Nowe wyzwania dla nauczycieli
Ministerstwo Edukacji Narodowej nie przestaje zaskakiwać. Ogłoszono, iż zapadła decyzja o wprowadzeniu zmiany, która ma zrewolucjonizować sposób nauczania przedmiotów przyrodniczych w polskich szkołach. Chodzi o połączenie geografii, chemii, fizyki i biologii w jeden przedmiot, który pojawi się w klasach IV-VI. Nowy przedmiot będzie nazywał się po prostu "przyroda". Rządzący zapowiadają, iż chcą bardziej stawiać na praktykę i doświadczenia, a mniej na teorię.
Pomysł połączenia czterech przedmiotów nauk przyrodniczych w jeden jest wynikiem dyskusji, które miały miejsce jesienią 2024 roku. Miał on na celu uproszczenie programu nauczania i umożliwienie dzieciom lepszego zrozumienia zachodzących w przyrodzie procesów.
Wiceminister edukacji Katarzyna Lubnauer już kilka miesięcy temu mówiła o możliych zmianach, ale dopiero 20 lutego Rada ds. Monitorowania Wdrażania Reformy Oświaty przyjęła projekt, o który postulował Instytut Badań Edukacyjnych Państwowego Instytutu Badawczego. W wyniku tej reformy dzieci będą uczyć się geografii, chemii, fizyki i biologii w jednym, zintegrowanym przedmiocie w klasach IV-VI, a od VII klasy wróci podział na osobne przedmioty.
Nauczyciele, którzy w tej chwili uczą poszczególnych przedmiotów, będą mogli prowadzić zajęcia z nowego przedmiotu. Możliwe będą także zespoły nauczycielskie, np. biolog i chemik prowadzący wspólne lekcje. Choć z pozoru wydaje się to rozwiązaniem elastycznym, rodzi to pytania o przygotowanie pedagogów do nauczania tak szerokiego zakresu wiedzy. Czy nauczyciele, którzy przez lata specjalizowali się w jednej dziedzinie, będą w stanie skutecznie przekazać uczniom wiedzę z czterech różnych przedmiotów? MEN zapewnia, iż pedagodzy dostaną wsparcie w formie odpowiednich szkoleń.
Więcej praktyki, mniej teorii
W zamyśle MEN, zmiana ma także na celu większy nacisk na zajęcia praktyczne. Pomysł, który zyskał poparcie Polskiego Stowarzyszenia Nauczycieli Przedmiotów Przyrodniczych, zakłada, iż na lekcjach przyrody nie ma być miejsca na teoretyczne definicje i regułki, ale na prawdziwe eksperymenty, obserwacje i zajęcia w terenie.
– Tu adekwatnie podstawa programowa mogłaby się składać z listy eksperymentów, które uczeń musi osobiście wykonać – komentował dla Portalu Samorządowego dr Karol Dudek-Różycki, prezes Stowarzyszenia, nauczyciel chemii i członek stowarzyszenia. I choć pomysł brzmi bardzo obiecująco, to wiąże się z ogromnymi wyzwaniami. Przede wszystkim, aby uczniowie mogli rzeczywiście zdobywać wiedzę praktyczną, szkoły muszą być odpowiednio wyposażone.
Laboratoria chemiczne, biologiczne, fizyczne – te wszystkie sale wymagają nowoczesnego sprzętu, który pozwoli na przeprowadzanie eksperymentów. W wielu szkołach, niestety, brakuje takich pracowni. Aby nowy przedmiot miał sens, nie wystarczy jedynie dobry program nauczania i odpowiednie przygotowanie nauczycieli. Konieczne będą także spore inwestycje w nowe rozwiązania w szkolnych budynkach.
Przy odpowiednich funduszach szkoły mogłyby zainwestować w pracownie chemiczne czy wycieczki do miejsc związanych z nauką, gdzie uczniowie na własne oczy zobaczą, jak fizyka i chemia wpływają na nasze codzienne życie. Budżet na edukację od lat nie jest imponujący, więc pojawiają się pytania o to, jak przedmiot zostanie zorganizowany tak, by faktycznie przekazywał wiedzę w praktyce.
Zmiana na lepsze czy tylko eksperyment?
Połączenie przedmiotów przyrodniczych w jedną przyrodę może okazać się krokiem w dobrą stronę, jeżeli chodzi o nauczanie dzieci o zjawiskach przyrodniczych w bardziej kompleksowy sposób. Zamiast oddzielnych lekcji, uczniowie będą mogli odkrywać zależności między różnymi dziedzinami nauki, co może ułatwić im zrozumienie, jak wszystko w przyrodzie jest ze sobą powiązane.
Jednak, jak w przypadku każdej reformy, także ta niesie ze sobą ryzyko. Dobre przygotowanie nauczycieli, odpowiednia infrastruktura oraz zabezpieczenie finansowe będą kluczowe, aby ta zmiana była udana. jeżeli MEN nie poradzi sobie z tymi wyzwaniami, reforma może okazać się tylko kolejnym eksperymentem, który zamiast poprawić jakość nauczania, pogłębi problemy polskiego systemu edukacji.