Nazwał ją nędzną służącą i odszedł do innej. Kiedy wrócił, czekała go nieoczekiwana odpowiedź.

newskey24.com 20 godzin temu

Od najmłodszych lat Małgorzata słyszała od babci i matki te same słowa: „W naszej rodzinie kobiety są nieszczęśliwe w miłości”. Jej prababcia owdowłała w wieku dwudziestu dwóch lat, babcia straciła męża w wypadku w hucie, a matka została sama z niemowlęciem, kiedy Małgosia miała zaledwie trzy lata. Choć nie wierzyła w rodzinne przekleństwo, gdzieś głęboko w sercu spodziewała się, iż jej miłość też skończy się cierpieniem. Mimo to marzyła o cieple, domu, mężu i dzieciach.

Swój przyszłego męża – Dawid – poznała w zakładzie, gdzie pracowała jako pakowaczka. On zatrudniony był w innej hali, ale jadali w tej samej stołówce. Tak się poznali. Wszystko potoczyło się szybko: kilka randek, oświadczyny, ślub. Dawid wprowadził się do jej dwupokojowego mieszkania po babci. Matka już nie żyła. Początkowo było spokojnie: urodził się pierwszy syn, potem drugi. Małgorzata krzątała się jak mogła: gotowanie, pranie, wychowanie. Mąż pracował, przynosił pieniądze, ale w domu pojawiał się coraz rzadziej, rozmowy stawały się coraz krótsze.

Gdy Dawid zaczął zostawać po godzinach i wracał zmęczony, z obcym zapachem perfum na koszuli, Małgosia zrozumiała wszystko. Bała się pytać – lękała się samotności z dwójką dzieci. Ale pewnego dnia nie wytrzymała:

– Pomyśl o dzieciach. Proszę cię. Błagam.

Milczał. Tylko zimne spojrzenie. Bez słów. Bez krzyku. Następnego ranka podała mu śniadanie – choćby nie tknął.

– Więcej nie potrafisz niż być służącą – rzucił z obrzydzeniem.

Tydzień później wyprowadził się. Po prostu spakował walizki i zatrzasnął drzwi.

– Nie zostawiaj nas, błagam! – płakała w przedpokoju. – Dzieci potrzebują ojca!

– Jesteś żałosną służką – powtórzył, wychodząc. Usłyszeli to chłopcy. Dwaj mali mężczyźni siedzieli na kanapie, tuląc się, nie pojmując: co zrobili źle? Dlaczego tato odszedł? W czym zawinili?

Małgorzata nie pozwoliła sobie upaść. Żyła dla nich. Pracowała jako sprzątaczka, myła klatki schodowe, nosiła wodę, uczyła chłopców czytać i prała manualnie, gdy zmywarka nie działała. Synowie pomagali – dorośleli przedwcześnie. Zapomniała o sobie, o kobietach, o marzeniach. Ale los potrafi zaskakiwać.

Pewnego dnia w sklepie upuściła paczkę herbaty. Podniósł ją nieznajomy mężczyzna i uśmiechnął się:

– Może pomogę pani zanieść zakupy?

– Nie trzeba – odparła automatycznie.

– A jednak pomogę – powiedział, sięgając po torby.

Miał na imię Krzysztof. Zaczął przychodzić do tego samego sklepu codziennie, potem odprowadzał ją do domu, wreszcie pojawił się w jej klatce, by pomóc w sprzątaniu. Chłopcy początkowo trzymali dystans, ale okazał się cierpliwy i dobry. Na pierwszą kolację przyszedł z tortem i białymi różami. Gdy starszy syn żartowo spytał, czy nie grał w koszykówkę, roześmiał się:

– W szkole tak. To już dawno.

Później wyznał:

– Byłem w wypadku. Mówię wolno, ruszam się inaczej. Żona odeszła. Boję się, iż i ty zechcesz, bym zniknął.

– jeżeli dzieciom z tobą dobrze – zostań – odparła zwyczajnie Małgorzata.

Oświadczył się. Poprosił, by porozmawiała z synami.

– Może uda mi się być dla nich prawdziwym ojcem.

Wieczorem Małgosia wytłumaczyła wszystko chłopcom. Przytulili ją.

– Nasz tata odszedł i o nas zapomniał – powiedział młodszy. – Fajnie by było mieć prawdziwego tatę. Takiego, który zostaje.

Tak Krzysztof stał się częścią rodziny. Był przy nich, uczył chłopców grać w piłkę, pomagał w lekcjach, naprawiał półki, żartował, wspierał. Koledzy synów często przyKiedy po latach Dawid pojawił się w ich życiu znowu, prosząc o drugą szansę, okazało się, iż jego miejsce było już dawno zajęte przez kogoś lepszego.

Idź do oryginalnego materiału