Nie chcę być mamą! Chcę wyjść z domu! wykrzyczała do mnie moja córka Zuzanna.
Moja Zuza zaszła w ciążę, kiedy miała zaledwie 15 lat. Ukrywała to przed nami długo. Ja i mąż, Marek, dowiedzieliśmy się o wszystkim, dopiero gdy była już w piątym miesiącu. O usunięciu ciąży nie było mowy.
Nigdy nie poznaliśmy ojca dziecka. Zuzanna powiedziała tylko, iż byli razem trzy miesiące, potem się rozstali i choćby nie jest pewna, ile miał lat.
Może siedemnaście, może osiemnaście. A może dziewiętnaście? odpowiadała wymijająco.
Bardzo przeżyliśmy tę wiadomość, bo wiedzieliśmy, iż całą rodzinę czeka ciężka próba. Zuzanna powtarzała, iż marzy o dziecku i bardzo chce być matką. Ale rozumiałam dobrze, iż w tym wieku nie wie, co to znaczy macierzyństwo.
Cztery miesiące później na świat przyszedł śliczny, zdrowy chłopiec mój wnuk Jakub. Poród był trudny i Zuzia długo dochodziła do siebie. Musiałam zrezygnować z pracy, żeby zająć się nią i wnukiem, bo sama by sobie nie poradziła.
Kiedy odzyskała siły, odsunęła się całkiem od dziecka. Nie wstawała do niego w nocy, w dzień nie chciała się nim zajmować. Robiłam, co mogłam, tłumaczyłam, prosiłam, nieraz krzyczałam, iż potrzebuję jej pomocy. Wtedy powiedziała:
Widzę, iż kochasz Kubusia. To może po prostu go adoptujesz? Dla niego będę siostrą, nie matką. Nie chcę siedzieć w domu chcę wychodzić z przyjaciółmi, bawić się na imprezach, żyć!
Myślałam, iż ma depresję poporodową, ale lekarz zaprzeczył. Zuzanna po prostu nie czuła więzi z własnym synem.
W końcu zdecydowaliśmy z Markiem, iż musimy wziąć sprawy w swoje ręce: zostaliśmy prawnymi opiekunami Kubusia. Zuzanna szalała, wychodziła z domu po nocach, wracała nad ranem, całkowicie ignorując syna.
Przez kilka lat życie toczyło się tak samo. Myśleliśmy już, iż nic się nie zmieni. A jednak Jakub rósł codziennie się uczył, zaczął chodzić, mówić, śmiał się coraz częściej. Był pogodnym i rezolutnym chłopcem.
Za każdym razem, gdy Zuzanna pojawiała się w domu, Kuba biegł do niej z uśmiechem, chciał się przytulić, opowiadał jej różne rzeczy. I coś zaczęło się zmieniać powoli topniał lód w sercu mojej córki. Z dnia na dzień coraz więcej czasu spędzała z synem. Przytulała go, całowała, a pewnego wieczoru szepnęła:
Teraz wiem, co to znaczy być matką. Kuba to najważniejsza osoba w moim życiu. Jestem najszczęśliwsza na świecie, iż go mam. Nigdy nikomu go nie oddam!
Dziś z Markiem patrzymy na nich i czujemy wdzięczność. Wreszcie w naszym domu zagościł spokój i radość. Życie nauczyło nas, iż czasem najtrudniejsze chwile prowadzą do największego szczęścia trzeba być cierpliwym i nie tracić nadziei, bo miłość naprawdę potrafi odmienić serce człowieka.





