Nie kłóciła się i przegrała
Małgorzata Kowalska starannie ułożyła talerze na stole, poprawiła serwetki i znów spojrzała na zegarek. Mąż miał wrócić z pracy za pół godziny, więc czas wstawić kotlety na patelnię. Zupa już gotowa, surówka pokrojona, chleb równo pokrojony. Wszystko tak, jak powinno być, wszystko tak, jak on lubi.
Mamo, mogę dziś iść do Kasi? Przywiozła nowe płyty z Warszawy krzyknęła z pokoju osiemnastoletnia córka Kinga.
Nie, Kinguś, tata zaraz wróci, trzeba zjeść razem odpowiedziała Małgorzata, nie odwracając się. Pójdziesz później.
Co za przedszkole! Mam osiemnaście lat! oburzyła się dziewczyna, ale nie sprzeciwiła się dalej. Wiedziała, iż matka i tak nie ustąpi.
Małgorzata uśmiechnęła się w duchu. Osiemnaście lat to wciąż dziecko. Ona sama w tym wieku była już zamężna, a Kinga wciąż jak mała dziewczynka. Ale może i lepiej. Niech dłużej pozostanie córką, a nie czyjąś żoną.
Drzwi zatrzasnęły się i do mieszkania wszedł Krzysztof Nowak. Postawny mężczyzna z siwiejącami skroniami, zmęczony, ale zadowolony. Praca na budowie wykańczała, ale przynosiła dobre pieniądze, a to się liczyło.
Cześć, końica cmoknął żonę w policzek. Coś pysznie pachnie.
Twoje ulubione kotlety, wieprzowo-wołowe uśmiechnęła się Małgorzata. Siadaj, zaraz podam.
A Kinga gdzie?
W pokoju, zaraz zawołam. Kinga! Tata wrócił!
Kobieta wybiegła z pokoju, przytuliła ojca.
Tato, mogę po kolacji iść do koleżanki? Przywieźli takie interesujące filmy…
Krzysztof zmarszczył brwi.
Jakie filmy? Nie każdą zachodnią tandetę trzeba oglądać, masz się uczyć. Studia niedługo, czas się przygotować.
Ale tato, to nic złego, zwykłe filmy…
Powiedziałem nie i koniec! podniósł głos ojciec. Małgosia, co ty ją wychowujesz? Zupełnie się rozpuściła!
Małgorzata gwałtownie wtrąciła:
No co ty, Krzysiu, ona tylko młoda jest, ciekawska. Kinguś, siadaj jeść, pogadamy później.
Kolacja minęła w ciszy. Krzysztof opowiadał o pracy, iż szefostwo znów podniosło wymagania, a premie obcięli. Małgorzata przytakiwała, dokładała mu kotletów, nalewała herbatę. Kinga milczała, tylko od czasu do czasu podnosząc wzrok znad talerza.
Mamuś, a co sąsiedzi mówią o Wiśniewskich? zapytał nagle Krzysztof, kończąc ostatni kotlet.
A co mają mówić? Żyją spokojnie, nie hałasują.
Ale nie o to. Słyszałem, iż pani Wiśniewska znalazła pracę, w biurze teraz siedzi. A pan Wiśniewski w domu z dziećmi.
Małgorzata ostrożnie postawiła filiżankę na spodek.
No i co w tym złego? Może im tak wygodniej.
Jak to wygodniej? oburzył się mąż. Facet ma rodzinę utrzymać, a nie w domu niańczyć! Kobiecie miejsce przy garach i z dziećmi. To nie tak powinno być, nie po bożemu.
Ale jeżeli ona więcej zarabia…
Żadnych ale! uderzył pięścią w stół Krzysztof. W rodzinie musi być porządek! Mężczyzna głową, kobieta pomocą. I koniec!
Małgorzata cicho skinęła głową i zabrała się za sprzątanie. Nigdy nie umiała się kłócić z mężem i nie chciała. Po co się sprzeczać, skoro można milczeć? Może i miał rację. Ona sama całe życie w domu siedziała i jakoś żyli.
Kinga spojrzała ukradkiem na matkę, potem na ojca i cicho zapyt