uczniów. Pracuję jako polonistka w szkole już ponad 25 lat i muszę przyznać, iż z każdej strony wciąż słyszę o tym, iż dzieci są coraz gorsze. Jest to dość dyskusyjne według mnie, bo ja na przestrzeni lat nie mam tak jasno sprecyzowanej opinii o dzieciach i młodzieży, którą przyszło mi edukować" – zaczyna swój list polonistka.

"Kiedy zaczynałam uczyć w szkole pod koniec lat 90., dzieci były dużo bardziej samodzielne niż te, które uczę dzisiaj. Kiedy dostawałam nową 4 klasę, większość świetnie czytała, pisała, samodzielnie chodziła do biblioteki, żeby wypożyczać nie tylko lektury, ale i inne książki. Wiedziała, jak wyszukiwać informacje w encyklopediach i radziła sobie z różnymi zadaniami praktycznymi, które miała wykonać.

Dla nikogo nie było problemem samodzielne pójście do sklepu albo zaniesienie listów na pocztę. Potem mniej więcej po dekadzie, kiedy do szkół przyszli uczniowie z pokolenia Z, nagle zauważyłam jakąś zmianę".

Zetki to dzieci zagubione we mgle


Nauczycielka opowiedziała o zmianie, jaką zauważyła w uczniach: "Dlaczego tak dokładnie umiem określić, kiedy uczniowie się zmienili? Bo kiedy zaczęłam ostatnio czytać o różnych generacjach (kiedyś w ogóle takich badań i podziałów nie było!), uświadomiłam sobie, iż te różnice między uczniami wynikają właśnie z tego, do jakiego pokolenia należeli. Okazało się, iż zetki są naprawdę mało samodzielne.

Zdarzało się, iż rodzice 4-klasistów przychodzili na rozmowy ze mną i zarzucali mi, iż jestem zbyt wymagająca dla ich dzieci, chociaż od początku pracy nigdy nie zmieniłam metod. Nagle problemem stały się prace domowe, które zawsze były zadawane. Dzieci przestały umieć znajdować informacje, o które prosiłam na kolejną lekcję. Trzeba dodać, iż przecież miały telefony i ciągły dostęp do internetu i już nie musiały chodzić i ślęczeć nad książkami w bibliotece.

Naprawdę, mam poczucie, iż pokolenie zetek to generacja zagubiona we mgle, na której dorośli uczyli się, jak wychowywać dzieci w cyfrowym świecie. Wiele tych dzieciaków ma problemy psychiczne i emocjonalne, nie nadąża za pędem współczesnego świata, ale są to też osoby wyjątkowo wrażliwe i nieradzące sobie z przeciwnościami losu. Po kolejnej generacji (czyli alfach), którą dopiero zaczynam uczyć, widzę już, iż są to dzieci zupełnie inne niż zetki".

Dla alf pozostało nadzieja


"To dzieci dużo żywsze, ale też interesujące świata, dociekające, starające się być samodzielne na wielu płaszczyznach. Bardziej niż poprzednie pokolenie, może dlatego, iż dla nich życie z technologiami jest już czymś zupełnie naturalnym. Trochę przypominają milenialsów, bo w wielu kwestiach są też bardziej samodzielne. Widzę po spotkaniach z rodzicami, iż ta nadopiekuńczość wciąż w matkach i ojcach jest, ale chyba starają się ją jakoś hamować.

Piszę to wszystko po to, by zaapelować do rodziców. Dajcie dzieciom wolność, bo dzięki niej staną się samodzielnymi i odpowiedzialnymi ludźmi. Nie wyniknie nic dobrego z zagłaskania tego najmłodszego w tej chwili pokolenia.

Teraz jest taki moment w szkołach, kiedy jest dużo zmian, ale również w podstawówce to czas przejścia z nauczania zetek na alfy. Po obserwacji poprzedniej generacji mamy szanse naprawić różne błędy, które zaszły w poprzednim pokoleniu. Nie róbcie ze swoich dzieci fajtłap, bo nikomu na dobre to nie wyjdzie" – kończy swoją wiadomość nauczycielka języka polskiego.

Idź do oryginalnego materiału