— Nie jesteś mi nikim i nie muszę cię słuchać! — znowu rzuciła mi pasierbica.
Pięć lat temu wyszłam za mąż za Krzysztofa i od tamtej pory moje życie w małym miasteczku pod Poznaniem stało się ciągłą walką o spokój w rodzinie. Krzysztof ma córkę z pierwszego małżeństwa, czternastoletnią Kornelię, którą często odwiedza i wspiera finansowo. Nigdy nie protestowałam przeciwko ich kontaktom – wręcz przeciwnie, z jego byłą żoną, Martą, łączy nas dobra, niemal przyjacielska relationship. Ale Kornelia, z jej nastoletnim buntem, stała się dla mnie prawdziwym wyzwaniem, a jej słowa „nie jesteś mi nikim” bolą jak nóż za każdym razem, gdy je słyszę.
Marta to rozsądna kobieta. jeżeli chce, żeby Kornelia u nas zamieszkała, zawsze dzwoni wcześniej, pyta, czy to dla nas odpowiedni moment. Czasem po prostu rozmawiamy przez telefon jak koleżanki. Nie ma do Krzysztofa urazy: po rozwodzie zostawił jej mieszkanie kupione w czasie małżeństwa, a swoją część przepisał na Kornelię. My z Krzysztofem i naszym dwuletnim synem, Wojtkiem, mieszkamy w moim dwupokojowym mieszkaniu. Krzysztof utrzymuje rodzinę, a ja jestem na urlopie macierzyńskim, zajmując się dzieckiem. Ale od kiedy Kornelia zaczęła u nas bywać, w naszym domu zapanował chaos, którego już nie potrafię znieść.
Ostatnio Kornelia zaczęła mieć nastoletnie problemy. Marta wyszła za mąż, a jej nowy mąż, Piotr, wprowadził się do nich. Początkowo Kornelia się cieszyła, ale gwałtownie zaczęła się buntować. Gdy Piotr prosił ją, żeby po sobie posprzątała, odpowiadała: „Nie jesteś moim ojcem, nie rozkazuj mi!”. Choć Piotr starał się nawiązać z nią kontakt, kupował prezenty i był cierpliwy, Kornelia go odrzucała. Stała się nie do opanowania: nie myła naczyń, nie wynosiła śmieci, odpowiadała opryskliwie na każdą prośbę. Podczas kolejnej kłótni krzyknęła do Piotra: „To mieszkanie mamy, ty tu nie masz nic do gadania!”. Krzysztof, gdy się o tym dowiedział, wpadł w furię – przecież wynajmują jego mieszkanie, a z tych pieniędzy utrzymuje się cała ich rodzina. Marta skarciła Kornelię, a ta, zalana łzami, zadzwoniła do ojca, błagając, by ją zabrał do nas.
Nie protestowałam. Wojtuś śpi w naszym pokoju, a w salonie jest rozkładana sofa na takie okazje. Zadzwoniłam do Marty, żeby upewnić się, co o tym myśli. Zgodziła się, ale ostrzegła: „Jeśli Kornelia będzie nieposłuszna, natychmiast do mnie dzwoń”. Kornelia przyjechała przygnębiona, ale gwałtownie się rozgościła i zaczęła żyć, jak jej się podobało. Ignorowała moje prośby, obrażała się na każde uwagi. Nie myła naczyń, nie ścieliła łóżka, rozrzucała ubrania po całym pokoju, a sama całe dnie spędzała, rozmawiając przez telefon z koleżankami. Czułam, jak wściekłość we mnie narasta, ale starałam się panować przez wzgląd na Krzysztofa.
W końcu straciłam cierpliwość i poprosiłam męża, żeby porozmawiał z córką. „Ona w ogóle mnie nie słucha” – powiedziałam. Krzysztof próbował, ale Kornelia tylko machnęła ręką. Gdy znów poprosiłam ją, żeby posprzątała ze stołu, wybuchnęła: „Nie jesteś mi nikim i nie muszę cię słuchać!”. Serce ścisnęło mi się z bólu. Ledwo powstrzymałam łzy i odpowiedziałam: „Jestem żoną twojego ojca i panią tego mieszkania. Jesteś tu tylko dlatego, iż ja na to pozwoliłam. Nie waż się tak do mnie mówić!”. Kornelia wybiegła z kuchni, trzasnąwszy drzwiami. Nic się nie zmieniło – dalej zachowywała się, jakbym dla niej nie istniała.
Poradziłam się Krzysztofa i zadzwoniłam do Marty. „Myślałam, iż choć ojca posłucha” – westchnęła Marta. „Przywieźcie ją z powrotem. Macie już wystarczająco dużo na głowie z małym”. Krzysztof oznajmił Kornelii, iż odwozi ją do matki. W milczeniu spakowała rzeczy, a potem rzuciła się do telefonu, dzwoniąc do babci i skarżąc się, iż „wszyscy ją odganiają”. Ale teściowa, Barbara, nie stanęła po jej stronie. Jak później opowiadała Marta, Kornelia liczyła, iż babcia zabierze ją do siebie, ale ta niedawno ułożyła sobie życie i nie zamierzała zajmować się wnuczką. Teraz Kornelia ma karę – wykonuje domowe obowiązki według ściśle ustalonego planu.
Marta mnie rozumie i jesteśmy po tej samej stronie. Ale teściowa tylko dolewa oliwy do ognia. „Biedna Kornelka! Wszyscy ją porzucili! Tata ma nową żonę, mama – męża, nikt nie dba o dziecko!” – lamentowała. Nie wytrzymałam: „Oczywiście, szczególnie babci, której własne życie jest ważniejsze niż wnuczka”. Barbara rzuciła słuchawką, ale już mi to obojętne. Najważniejsze, iż Krzysztof i Marta stoją za mną. Kornelia choćby zadzwoniła wczoraj, przeprosiła, obiecała się poprawić. Ale ból po jej słowach nie przemija. Starałam się być dla niej matką, traktowałam ją jak własną córkę, a ona wciąż mnie odpycha. Serce mi pęka: chcę spokoju w rodzinie, ale nie wiem, jak dotrzeć do Kornelii. jeżeli znowu rzuci mi w twarz „nie jesteś mi nikim”, nie jestem pewna, czy uda mi się zapanować nad sobą.