Nie jestem "dodatkiem" do matki. I nie zgadzam się, by traktowano mnie jak rodzica drugiej kategorii

mamadu.pl 4 godzin temu
"Nie jestem dodatkiem do matki mojego dziecka. Nie 'pomagam w opiece' i nie 'zastępuję mamy', gdy jej nie ma. Jestem ojcem – równorzędnym, zaangażowanym, obecnym – i nie zgadzam się na to, by sprowadzać mnie do roli gościa od awaryjnych sytuacji" – napisał do nas Szymon.


Nie jestem "dodatkiem" do matki. Jestem ojcem. I nie będę stał z boku


"Ciągle gdzieś słyszę: 'pomaga ci przy dziecku?'. To pytanie pada częściej, niż bym chciał. Z ust lekarzy, znajomych, czasem choćby mojej rodziny. I zawsze mnie wkurza tak samo. Bo czy ktoś pyta ojca, czy matka pomaga mu w oddychaniu? Albo w byciu rodzicem?

Nie pomagam. Ja po prostu jestem ojcem. Tak samo jak matka – tylko mamy inne role, inną energię, ale to samo znaczenie.

Ojciec nie jest "planem B"


Zbyt często ojcowie traktowani są jak 'opcja rezerwowa'. Kiedy matka 'nie może', 'musi wyjść', 'jest chora', to dopiero wtedy tata wkracza do akcji. Jakby wcześniej był tylko w

cieniu.

Nie zgadzam się na to. Nie jestem backupem. Jestem fundamentem w życiu mojego dziecka, od pierwszych dni – i chcę, żeby świat to w końcu zrozumiał.

Dziecko to nie "projekt mamy"


Szkoła, przedszkole, reklamy, poradnie, media – wszędzie 'mama'. Listy kontaktowe: mama. Zgoda na wycieczkę: mama. Zebranie: mama. A ojciec? No, jeżeli bardzo się uprze, to może 'też przyjść'.

To jest niesprawiedliwe. Dla nas i dla dzieci. Bo dziecko potrzebuje ojca tak samo jak matki. choćby jeżeli inaczej mówi, inaczej przytula, inaczej uczy – to ta obecność jest

równie ważna.

Nie jestem "bohaterem", bo przewijam pieluchy


Kiedyś moja znajoma powiedziała: 'ale ty jesteś super, iż to tak ogarniasz – i karmisz, i kąpiesz, i jeszcze z nim spacerujesz'. W środku aż mi się zagotowało.

To nie jest powód do pochwał. To jest normalność. To, co powinno być standardem, nie powinno być nagradzane 'medalem olimpijskim'.

Nie oczekuję fanfar za bycie ojcem. Nie chcę, żeby ktoś traktował mnie jak 'turystę' w świecie rodzicielstwa.

Równość nie kończy się na urlopie tacierzyńskim


Coraz więcej mówi się o prawach ojców, ale wciąż zbyt często są one teoretyczne. Urlop? Może weźmie, może nie. Opieka? 'Niech lepiej mama zostanie, ona się lepiej zna'.

To nie jest równość. To zinternalizowane przekonanie, iż ojciec zawsze będzie 'trochę mniej'. A ja się na to nie godzę.

Kocham moje dziecko tak samo jak jego mama. Mam z nim inną relację, ale nie mniej ważną. Chcę być obecny, widzialny, traktowany serio.

Nie chcę już słyszeć: 'jak dobrze, iż się angażujesz'. Angażuję się, bo przecież jestem ojcem. I to naprawdę wiele dla mnie znaczy".

(Imiona bohaterów zostały zmienione).

Idź do oryginalnego materiału