Nawet w esemesach widać kulturę słowa lub jej brak

kuriernauczycielski.pl 1 tydzień temu

„Kurier Nauczycielski” rozmawia z dr Dorotą Tałaj, literaturoznawczynią i dydaktykiem literatury, członkinią Centrum Badań nad Edukacją Humanistyczną Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach, wykładowczynią Instytutu Studiów Podyplomowych w Tychach.

„Kurier Nauczycielski: – W swoim artykule pt. „Rozbrat z przestrzenią słowa”, zamieszczonym w serii wydawniczej „Jaka jest dzisiejsza młodzież”, pisze pani, iż młodzi ludzie mają niemałe kłopoty z czytaniem. Jak to rozumieć? W XXI wieku wypuszczamy w świat analfabetów?

Dorota Tałaj: – Kłopoty z czytaniem wynikają ze zmiany sposobu życia. To pokolenie lubi robić wiele rzeczy naraz, co jest niemożliwe podczas lektury wymagającej skupienia i bezruchu. Młodzi mają wciąż potrzebę opowieści, ale wolą słuchać audiobooków, podczas jazdy autobusem lub zakupów, oraz oglądać filmy, przygotowując posiłek i zerkając w telefon, co opisał Jacek Dukaj.

Słowo powieściowe jest dość łatwe do przełożenia na audiowizualne formy wyrazu. Technicznie rzecz biorąc, płynne czytanie osiąga się dzisiaj bardzo późno, bo na poziomie klas VI – VII. Czy można ten stan rzeczy nazwać analfabetyzmem? Nie, bo młodzi czytają: skrótowe, pełne emotikonów informacje, fora internetowe, komentarze w social mediach… Tylko poziom intelektualny tych tekstów jest dla człowieka myślącego i wrażliwego nie do przyjęcia.

– Kiedy chodziłem do szkoły w latach 80. i 90. nauczyciele mówili mi, iż czym więcej będę czytał, tym łatwiej będzie mi się wysławiać i pisać. Czy w dzisiejszej kulturze rozwiązywania testów i komunikacji esemesowej taka rada ma rację bytu?

– Myślę, iż tak. choćby w esemesach widać kulturę słowa lub jej brak. Czytamy natomiast nie tylko dlatego, żeby poszerzać zasób słownictwa, ale dlatego, żeby układać świat i własne życie w sensotwórcze ciągi zdarzeń, uczyć się myślenia, ćwiczyć zmysł wnikania w rzeczywistość, krytycznego jej osądu, a ponadto, by rozumieć samego siebie i innych ludzi dzięki uniwersalności literackich postaci.

– Bardzo często majstruje się przy liście obowiązkowych lektur szkolnych. W tym względzie zauważalny jest trend obniżania wymagań czytelniczych wobec uczniów. Wydaje mi się, iż następstwem jest odcinanie młodych ludzi od kodu kulturowego. Będąc w szpitalu, zetknąłem się ze studentką medycyny, która myślała, iż doktor Judym to lekarz z oddziału, na którym odbywała praktyki…

– Ostatnie lata przyniosły dużo zawirowań w sprawie lektur szkolnych. Zdecydowanie dydaktycy literatury i nauczyciele woleliby nie obniżać wymagań osobom piszącym maturę rozszerzoną. Trudno jest ją zdać z przedmiotów ścisłych i uważamy, iż tak samo powinno być z języka polskiego. Podstawowym zaś wymaganiem, które powinna nałożyć nie tylko szkoła, ale także wychowanie w domu, jest nawyk codziennego czytania. Wówczas możliwe byłoby salomonowe, moim zdaniem, rozwiązanie: krótka lista lektur obowiązkowych, ale do tego długa lista lektur przygotowywana przez ucznia samodzielnie i rzetelnie czytana. Szkoła powinna kształcić czytelników!

Kod kulturowy został przerwany już wcześniej. Pokolenie czterdziestolatków, więc rodziców współczesnej młodzieży, także nie zna wielu lektur z przełomu poprzedniego stulecia. Tego kodu nie widać w języku debaty publicznej czy przy rozstrzyganiu dylematów moralnych. Jego znajomość nie jest wartością dla większości współczesnego społeczeństwa. Nikogo więc nie przekonamy tym argumentem, iż warto czytać Żeromskiego.

– Jak pani odniesie się do opinii, iż trzeba aktualizować szkolne lektury pod kątem językowym. Podobno młodzież zraża się do czytania dzieł Sienkiewicza („Trylogia”, „Krzyżacy”, „W pustyni i w puszczy”), bo nie rozumie archaicznego stylu, w którym zostały napisane.

– Młodzi Anglicy czytają XVI-wieczne dzieła Szekspira. Czytanie archaicznych stylizacji Sienkiewicza czy oryginalnego języka Kochanowskiego można potraktować jak naukę obcego języka lub kontakt z gwarą, co jest dzisiaj pożądaną i modną umiejętnością. To ćwiczenie filologiczne, którego nie trzeba koniecznie unikać. A zawarty w języku obraz świata jest fascynującym źródłem informacji o epoce i autorze. Wiem z własnego doświadczenia, iż w narracje starszego typu trzeba po prostu wejść, włożywszy w początkowe rozdziały nieco wysiłku. To lekcje polszczyzny.

– Czy możemy na koniec powiedzieć coś optymistycznego o współczesnym, młodym czytelniku?

– Tak! Dzisiejszy człowiek lubi doświadczać i eksperymentować. Ci, którzy czytają dla siebie, robią to ze względu na doświadczenie, które książka w nich wpisuje, w które ich wyposaża. Czerpią z tego wyjątkową przyjemność. Kto odnosi czytany tekst do własnego życia, czytając książki jako uniwersalne opowieści o człowieku, ten rozwija się duchowo. O potrzebie takiej literatury mówiła w mowie noblowskiej Olga Tokarczuk. Nie jest łatwo na taką trafić… Dzisiejsi młodzi czytelnicy najchętniej sięgają po gatunek fantasy, ale odrywają się od rzeczywistości, by zaraz potem wrócić do niej mądrzejszymi.

Rozmawiał: Jarosław Jędrysik

Dzisiejsza młodzież – jej przekonania, wartości, postawy życiowe – spotyka się nierzadko z krytyką starszego pokolenia. Zarzuca się młodym ludziom, iż bywają niezorganizowani, lekkomyślni, oczekują dużo – dają mało, wykazują brak zainteresowania sprawami społecznymi, a pojęcie dobra wspólnego wykracza poza ich elementarną zdolność rozumienia rzeczywistości. Taki uogólniony opis, niezależnie od stopnia jego trafności, nie jest niczym zaskakującym w niekończącej się sztafecie pokoleń, każda bowiem wschodząca generacja wnosi ze sobą pewną dozę fermentu zaburzającego status quo.

Realizowana w ramach programu Nauka dla Społeczeństwa seria wydawnicza Współczesne Problemy Wychowania dotyka wyzwań wprawdzie stale towarzyszących młodemu człowiekowi, jednak uobecniających się dzisiaj w nowym kontekście. Tomy serii są możliwe do pobrania w formacie PDF, także dzięki kodu QR.

1 z 3
Seria wydawnicza Współczesne Problemy Wychowania, wydana przez Instytut Badań Edukacyjnych w ramach programu Nauka dla Społeczeństwa
Idź do oryginalnego materiału